Poniedziałkowa premiera wyglądała zupełnie inaczej niż ta z jesieni ubiegłego roku, gdy w gliwickiej fabryce zaczynała się produkcja astry GTC. Teraz nie było fanfar i i tłumów gości. Sunący po linii produkcyjnej ciemnoniebieski samochód z wielką jedynką na przedniej szybie przywitała jedynie grupa dziennikarzy i część pracowników pierwszej zmiany. Ale dyrektor fabryki Andrzej Korpak nie krył satysfakcji: – To auto dla specjalnej grupy klientów, fanatyków ekstremalnych osiągów. Nie będzie modelem masowym, ale pokazuje możliwości, jakie ma nasz zakład – mówił podczas prezentacji.
Astra OPC (Opel Performance Center) zrobiła duże wrażenie: dynamiczna sylwetka, ogromne 20-calowe koła, pod karoserią pełno technicznych fajerwerków. Do tego produkowany w USA silnik o mocy 280 koni mechanicznych. Rozpędza nową astrę do setki w zaledwie 6 sekund. W Gliwicach podkreślają: to najszybszy opel w koncernie. – Kupujący powinni przechodzić testy psychologiczne, bo auto prowokuje, by pedał gazu wcisnąć do podłogi – przyznaje Piotr Szuścik, kierownik ds. wdrażania nowych modeli w GM Manufacturing Poland.
Wielkość tegorocznej produkcji OPC szacowana jest na ok. 2 tys. sztuk. W pełnym roku produkcyjnym będzie pewnie dwa, trzy razy większa. To niewiele. Dopiero kolejny model, który ma się pojawić w gliwickiej fabryce w drugiej połowie roku – 4-drzwiowa astra w wersji notchback – podniesie liczbę produkowanych samochodów.
Premiera OPC podreperowuje za to nastroje: są nieco minorowe, bo wielkość produkcji w gliwickiej fabryce od stycznia leci w dół. Według Instytutu Samar po czterech miesiącach w porównaniu z ubiegłym rokiem zmalała o przeszło jedną czwartą. To rezultat spadku popytu w Europie Zachodniej, dokąd trafia przeszło 90 proc. samochodów wyjeżdżających z Gliwic. Kryzys dotyka całego Opla: według niemieckiego tygodnika „Focus", powołującego się na niejawne wewnętrzne sprawozdania koncernu, wykorzystanie możliwości produkcyjnych w fabrykach spadło m.in. do 60 proc. w macierzystym zakładzie marki w Ruesselsheim, 59 proc. w hiszpańskiej Saragossie czy 55 proc. w brytyjskim Ellesmere Port. Od dłuższego czasu trwają przymiarki do zamknięcia najmniej efektywnych zakładów. W tym kontekście wymieniane było nawet niemieckie Bochum.