Podpisany 18 stycznia z koncernem BEML kontrakt na dostawy 204 wozów technicznych WZT 3 dla wojsk pancernych Indii- największa eksportowa transakcja zbrojeniówki, zamiast dawać profity może pogrążyć Zakłady Mechaniczne Łabędach czyli polską fabrykę czołgów i cały obronny holding – twierdzi nowy prezes Bumaru Krzysztof Krystowski.
Zdaniem szefa największej grupy zbrojeniowej w kraju poprzedni prezes Bumaru podpisując dokument z Hindusami przystał na skrajnie niekorzystne warunki współpracy z BEML i nierealistyczne terminy dostaw pancernych pojazdów technicznych dla hinduskiej armii. Przy zawieraniu kontraktu Edward E. Nowak nie miał akceptacji rady nadzorczej firmy, choć wymaga tego prawo korporacyjne spółki. Hinduski partner przeforsował , już po zawarciu kontraktu, korzystne wyłącznie dla siebie aneksy związane z udziałem własnego przemysłu w budowie WZT-3. Tzw. indianizacja technologii miała objąć trzecią cześć wartości zamówienia wycenionego na 275 mln dolarów. To stawia pod znakiem zapytania opłacalność całego projektu.
Bez hinduskiej zaliczki
- Już w dniu podpisywania umowy było wiadomo, że nie da się wykonać tegorocznych zobowiązań, czyli dostawy pierwszych 54 wozów ewakuacyjno-remontowych WZT 3. Przecież nawet blachy pancerne do budowy pojazdów trzeba zamawiać z minimum półrocznym wyprzedzeniem - ilustruje problem prezes Krystowski.
Za nieterminowe dostawy Bumar zapłaci kary umowne.
Ale także Hindusi nie dopełnili warunków umowy: do tej pory nie wpłacili Bumarowi zaliczki na poczet realizacji kontraktu. To zdaniem Krystowskiego oznacza iż realizacja umowy nie została prawomocnie rozpoczęta.