Największe wykorzystanie pokoi we Wrocławiu, najwyższe przychody za pokój w Poznaniu, najwyższe ceny w Trójmieście – takie wyniki przyniosły analizy polskiego rynku hotelarskiego przed półfinałami Euro dokonane przez firmę badawczą STR Global. Hotelarze zarobili, ale mniej, niż się niektórzy spodziewali. Choć frekwencja w dni meczowe okazała się wysoka, w hotelach można było znaleźć wolne miejsca. – Kibice wykorzystali mniej pokoi, niż wcześniej szacowano – podkreśla Elizabeth Randall, dyrektor zarządzająca STR Global, cytowana przez serwis HotelNewsNow. com.
Jak podaje branżowy portal e-hotelarstwo, w hotelach Trójmiasta średnie ceny wzrosły o prawie 200 proc., przebijając średnio 225 euro za pokój. Najdrożej było 22 czerwca w czasie meczu Niemcy – Grecja: średnio 240 euro za nocleg. W Krakowie, gdzie rozgrywek nie było, ale nocowały trzy reprezentacje, hotele podrożały przeciętnie o 55 proc.
Wrocław przebił pozostałe miasta frekwencją: – Podczas wszystkich trzech meczy rozgrywanych w tym mieście obłożenie zawsze było wyższe niż 92 proc. – podaje e-hotelarstwo. Słabiej było natomiast z przychodami: 12 czerwca podczas meczu Grecja – Czechy wzrosły zaledwie o 146 proc. – To najniższy wzrost ze wszystkich polskich miast w dni meczowe – zaznacza HotelNewsNow.com. Co z Warszawą i Poznaniem? W tej pierwszej w czasie meczu otwarcia frekwencja w hotelach wyniosła 86 proc. Lepiej było w czasie meczu Polski z Rosją, gdy obłożenie sięgnęło 97 proc. Z kolei w Poznaniu najlepiej było 10 czerwca (Chorwacja – Irlandia); wskaźnik przychodu na pokój podskoczył w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku o przeszło 870 proc., cena o 223 proc., a frekwencja o 201 proc.
Dane STR Global nie zaskoczyły ekspertów branży. – Te wyniki potwierdzają nasze wcześniejsze przypuszczenia bazujące na wynikach losowania. Najwięcej miały zyskać Trójmiasto i Warszawa, najmniej Wrocław – mówi Janusz Mitulski, partner w firmie doradczej Horwath HTL.
Ale dane STR pokazują wyniki osiągnięte przede wszystkim przez hotele sieciowe. Zdaniem Andrzeja Szafrańskiego, niezależnego analityka, gdyby przyjrzeć się wynikom w poszczególnych miastach z uwzględnieniem hoteli niezależnych, średnia cena, wskaźnik przychodu czy frekwencja miałyby wyraźnie niższe wartości. – Były hotele niezależne, które sprzedały się w niemal 100 proc. za cenę wyższą od standardowych stawek. Ale były i takie, które stały w połowie puste, mimo schodzenia w ostatniej chwili nawet poniżej stawek cennikowych – mówi Szafrański.