Inicjatywa – forsowana przez wiceprzewodniczącą Komisji, Viviane Reding – to jak dotąd najdalej idąca propozycja zmierzająca do zapewnienia większej równowagi płci na szczytach korporacyjnej władzy. Jednak jej plan spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem innych komisarzy, którzy wymusili jego rozwodnienie.
Fundamentem planu Reding był plan zobligowania rad nadzorczych firm, by do 2020 roku 40 proc. miejsc zajmowały w nich kobiety. W przeciwnym razie groziłyby im grzywny.
Reding powoływała się w tym miesiącu na dane, z których wynika, że 86,5 proc. członków rad w unijnych firmach to mężczyźni, a w mniej niż 3 proc. przewodniczącymi są kobiety.
Według dwóch osób znających przebieg dwugodzinnej debaty nad tymi propozycjami plan Reding wzbudził wątpliwości działu prawnego Komisji, sprzeciwiły mu się również inne członkinie unijnej egzekutywy. Jedna z nich powiedziała, że gdyby propozycję głosowano we wtorek, Reding „przegrałaby fatalnie".
Po spotkaniu Reding napisała na Twitterze, że „nie porzuca" tego pomysłu.