Jak mówił na konferencji prasowej w Sejmie poseł PiS Andrzej Adamczyk, z jego informacji wynika, że ruch na budowie odcinka całkowicie zamarł. Dodał, że podwykonawcy - wbrew zapewnieniom resortu transportu - nie otrzymali należnych im pieniędzy za wykonane prace. W piątek i we wtorek z tego powodu podwykonawcy protestowali na rondzie w Wiskitkach i blokowali wyjazdy z budowy - podkreślił Adamczyk. Dodał, że w jego ocenie, na dokończenie odcinka C brakuje 100-150 mln zł.
"Fatum wisi nie tylko nad odcinkiem C, ale nad wszystkimi inwestycjami w Polsce. Wszystko wskazuje na to, że realizacja jest absolutnie zagrożona. Zadajemy pytanie jeszcze urzędującemu ministrowi Nowakowi i jego podwładnym - jaki jest faktyczny stan? (...) Żądamy reakcji ministra i GDDKiA, spotkania z podwykonawcami i zdania relacji, jak faktycznie wygląda nadzór nad polskimi inwestycjami drogowymi" - mówił Adamczyk.
Jak podkreślił poseł PiS Krzysztof Tchórzewski, jego partia od kilku lat zwraca uwagę, że organizacja przetargów i nadzoru jest słaba i w praktyce nie działa. Tchórzewski mówił, że nie jest prawdą, jakoby winnymi zaburzeń w budowach byli polscy przedsiębiorcy. "Najwięksi gracze na rynku zgodnie mówią, że procedury i system inwestycji drogowych w Polsce jest chory, uczestnictwo w nim przypomina wejście do kasyna, ponieważ wszystkie ryzyka obarczają wykonawcę, a żadne zamawiającego" - mówił Tchórzewski.
Liczący 20 km odcinek C autostrady A2 między Warszawą a Łodzią miał początkowo wybudować chiński COVEC. Po wycofaniu się tej firmy odcinek miało dokończyć konsorcjum firm DSS i Bogl a Krysl, po upadłości DSS wykonawcą zostało Bogl a Krysl.