Według organizatorów protestu ok. 2 tysięcy przedstawicieli branży mięsnej przyjechało z całego kraju, by przed Sejmem zaprotestować w obronie kilku tysięcy miejsc pracy, jakie zapewnia im ubój rytualny. Protestujący wskazują także na straty materialne i możliwość upadku wielu przedsiębiorstw mięsnych w wyniku wstrzymania eksportu takiego mięsa.
Organizatorzy protestu skierowali petycję do marszałek Sejmu Ewy Kopacz oraz do premiera Donalda Tuska. Podpisali się pod nią przedstawiciele: Związku Polskie Mięso, Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych (OPZZRiOR) oraz Porozumienia Związków i Organizacji Rolniczych woj. wielkopolskiego, lubuskiego i kujawsko-pomorskiego.
Organizacje te argumentują w petycji, że dalsze utrzymywanie zakazu uboju rytualnego w Polsce spowoduje przejęcie produkcji i rynków przez konkurencyjne, zagraniczne przedsiębiorstwa i trwałą utratę rynków zbytu dla polskich przedsiębiorstw. Podkreślają też, że ubój rytualny dopuszczony jest w 22 krajach UE. W petycji znalazły się postulaty skierowane do decydentów: ochrona miejsc pracy w przemyśle mięsnym, zmiana prawa i zalegalizowanie uboju bez ogłuszania, obrona wizerunku polskiej żywności, powołanie zespołu szybkiego reagowania w przemyśle żywnościowym w sytuacjach kryzysowych, powołanie Agencji Bezpieczeństwa Żywności.
Jak poinformowali organizatorzy manifestacji, petycję w Kancelarii Sejmu przyjął zastępca szefa Kancelarii Jan Węgrzyn. "Czasu na spotkanie się z rolnikami nie znalazł żaden z pięciu wicemarszałków Sejmu" - zauważył Sławomir Izdebski z OPZZRiOR. Także żaden z posłów nie wyszedł do protestujących załóg firm mięsnych i rolników.
Protestujący przeszli następnie przed kancelarię premiera. Z delegacją branży mięsnej spotkał się wiceminister rolnictwa Tadeusz Nalewajk, który poinformował o pracach związanych z nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt, która przewiduje umożliwienie uboju zgodnego z tradycjami religijnymi.