Jakub Łoginow, autor akcji społecznej „Ukraina nie Afryka", od pół roku walczy o obniżenie stawek na połączenia z sąsiadami – Ukrainą, Białorusią.
– Chodzi o to, by operatorzy dostrzegli ten rynek. Ich argumenty, że dziś mało tam osób dzwoni – łatwo odeprzeć. Jeżeli rozmowy są drogie, to trudno o większe zainteresowanie. A przecież jest to duży potencjalnie rynek – w Polsce najliczniejsza mniejszość to Ukraińcy i Białorusini (ok. 100 tys. osób) plus pół miliona emigrantów. Do tego dochodzą setki polskich firm i prowadzących tam biznesy – argumentuje Łoginow.
Na razie bez efektów
Akcje poparło już ponad 1600 internautów. Parlamentarzyści złożyli w tej sprawie kilkanaście interpelacji i interweniowali w Komisji Europejskiej i polskich instytucjach. To chyba jedna z nielicznych spraw, w których współpracują zgodnie posłowie PiS, PO i Ruchu Palikota. Jednak jak na razie – bez rezultatów.
– Absurdalnie wysokie ceny połączeń telefonicznych z Ukrainą, Białorusią (a także z Rosją – red.), nie mają uzasadnienia w realnych kosztach. Dzwoniąc z Polski np. na Ukrainę polski operator płaci ukraińskiemu za odebranie połączenia ok. 60 groszy za minutę, więc uwzględniając jego zarobek, koszt rozmowy nie powinien być wyższy niż 0,8–1 zł. Tymczasem np. w Play minuta kosztuje od 2 zł, a w sieci T-Mobile minuta rozmowy międzynarodowej kosztuje aż 1,96 zł, u innych operatorów w ofertach standardowych niewiele mniej. A w roamingu nawet 5 złotych za minutę połączenia odebranego – dodaje Łoginow.
Sprawdziliśmy i roamingowe stawki oferowane przez T-Mobile faktycznie do niskich nie należą. W taryfach pre-paid można znaleźć tańsze połączenia międzynarodowe na Ukrainę niż wspomniane 2,5 zł (w Tak-Taku koszt to 1,71 zł), ale w roamingu w usłudze pod marką Tak-Tak za połączenie – czy to przychodzące, czy wychodzące – płaci się zgodnie z taryfą 6,05 zł.