Paweł Borys: OFE nie miały dać wyższych emerytur

Stworzenie OFE nie powodowało, że gromadzimy więcej kapitału, podzielono bowiem tylko składkę emerytalną 19,52 proc. na dwie części i 7,3 proc. zaczęliśmy wpłacać do OFE, a resztę do ZUS. Dalej kapitału było tyle samo - mówi Paweł Borys, prezes PFR.

Publikacja: 04.06.2019 18:24

Paweł Borys, prezes PFR.

Paweł Borys, prezes PFR.

Foto: materiały prasowe

Zgodnie z oczekiwaniami ekspertów rynku kapitałowego, rząd przedstawił projekt ustawy, która ma rozwiązać problem Otwartych Funduszy Emerytalny. Eksperci mówili, że powinno to nastąpić jeszcze przed startem Pracowniczych Planów Kapitałowych. Projekt zakłada likwidację OFE. Dobrze się stało, że pojawił się właśnie teraz?

Paweł Borys: Bardzo dobrze. Chodzi o to, aby rozwiązania emerytalne dla Polaków były zróżnicowane, zrozumiałe oraz łatwo dostępne i budzące zaufanie. Propozycje zmian emerytalnych przedstawione przez premiera Mateusza Morawieckiego 3 lata temu i sukcesywnie wdrażane, mają dwa zasadnicze cele: zapewnić wyższe bezpieczeństwo finansowe na emeryturze i wzmocnić gospodarkę. Wyzwaniem, z którym się mierzymy jest oczekiwany spadek wysokości przyszłych świadczeń emerytalnych. Dotyczy to głównie osób młodych, które mają dziś mniej niż 40 lat. Stopy zastąpienia, czyli relacja emerytur do wynagrodzeń, spadnie w ich przypadku o połowę, czyli z około 55 proc., do nawet 25 proc. Obecna średnia emerytura mężczyzny to około 2,8 zł brutto, a kobiety 1,7 zł brutto. Proszę sobie wyobrazić, że będzie o połowę mniej. Upowszechnienie dodatkowych form gromadzenia kapitału emerytalnego jest niezbędne dla zapewnienia bezpiecznego rozwoju społeczno-gospodarczego.

To skutek starzenia się polskiego społeczeństwa?

To skutek zmiany systemu w 1999 r., kiedy stworzono OFE i system zdefiniowanej składki. Czyli mamy taką emeryturę, ile odprowadzimy składek na konto w ZUS. Tyle, że osoby, które w 1999 r. pracowały mają jeszcze tzw. kapitał początkowy i on pozwala wypłacać wyższe świadczenia. Młode pokolenie czekają niskie emerytury, choć trzeba podkreślić, że emerytura dożywotnia z ZUS daje konstytucyjne podstawowe bezpieczeństwo finansowe i warto wybierać takie formy zatrudnienia, które pozwalają odprowadzać składki na naszą przyszłą emeryturę. Trzeba także podkreślić, że reforma 1999 r. zapewnia długoterminową stabilność finansów publicznych. Proces starzenia się społeczeństwa powoduje, że finansujących system repartycyjny w ZUS będzie mniej i zwyczajnie nie stać nas na wyższe świadczenia. Podwyższenie składki też nic nie da, bo to tylko przerzucenie problemów na młode pokolenie.

A OFE nie miały zapewnić wyższych emerytur?

Ekonomicznie jest dość oczywiste, że nie! Bowiem, stworzenie OFE nie powodowało, że gromadzimy więcej kapitału, podzielono bowiem tylko składkę emerytalną 19,52 proc. na dwie części i 7,3 proc. zaczęliśmy wpłacać do OFE, a resztę do ZUS. Dalej kapitału było tyle samo, tym bardziej, że przez ostatnie 20 lat stopa zwrotu z inwestycji w OFE jest zbliżona do stopy waloryzacji w ZUS. Filar kapitałowy jest potrzebny, ale nie w takim modelu jak OFE. Nie może być to niejasne pomieszanie pomiędzy sektorem publicznym i prywatnym. Trzeba jasno powiedzieć, że ZUS to jest system obowiązkowy, powszechny, publiczny, oraz budować dodatkowe rozwiązania emerytalne prywatne w postaci Pracowniczych Planów Kapitałowych i Indywidualnych Kont Emerytalnych, na które wpłyną środki przenoszone z OFE. Wtedy jest jasne dla każdego, co jest prywatne i dziedziczone jak PPK i IKE, a co publiczne. W efekcie upowszechni się system umożliwiający efektywne gromadzenie dodatkowych oszczędności emerytalnych, inwestowanych i służących realnie zwiększeniu naszego bezpieczeństwa finansowego po ustaniu aktywności zawodowej.

Aktywa OFE, już pan o tym wspomniał, mają być przeniesione albo na prywatne Indywidualne Konta Emerytalne albo do ZUS. Od części przeniesionej na IKE rząd pobierze 15-proc. opłatę przekształceniową. Po co ta opłata? Słychać głosy oszczędzających w OFE, że to skok na ich kasę.

Uczestnik OFE nic nie traci na tej propozycji w stosunku do obecnego stanu. Po pierwsze każdy ma wybór, między IKE, a ZUS. I to nie jest trudny wybór, bowiem niezależnie od tego co wybierzemy, tyle samo środków wpłynie na nasze konta. Bardziej zależy to od osobistych preferencji. Trzeba pamiętać, że emerytura wypłacana z ZUS podlega podatkowi dochodowemu, którego stawki to 18 i 32 proc. Jeśli przenosimy oszczędności na IKE - czyli je prywatyzujemy, bo przecież Trybunał Konstytucyjny orzekł, że oszczędności gromadzone w OFE, to pieniądze publiczne – pojawia się zryczałtowana opłata w wysokości 15 proc., która jest ekwiwalentem tego, co każdy płaciłby jako podatek dochodowy w ZUS przy wypłacie emerytury. Opodatkowanie tych pieniędzy na początku, czy na końcu nie wpływa na wartość naszego kapitału. Jestem przekonany, że pobranie jednej opłatyna początku to dobre rozwiązanie. Potem, przy wypłacie tych pieniędzy, nie będzie już żadnego podatku. Ani dochodowego, ani od zysków kapitałowych. To bardziej stabilne rozwiązanie. Nie ma ryzyka, że kiedyś znajdzie się minister finansów, który powie, że stawki podatku muszą być wyższe. Ponadto, ZUS w wyniku tych zmian ma niższe przychody z tzw. suwaka, a ta opłata zasila Fundusz Ubezpieczeń Społecznych i finansuje wypłatę emerytur. W efekcie zmiany są możliwie neutralne dla uczestnika OFE i finansów publicznych. W długim okresie pozytywne, bo o ok. 0,2-0,3 proc. PKB poprawia się wynik ZUS, a na IKE może powstać dodatkowy kapitał emerytalny.

Część obserwatorów twierdzi jednak, że jeśli do tych 15 proc. opłaty za przeniesienie pieniędzy z OFE na IKE doliczyć inflację, to jest to więcej niż 18 proc. PIT, które będzie pobierane w przyszłości przy wypłacie emerytury.

Matematycznie to jest dokładnie to samo. Na początku, przy przeniesieniu pieniędzy z OFE na IKE, pobieramy jedynie opłatę od kapitału. Na końcu, przy wypłacie emerytur z ZUS, od kapitału i zysku. Wychodzimy na tę samą kwotę. Dlatego to uczciwe rozwiązanie, a uwagi dotyczą bardziej percepcji, a nie tego, ile będziemy mieli środków z OFE.

Rząd chce, żeby większość aktywów OFE trafiła na IKE. Liczy, że właśnie tam przekieruje swoje oszczędności 80 proc. członków Otwartych Funduszy Emerytalnych. Ten kierunek ma być zresztą przy przenoszeniu aktywów traktowany domyślnie. Dlaczego rządowi tak na tym zależy?

Budżet i finanse publiczne są w bardzo dobrej kondycji. Cel nie jest więc fiskalny, chodzi tu o odbudowę zaufania. Mówiono nam kiedyś, że środki z OFE będą naszymi prywatnymi oszczędnościami, dziedziczonymi, które będziemy mogli wypłacać z funduszy po osiągnięciu wieku emerytalnego. Przekształcenie OFE w IKE to umożliwia, jednocześnie chroniąc wartość tych środków poprzez rozwiązania zapobiegające nacjonalizacji akcji spółek na GPW oraz zwiększeniu ich podaży.

Część ekonomistów twierdzi co innego. Mówią, że w budżecie jest deficyt, a rząd potrzebuje pieniędzy na sfinansowanie nowych obietnic składanych wyborcom.

Ale to jest niezgodne z faktami. Finanse są w bardzo dobrej sytuacji. Rząd nie zabiera pieniędzy z OFE. Opłata przekształceniowa, którą chce pobrać, to nieco ponad 8 mld zł rocznie, przez dwa lata. Ona może decydować czy w budżecie jest nadwyżka, czy deficyt. Trzeba też jednak pamiętać, że zmiany w OFE powodują, iż znika suwak, z którego do ZUS trafia co roku około 2-3 mld zł rocznie. Opłata przekształceniowa sprawi więc, że luka, która w efekcie powstanie w ZUS, przez pierwsze 10 lat będzie mniejsza. Ale wynik netto tej całej operacji z perspektywy finansów publicznych w tym okresie to minus 4 mld zł. Ponadto propozycje utworzenia PPK i zmian w OFE był przedstawione 3 lata temu. W tym czasie odbyła się szeroka debata, w tym z parterami społecznymi, czego efektem są te propozycje.

Mówi się, że zagrożeniem dla tego systemu może być w przyszłości jednorazowa wypłata przez członków IKE pieniędzy przeniesionych tam z OFE.

Nie zgadzam się z tym. Niestety po 20 latach OFE, mamy tam stosunkowo niewielkie oszczędności. Średnio to jest 10,5 tys. zł na jednego członka OFE. To jest ekwiwalent czterech świadczeń emerytalnych. Nie ma więc wielkiego znaczenia, czy się to wypłaci w jednym, czy w cztery miesiące. Głównie chodzi o zachęcenie do gromadzenia dodatkowych oszczędności. Jeżeli coś jest prywatne, to nie powinno się mówić, co każdy ma robić z tymi pieniędzmi.

A nacjonalizacja spółek prywatnych poprzez ZUS? Jeśli trafi do niego duża część aktywów OFE, państwo stanie się dużym akcjonariuszem w wielu z nich.

Domyślność przeniesienia aktywów OFE na IKE sprawia, że nie ma ryzyka nacjonalizacji spółek notowanych na giełdzie. To rozwiązanie ważne z perspektywy ochrony wartości tych aktywów. Jeśliby bowiem zbyt dużo tych aktywów trafiło do Funduszu Rezerwy Demograficznej czy do ZUS, Fundusz miałby za duże pakiety w spółkach, a to mogłoby za sobą pociągnąć spadki ich notowań. A tu chodzi o to, by dać bodziec do rozwoju rynku kapitałowego, bo to oznacza wzrost wartości tych aktywów. Na giełdzie OFE mają dziś zainwestowane niemal 130 mld zł.

Ale ZUS dał sygnał, że chce powalczyć o pieniądze zgromadzone w OFE. Chce informować członków OFE, że waloryzacja świadczeń, które wypłaca jest znacznie wyższa niż stopa z inwestycji w akcje czy w obligacje. To może zaburzyć plan rządu, który zakłada, że zdecydowana większość tych pieniędzy trafi na IKE.

Prezes ZUS popiera tę reformę. Nie mówi, że będą walczyli o pieniądze z OFE. ZUS będzie natomiast robił coś bardzo pozytywnego - za pośrednictwem swoich doradców emerytalnych chce pokazywać jak będzie wyglądał system emerytalny po zmianach, na czym one polegają, jak będą wyglądały nasze świadczenia. Nie odbieram więc tego jako zapowiedź walki o pieniądze z OFE, raczej jako edukowanie społeczeństwa, a to jest bardzo potrzebne i blisko współpracujemy jako PFR z ZUS, aby taką kampanię informacyjną prowadzić.

Aktywami, które ma ZUS zarządzał dotąd Fundusz Rezerwy Demograficznej. Można powiedzieć, że ZUS sam decydował co z nimi robić. W tej chwili ma to przejąć Polski Fundusz Rozwoju. Będzie zarządzał tymi aktywami poprzez swoje TFI. Po co ta zmiana?

Funkcjonowanie FRD nie ma od lat żadnego sensu z perspektywy finansów publicznych. Fundusz miał być buforem finansowym na moment, w którym nasze społeczeństwo zacznie się szybko starzeć. Z FRD do systemu emerytalnego miały w takim momencie trafiać dodatkowe pieniądze, po to by wyrównać niedobory wywołane niekorzystnymi zmianami demograficznymi. Tymczasem jednak 85 proc. tego co ma FRD, a więc prawie wszystko, inwestowane jest w obligacje skarbowe. I gdy mówi się, że Fundusz ma dobre wyniki, to jest to ekonomicznie nieporozumienie. To jest bowiem gra o sumie zerowej. Fundusz otrzymuje wprawdzie odsetki od skarbu państwa i pokazuje, że ma wyniki, ale z drugiej strony inny departament w Ministerstwie Finansów, wypłaca te odsetki z budżetu. Efekt dla finansów państwa jest zerowy. To nie jest zarzut pod adresem ZUS. Tak to ktoś kiedyś wymyślił, ale trzeba tę konstrukcję zmienić, bo ona nie ma żadnego uzasadnienia. Równie dobrze można by FRD zlikwidować.

Teraz, przy okazji likwidacji OFE, jest szansa na stworzenie nowoczesnego państwowego funduszu emerytalnego, który gromadzi bufor bezpieczeństwa finansowego dla przyszłych pokoleń. Takiego jaki ma wiele krajów na świecie, choćby Kanada, Szwecja, Irlandia, Holandia czy Australia. Profesjonalny sposób zarządzania jest zwykle w połowie aktywny i bardzo zróżnicowany. Zwykle fundusze inwestują 1/3 na rynku akcji, niekoniecznie tylko krajowych, 1/3 inwestowana jest w projekty na rynku prywatnym, zwykle w infrastrukturę, budownictwo mieszkaniowe, ale też w fundusze innowacyjne, a pozostała 1/3 w rynek obligacji skarbowych czy korporacyjnych. To zapewnia dużą dywersyfikację tych inwestycji, daje potencjał wysokiej stopy zwrotu, bo zwrot z inwestycji infrastrukturalnych to 8-12 proc. Stopy procentowe są niskie, więc na samych obligacjach zarabia się mało. Trzeba to zmienić. Dodatkowo, jeśli z pieniędzy tego funduszu będą finansowane inwestycje w jakiś terminal, czy budowę autostrady, to będzie to korzystne dla gospodarki tak działają te fundusze na świecie.

A nie jest tak, że przekazując zarządzanie do TFI PFR, rząd chce też zapobiec nagłej wyprzedaży akcji, które trafią do portfela FRD?

To inny ważny aspekt tej operacji. Jeżeli do ZUS przejdzie 10-20 proc. uczestników OFE, to będzie to między 16 a 30 mld zł, ulokowane w blisko 300 różnych instrumentach finansowych, w Polsce i za granicą. Bo tak dziś inwestują OFE. FRD - to nie jest zarzut, tak to zostało skonstruowane – nie posiada wiedzy, umiejętności, ani zespołu, do zarządzania takimi instrumentami finansowymi, w takiej skali. I nie jest do tego powołany, bo ZUS nie jest firmą inwestycyjną. Można więc stworzyć z FRD, i warto to zrobić, państwowy nowoczesny fundusz emerytalny, zarządzający - łącznie z tym co już w nim jest - 60 mld zł w sposób bezpieczny, efektywny i dający też szansę na wysoką stopę zwrotu. Taki, który będzie tworzył realny bufor finansowy dla systemu emerytalnego, a jednocześnie wspierał gospodarkę poprzez zasilanie inwestycji infrastrukturalnych.

CV:

Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, który odpowiada m.in. za wdrożenie programu Pracowniczych Planów Kapitałowych. Wcześniej zarządzał programami emerytalnymi dla polskich instytucji finansowych, takich jak Narodowy Bank Polski oraz Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie. Pracował też m.in. w Grupie Deutsche Bank, w DSW - drugiej największej firmie zarządzania aktywami na świecie, a także jako dyrektor zarządzający w PKO Banku Polskim.

Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Złote Spinacze 2024 rozdane! Kto dostał nagrody?