Niedzielne pogłoski, że Franz może opuścić Lufthansę potwierdziły się w pełni w poniedziałek. Roche i Lufthansa opublikowały jednocześnie swoje komunikaty potwierdzające to, co napisał niedzielny „Die Welt".
Franz ma zostać wybrany na stanowisko szefa szwajcarskiego giganta dopiero 4 marca 2014. I to też pod warunkiem, że WZA Roche pozytywnie oceni jego kandydaturę. Przy tym jego kontrakt w Lufthansie wygasa dopiero 31 maja 2014 i zanim odjedzie musi „pozamykać" wiele spraw w Lufthansie. Wiadomo natomiast, że z całą pewnością tego dnia ustąpi dotychczasowy prezes Roche, Franz B. Humer, bo idzie na emeryturę. Natomiast Franz jest w szwajcarskiej firmie doskonale znany, bo od 2011 roku, kiedy to wszedł do jego rady nadzorczej.
Przy tym nie wszystko jest na 100 procent pewne, ponieważ rodzina Hoffman-Oeri, do której należy pakiet większościowy akcji (50,01 proc.) kilkakrotnie podkreślała, że na stanowisku zwolnionym przez Franza Humera najchętniej widziałaby kogoś z wewnątrz firmy, nie mówiąc o tym, że powinien również mieć doświadczenie w branży farmaceutycznej. Z pewnością będzie się liczyło, że jest niemieckojęzyczny, zna Szwajcarię, jest jednym z najlepszych menedżerów w Europie, ale już budzi wątpliwości, czy da sobie radę w skomplikowanym systemie politycznym tego kraju.
Dla samego Franza z pewnością szansa na wyższe zarobki, ale i możliwość osiedlenia się w Szwajcarii, gdzie pomieszkiwał od czasów, kiedy był prezesem narodowego przewoźnika, Swissa. Wtedy też niejednokrotnie musiał spotykać się z politykami, bo linia wymagała gruntownej przebudowy. Teraz w Szwajcarii mieszka jego żona i pięcioro dzieci, które chodzą do szwajcarskich szkół. A on sam dolatuje tam, kiedy tylko może.
Dla Lufthansy odejście Franza, to poważny problem. Wcześniej jego szef — Wolfgang Mayrhuber wysłał go, żeby poterminował w Swissie i nauczył się zarządzania linią lotniczą, która jest mniejsza od Lufthansy. Wychowywał sobie Franza, tak jak on sam był ćwiczony przez swojego zwierzchnika — Juergena Webera.