Decyzja o zamknięciu zakładów marki Holden w stanach Południowa Australia i Victoria - zatrudniających 2900 ludzi - jest najnowszym ciosem dla przemysłu maszynowego tego kraju, a motoryzacji szczególnie.
- Niezależnie od sposobów stosowania liczb nasz przypadek długoterminowej działalności biznesowej i montownia samochodów w tym kraju po prostu nie opłaca się - oświadczył dziennikarzom w fabryce GM w Adelaidzie generalny dyrektor Mike Devereux.
Decyzja o zaprzestaniu produkcji pojazdów marki Holden, będącej od dawna powodem do dumy narodowej, zwiększy nacisk na rząd premiera Tony Abbotta, który stara się opanować spowolnienie gospodarki wartej 1,5 bln dolarów, bo trwający od 10 lat boom inwestycyjny w surowce słabnie.
Szef koncernu z USA, Dan Akerson stwierdził, ze decyzja jest wynikiem "doskonałej burzy" ujemnych czynników wpływających na australijski sektor motoryzacji, m.in. długotrwała silna pozycja dolara australijskiego, Wysokie koszty produkcji i mały, rozdrobniony i mocno konkurencyjny rynek wewnętrzny.
W maju Ford zapowiedział zamknięcie obu australijskich fabryk w październiku 2016 z tych samych przyczyn.