Na początku roku Ministerstwo Środowiska podjęło decyzję, że koncesja na poszukiwanie metali w okolicach Bytomia Odrzańskiego przypadnie firmie Leszno Copper. Stoi za nią potężny kapitał – jest zależna od Miedzi Copper Corp., należącej do funduszu inwestycyjnego Lumina Capital, którego udziałowcem jest m.in. PanAmerican Silver, jeden z największych – obok KGHM – producentów srebra na świecie.
Ta decyzja wywołała duże kontrowersje. Po raz pierwszy tak duże złoża na terenie Polski przypadły zagranicznej firmie. KGHM, który także starał się o tę koncesję, został odprawiony z kwitkiem.
Według szacunków w złożu znajduje się ok. 2,2 mld ton rudy miedzi. To tereny strategiczne dla KGHM, ponieważ przylegają bezpośrednio do obszarów, na których koncern prowadzi już wydobycie.
Dlatego spółka złożyła odwołanie od decyzji. A minister środowiska Maciej H. Grabowski unieważnił wcześniejszą decyzję i polecił rozpatrzyć sprawę jeszcze raz.
Na polecenie premiera sprawę badało też ABW. W raporcie, do którego dotarła „Rz", ABW sformułowała poważne zastrzeżenia do procesu koncesyjnego. Eksperci Agencji zarzucili urzędnikom resortu środowiska, że przeciągali decyzję o wydaniu koncesji, na czym skorzystało Leszno Copper. Czemu? Bo KGHM złożył swą ofertę w kwietniu 2012 r. i powinna ona zostać rozpatrzona w ciągu dwóch miesięcy. Tyle że nie została. A w sierpniu swój wniosek na to samo złoże wniosła firma Leszno Copper i to ona dostała koncesję. – Wszystkie wnioski były uzupełniane aż do kwietnia 2013 r. Każda modyfikacja powodowała konieczność ponownej analizy materiału – przekonuje Grzegorz Zygan z Ministerstwa Środowiska.