Największym zagrożeniem dla branży jest nie chimeryczny rynek europejski i fakt, że tegoroczna sprzedaż będzie z pewnością nadal mniejsza o jedną czwartą od ostatniego przedkryzysowego roku. Producentów martwi spadek kursu rubla, fatalne nastroje konsumentów w Rosji i zagrożenie, że kryzys gospodarczo-polityczny rozleje się na kraje ościenne.
Luksus wciąż w cenie
Oczekiwania na ten rok są więc pesymistyczne. Ale już na lata 2015–2016 wzrost sprzedaży prognozują praktycznie wszyscy producenci aut, którzy biorą udział w Międzynarodowym Salonie Samochodowym Mondial Auto w Paryżu. Już teraz większość koncernów mówi o niewielkim wzroście sprzedaży, zwłaszcza aut całkowicie nowych, napakowanych gadżetami i oszczędnych, jeśli chodzi i o paliwo, i o serwis.
– Dobrze jest w Wielkiej Brytanii, nieźle w Niemczech, zadowoleni jesteśmy z wyników w Polsce, która ciągle nas zaskakuje. Ale w Rosji wszyscy już zaczynają mieć kłopoty – mówi „Rz" Herbert Diess, odpowiadający w zarządzie BMW Group za strategię. BMW jest i tak w dobrej sytuacji, bo jeśli cokolwiek na rynku rosyjskim jeszcze dobrze się sprzedaje, to właśnie auta z segmentu premium.
Na przykład problemów nie ma Rolls-Royce. Tyle tylko że większość aut zamawianych przez rosyjskich klientów jest dostarczana poza ich krajem.
Nie wszyscy zwątpili
– Nie ma takiej możliwości, żebyśmy w jakikolwiek sposób ograniczyli w Rosji inwestycje czy planowali zmniejszenie naszej obecności w tym kraju – zapewnia „Rz" Carlos Ghosn, prezes Renault Nissan Alliance. Koncern stworzył w tym kraju joint venture z AvtoVazem. – Wcześniej czy później rynek ruszy i ludzie znów zaczną kupować auta – dodaje Ghosn.