Polskie firmy, w przeciwieństwie do zachodnich, w tym przede wszystkim amerykańskich korporacji, z dużym dystansem podchodzą do możliwości wykorzystywania przez pracowników prywatnego sprzętu IT w wypełnianiu obowiązków zawodowych (tzw. BYOD – Bring Your Own Device). – Granica między życiem zawodowym a prywatnym się zaciera. Gdy jesteśmy poza biurem chcemy mieć możliwość swobodnego korzystania z firmowych zasobów, jak kalendarz czy poczta – zauważa Tomasz Stępiński-Ustasiak, kierownik Wydziału Integracji Rozwiązań IT w Orange.
Do popularyzacji BYOD przyczyniają się też zmiany na rynku pracy. Życie zawodowe podejmuje tzw. generacja X, dla której nowinki technologiczne są chlebem powszednim i która nie chce pracować przykuta do służbowego biurka.
Główną przeszkodą w popularyzacji BYOD są obawy związane z bezpieczeństwem danych. – BYOD w Polsce nadal jest postrzegany przez część szefów działów IT lub osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w firmach jako zagrożenie – przyznaje przedstawiciel Orange Polska. Dlatego, aby pogodzić sprzeczne interesy, komputery pracowników wyposaża się w aplikacje kontrolujące oraz darmowe licencje programów antywirusowych i firewall.
Problemem są również sztywne regulacje prawne obowiązujące w naszym kraju. – Idea BYOD nie stoi w sprzeczności z przepisami polskiego prawa pracy czy regulacjami dotyczącymi ochrony danych osobowych. Jest to forma organizacji pracy, którą kodeks przewiduje w przypadku tzw. telepracy – twierdzi jednak Adam Brzeziński, specjalista od prawa pracy z kancelarii Mrowiec Fiałek i Wspólnicy. Zwraca równocześnie uwagę, że firmy, które przejdą na BYOD, muszą uregulować kwestię osobistych danych, np. zdjęć, przechowywanych na prywatnych komputerach.
Specjaliści są przekonani, że polskie firmy stopniowo będą przechodziły na BYOD, bo oznacza to dla nich spore oszczędności. Dla przedsiębiorstwa zatrudniającego 10 tys. pracowników, z których 70 proc. używa komputera i laptopa, wymienianych co trzy–cztery lata, oszczędności mogą sięgnąć nawet 9–10 mln zł rocznie.