Taras: Górnikom trzeba mówić prawdę

Jeśli nie zostaną dokonane działania restrukturyzacyjne, takie jak redukcja zatrudnienia, nową Kompanię Węglową czeka taka sama przyszłość jak obecną. Niestety... – twierdzi były prezes tej spółki w rozmowie z Barbarą Oksińską.

Publikacja: 08.03.2015 23:01

Taras: Górnikom trzeba mówić prawdę

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Rz: Żałuje pan słów: „ratowanie Kompanii Węglowej to reanimacja trupa"?

Gdybym żałował, byłbym niepoważnym człowiekiem. Mówiłem to z pełną świadomością i dziś powtórzyłbym to samo. Zresztą późniejsze diagnozy i działania rządu potwierdziły, że sytuacja spółki jest tak dramatyczna, iż Kompanii Węglowej w obecnym kształcie nie da się uratować. Można z niej, co najwyżej, pobrać jeszcze jakieś organy rokujące zdolność do rynkowego funkcjonowania.

Ale te słowa kosztowały pana utratę stanowiska...

Rozumiem, że moja wypowiedź zabolała wszystkich – pracowników spółki, związki zawodowe, może też właściciela. Trzeba jednak umieć uczciwie spojrzeć prawdzie w oczy. Tym bardziej gdy w grę wchodzi ratowanie polskiego górnictwa, jeśli nie całego, to wszystkich tych kopalń, które mają jeszcze przed sobą przyszłość. Rada nadzorcza jednak zupełnie inaczej uargumentowała odwołanie mnie ze stanowiska.

Pogarszające się wyniki finansowe KW, brak dialogu z załogą...

Wszystkie te argumenty są absurdalne. Z załogą prowadziłem rozmowy od samego początku. Były zarówno oficjalne spotkania ze związkami zawodowymi, jak i indywidualne z liderami związkowymi. Dodam, że te nieformalne rozmowy były bardzo otwarte i uczciwe. Trudno też oczekiwać, by wyniki KW poprawiły się bez wdrożenia planu naprawczego. A taki racjonalny plan mój zarząd przygotował już w lipcu 2014 r. Był on bardzo podobny do tego, który 7 stycznia tego roku ogłosił rząd. Problem w tym, że za mojej kadencji na realizację takiego programu naprawczego rząd się nie zgadzał. Tworzyliśmy więc jego kolejne modyfikacje, które wciąż były kontestowane przez związki zawodowe. Podobnie zresztą jak w przypadku rządowego projektu, który po porozumieniu ze związkami wygląda już zupełnie inaczej. W sytuacji, gdy nie ma zgody właściciela na wprowadzenie koniecznych zmian, kompetencje zarządu się kończą. W takich warunkach nie można przeprowadzić żadnej restrukturyzacji. Dlatego argumentacja rady nadzorczej – w mojej ocenie – była niepoważna.

W pewnym momencie stał się pan dla rządu niewygodny?

Nie jestem politykiem i trudno mi oceniać polityczne decyzje. Żeby była jasność: nie mam pretensji do rządu, bo doskonale rozumiem jego sytuację. Trudno działać, gdy jest się obstawionym lufami z kilku stron. Z jednej strony pistolet do głowy przystawiają związkowcy, z drugiej jest pistolet unijny, a jeszcze z innej – pistolet wyborczy. Pamiętajmy, że obecny rząd nie ponosi winy za sytuację w polskim górnictwie. To kwestia zaniedbań sprzed 2004 r., zanim Polska weszła do Unii Europejskiej. To wtedy trzeba było myśleć jak ochronić polski przemysł wydobywczy. Już wtedy wiadomo było, jaki jest stosunek UE do węgla i do ochrony środowiska. Ze strony ówczesnych polskich władz nikt jednak nie myślał o górnictwie w ten sposób, by zapewnić mu bezpieczeństwo polityczne i ustawowe. Dziś już niewiele można zrobić.

Polski węgiel nie ma przyszłości?

To nie tak. Nie jest prawdą, że przed polskim górnictwem nie ma żadnych szans, albo że już jutro się ono skończy. Tak długo, jak w Polsce działać będą elektrownie węglowe, tak długo będzie popyt na to paliwo. Krajowej energetyki, która dziś jest oparta głównie na węglu, nie zmieni się w ciągu 20 czy 30 lat. Nie zmienia to jednak faktu, że zapotrzebowanie na ten surowiec będzie spadać. Dlatego część kopalń musi zniknąć z rynku – to nieuniknione. Zostaną te, które będą najbardziej wydajne, które zdołają przystosować się do zmieniającej się rzeczywistości. Należy górnikom mówić prawdę: część kopalń zostanie zamknięta w ciągu najbliższych 20 lat, bo na to nie mamy wpływu. Dlatego trzeba górnikom zaproponować alternatywę, stworzyć im nowe miejsca pracy.

Przejście z państwowej spółki, gdzie górnicy mają masę dodatków do pensji, do prywaciarza to dla nich kiepska alternatywa.

Bez przesady. Myślę, że dla pracowników najważniejsza jest trwałość zatrudnienia i dobre wynagrodzenie. Obecnie, zamiast trwonić pieniądze na nierentowne kopalnie, można je wydać na tworzenie nowych miejsc pracy na Śląsku. To, czy firma jest państwowa, ma znaczenie jedynie dla liderów związkowych, którzy w prywatnych przedsiębiorstwach nie mieliby tak mocnej pozycji.

Dlaczego związkowcy mają tak dużą władzę?

Bo od lat było z tym wygodnie wszystkim. Zauważmy, że model sprawowania władzy przez liderów związkowych ukształtował się w momencie, gdy związkowcy zdali sobie sprawę, że prywatyzacja firmy pozbawia ich władzy i wpływów. Przecież na Śląsku istnieje cała siatka powiązań pomiędzy związkowcami, biznesem i polityką. Nikt nie chciał tego ruszać, bo tak było wygodnie. Tym bardziej gdy koniunktura na rynku węgla sprzyjała i kto tylko mógł, żerował wówczas na spółkach węglowych. W pewnym momencie koniunktura zmieniła się, pogarszając wyniki finansowe producentów węgla. Okazało się, że matematyka jest jedna dla wszystkich i dotychczasowy model funkcjonowania górnictwa musi upaść. I upadnie, to tylko kwestia czasu.

Receptą byłaby prywatyzacja kopalń?

Z pewnością rozwiązałaby to wiele problemów. Państwo mogłoby nadzorować jedynie kilka zakładów, kluczowych z punktu widzenia dostaw dla energetyki. Reszta powinna znaleźć się w prywatnych rękach. Mamy przykłady prywatnych Bogdanki i Silesii, które radzą sobie dobrze mimo złych warunków rynkowych.

Ile może kosztować restrukturyzacja KW?

Szacuję, że ok. 7 mld zł w ciągu dwóch–trzech lat. Przecież spółka generuje 1,5 mld zł straty gotówkowej rocznie i ma do spłacenia zobowiązania sięgające 4 mld zł. Odkładanie decyzji o mocnej redukcji kosztów tylko powiększy ten rachunek.

Ale w wynegocjowanym przez rząd porozumieniu ze związkami zawodowymi nie widzę działań zmierzających do wyraźnego cięcia kosztów.

Jaka przyszłość przed nową KW?

Taka sama jak przed Kompanią Węglową. Niestety... Jeśli nie zostaną dokonane działania restrukturyzacyjne, takie jak redukcja zatrudnienia – przede wszystkim na powierzchni, ale i na dole, jeśli nie nastąpi usprawnienie procesów produkcyjnych i ograniczenie nierentownych zasobów, nie widzę szans na trwałe odzyskanie płynności finansowej przez nową KW. Nie są aż tak istotne pensje górników, bo – w mojej ocenie – nie są one wygórowane. Istotna jest liczba pracowników, bo kopalnie Kompanii Węglowej od lat obciążone są przerostem zatrudnienia. Prowadzą one też rabunkową eksploatację złoża, podczas gdy powinny skupić się tylko na rentownych i efektywnych parcelach tego złoża.

Takie rozwiązania starałem się forsować jako prezes i – jak rozumiem – przewiduje je również przedstawiony biznesplan nowej KW. Oczywiście związki mówią „nie!".

CV

Mirosław Taras stał na czele Kompanii Węglowej od kwietnia do listopada 2014 r. Z branżą węglową związany jest od kilkudziesięciu lat. Był prezesem Lubelskiego Węgla Bogdanka, doradzał firmie wydobywczej PD Co należącej do australijskiego Prairie Mining. Ukończył Akademię Górniczo-Hutniczą.

Biznes
Łączą się dwaj najwięksi operatorzy telewizji kablowej w USA
Biznes
Postulaty gospodarcze kandydatów na Prezydenta. Putin nie przyleciał do Turcji
Biznes
Brytyjski koncern Jaguar nie planuje produkcji samochodów w USA
Biznes
Tysiące dronów Macierewicza wreszcie dolecą. MON kupuje Warmate’y
Biznes
Sankcje na Rosję uzgodnione. Kolejne setki miliardów dla USA