Brytyjski rząd chce na nowo rozpalić silnik gospodarczy na północy kraju – służyć ma temu program Northern Powerhouse, który ma przełożyć się m.in. na wzmocnienie systemu transportowego, łączącego główne ośrodki miejskie, takie jak Glasgow i York. Te regiony najmocniej odczuły skutki likwidacji górnictwa węgla kamiennego. I odczuwają nadal, bo w tym roku zamknięte zostaną ostatnie trzy kopalnie głębinowe. Kilka tygodni temu nieoczekiwanie władze kopalni w Hatfield ogłosiły wstrzymanie wydobycia. Zakład zatrudniał ponad 400 osób i od 2013 r. był zarządzany przez pracowników. Położona na południe od York kopalnia starała się o wsparcie finansowe rządu, ale nieoczekiwanie jej władze poinformowały, że zakład nie jest w stanie dłużej działać. Nie wytrzymał presji wywołanej przeceną węgla na globalnych rynkach oraz rosnących kosztów emisji dwutlenku węgla. Przez ostatnie tygodnie przy zakładzie piętrzyły się coraz większe zwały węgla, którego nie udało się sprzedać. Mieszkańcy Hatfield zapowiedzieli na weekend protesty i manifestacje przeciw likwidacji miejsc pracy.
Zamknięcie kopalni w Hatfield oznacza, że ten rok będzie ostatnim w historii brytyjskiego sektora głębinowej eksploatacji węgla. W czasach świetności dziesiątki zakładów w Durham, York i Południowej Walii zatrudniały ponad milion mężczyzn. Ale z czasem konkurencyjność brytyjskiego węgla spadała, a sektor z silnika gospodarki zmienił się w jej hamulec. W latach 80-tych rząd Margaret Tatcher rozpoczął proces restrukturyzacji, który doprowadził do zamknięcia większości kopalni węgla – blisko 40 zakładów zostało zamkniętych do 1989 r., kolejne 14 w 1991 r.
Dzisiaj w Wielkiej Brytanii działają dwie ostatnie głębinowe kopalnie węgla - w hrabstwach York i Nottingham. Ale również ich dni są policzone – obydwa zakłady mają zostać zamknięte do końca tego roku, kładąc kres pewnej epoce w historii brytyjskiej gospodarki.