Firmy uczestniczące w wojskowych przetargach mają coraz większe zastrzeżenia do procedur, które pozwalają MON kontraktować dostawy sprzętu ogromnej wartości.
- Daleko im do pełnej przejrzystości - twierdzą przedstawiciele jednego z koncernów, który uczestniczył w negocjacjach technicznych poprzedzających postępowanie w sprawie dostaw ważnego uzbrojenia, ale nie doczekał się uzasadnienia decyzji, dlaczego ostatecznie przegrał i czemu w toku postępowania urzędnicy MON ani razu nie zapytali o cenę oferty.
Śmigłowce do sądu
Krzysztof Krystowski, szef innej firmy, śmigłowcowej spółki PZL Świdnik, przekonuje, że musiał pójść do sądu, aby wyrazić swoją dezaprobatę dla rozstrzygnięcia w sprawie wyboru dostawcy helikopterów wielozadaniowych za 13 mld zł i poznać prawdziwe motywacje resortowej komisji, która wybrała produkt konkurencji.
– Musieliśmy uciec się do konfrontacji w sadzie, bo procedury zamówień wojskowego wyposażenie, uzasadnianych pilnymi potrzebami bezpieczeństwa państwa nie przewidują odwołań. Tymczasem my mamy poważne zastrzeżenia do działań urzędników i chcemy wytknąć zamawiającemu istotne uchybienia w postępowaniu – twierdzi Krystowski.
- Czekamy zatem na spotkanie w sądzie. Liczymy, że proces przerwie bezpodstawne oskarżenia i insynuacje , firmy ze Świdnika – nie traci pewności siebie Czesław Mroczek, wiceminister obrony ds. modernizacji sił zbrojnych.