Mimo dobrej koniunktury na rynku wyrobów metalowych branża dostawców konstrukcji dla budownictwa, motoryzacji i tysięcy produktów robionych na zamówienie – od ogrodzeń po okucia meblowe – wykazuje rosnące zadłużenie.
To zastanawiające, bo przecież duży popyt na półfabrykaty w wielu sektorach gospodarki wciąż napędza metalową branżę. Zwłaszcza intensywnie rozwijające się budownictwo, a także segmenty motoryzacyjny i maszynowy pochłaniają praktycznie bez ograniczeń wyroby metalowe, które są im niezbędne w realizacji kontraktów. Dobra koniunktura nie chroni jednak metalowych firm przed zadłużeniem.
Z najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że finansowe zaległości wielu branżowych spółek w ciągu ostatnich pięciu lat wzrosły 3-krotnie i wynoszą już niemal 135 mln zł.
W bazie danych KRD figuruje aż 3806 przedsiębiorstw z branży (bez hut oraz firm produkujących maszyny i urządzenia). Każde z nich ma do oddania wierzycielom średnio 35 371 zł. To dużo, jeśli wziąć pod uwagę, że zaledwie pięć lat temu przeciętne zadłużenie firm w tej branży wynosiło 21 843 zł. W rejestrze KRD widniało wtedy 2128 takich podmiotów. Co jest przyczyną niekorzystnego trendu?
Analitycy KRD twierdzą, że w Polsce branża wyrobów metalowych w przeciwieństwie do samych producentów surowca jest bardzo rozproszona, a spółki ściśle uzależnione od sytuacji w firmach z którymi współpracują. Te ostatnie nierzadko wykorzystują sytuację oraz swoją przewagę i za dostarczone produkty mniejszym – a przez to słabszym – partnerom płacą w ostatniej kolejności, kiedy już rozliczą się z dużymi kooperantami z innych sektorów. – W efekcie zaległości „schodzą w dół" i branża metalowa sama nie płaci zobowiązań wobec własnych kontrahentów – wyjaśnia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.