Co to oznacza dla przedsiębiorcy. Jak by pan ogólnie opisał ten cały proces. Po prostu trzeba będzie kupić nową kasę, która będzie nadawała sygnał do Ministerstwa Finansów?
Tak, chociaż proces wymiany kas jest po stronie MF. Mogę sobie wyobrazić dwa scenariusze. Jeden to ewolucyjny, w którym każda nowo zakupiona kasa po pewnym vacatio legis od początku 2018 roku będzie musiała być kasą online. Przedsiębiorcy, z którymi rozmawiałem, ci drobni, właściciele małych sklepów i to nie tylko w dużych miastach mają obawy o zasięg, jeżeli chodzi o transmisję danych. Mają sklepy w takich miejscach, gdzie tego zasięgu czasem nie ma. I co wtedy? Jeżeli żadna z sieci komórkowych nie będzie działać u przedsiębiorcy, to zostaje internet stacjonarny. A jeżeli go nie będzie, to wtedy podatnik będzie musiał wysyłać te dane ręcznie.
Jaki jest cel takiej operacji? Wiemy, że dane te będą wysyłane do MF. Po co?
Po to, by MF mogło mierzyć w czasie rzeczywistym mierzyć wpływy podatku. Żeby mogło sprawdzić czy w czasie rzeczywistym mogło sprawdzić czy podwyżka akcyzy wpłynęła na wpływy. I po to, żeby nie musiało wysyłać inspektorów do kontroli. To jest korzyść dla MF. Dzięki mierzeniu podatku online wzrastają wpływy. To przykład Węgier i Chorwacji.
Jak to wygląda w innych krajach?
To co widzimy to bardzo wyraźny trend w wielu krajach. Kraje, które już wprowadziły fiskalizację online to Węgry, Chorwacja, Turcja i jeszcze parę innych. Kraje, które to wprowadzają to Słowacja, Czechy, Austria. Już wiemy, że Niemcy zastosują wariant austriacki za rok. Wiemy, że w Afryce Kenia to wprowadza, a dziesięć krajów czeka. A także Dania i kraje skandynawskie. To jest trend digitalizacji, którego nie da się powstrzymać.