Patrioty później w polskiej armii

W poślizg wpada budowa rakietowej tarczy Wisła i związane z nią inwestycje. Wart 30 mld zł program może zależeć od wyniku wyborów w USA.

Aktualizacja: 03.11.2016 20:58 Publikacja: 03.11.2016 19:19

Konsorcjum Eurosam przegrało w polskim przetargu mimo obietnic, że podzieli się tajemnicami systemu SAMPT/T i pocisków Aster 30.

Foto: materiały prasowe

Polska nie chce zamawiać istniejących zestawów Patriot, bo walczy o nową wersję przeciwrakietowego oręża, która w przyszłości ma szansę trafić również do US Army. Ministerstwo Obrony Narodowej rozpoczęło w Waszyngtonie desperacki bój o skonstruowany z myślą o obronie powietrznej modułowy system dowodzenia IBCS, który pozwala na integrację broni m.in. z polskimi radarami i daje naszej zbrojeniówce rzeczywistą szansę na udział w technologicznym wyścigu. Amerykański Raytheon, producent Patriotów usilnie forsuje w Polsce własne rozwiązania. Trudno się dziwić – system IBCS to dzieło konkurencyjnego koncernu Northrop Grumman.

– Problem jest poważniejszy niż rywalizacja koncernów z USA. System Patriot oferowany obecnie przez Raytheon nie spełnia oczekiwań polskiej armii co najmniej w dwóch kluczowych warunkach. Nie dysponuje radarem o pełnym, dookólnym (360 st.) zakresie obserwacji i nowoczesnym systemem dowodzenia o otwartej architekturze umożliwiającym wykorzystywanie różnych źródeł obserwacji i rozpoznania, takich jak drony czy dodatkowe, zewnętrzne sensory – mówi Michał Likowski, redaktor naczelny fachowego pisma „Raport WTO".

Zawieszone inwestycje

Gigantyczny program Wisła ma w polskiej armii priorytet, bo w tej chwili nasze siły zbrojne nie dysponują skutecznym systemem obrony powietrznej zapewniającym osłonę ośrodkom kierowania krajem, infrastrukturze krytycznej państwa czy militarnym instalacjom.

Dlatego pierwsze dwie z zamawianych ośmiu baterii rakietowych Patriot miały trafić do Polski prosto z fabryk amerykańskiego koncernu Raytheon w 2019 roku. W kolejnych latach amerykańskie technologie wykorzystywane do modernizacji przeciwrakietowej broni średniego zasięgu, którą konstruowano jeszcze w czasach zimnej wojny, miały zasilić spółki Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Już w tym roku jako negocjacyjny sukces obecnego kierownictwa MON przedstawiano ustalenie z producentami, że co najmniej 50 proc. wartości zamówień związanych z systemem Patriot ulokowanych zostanie w polskiej zbrojeniówce. Dziś wiadomo, że polska obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa, a także rodzime firmy sektora obronnego, będą musiały poczekać na rakietowy oręż i obiecane inwestycje.

– Realnie oceniamy, że w wyjątkowo sprzyjających warunkach i po uzyskaniu w USA licencji eksportowej pierwsze patrioty w wymaganej konfiguracji mogą dotrzeć na polskie posterunki najwcześniej w 2021 roku – twierdzi gen. Adam Duda, szef kontraktującego uzbrojenie dla armii Inspektoratu Uzbrojenia w MON.

Wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki przyznaje, że sprawa z patriotami się komplikuje. Odpowiadający za wojskowe zakupy i inwestycje Kownacki uspokaja, że nawet kilkuletnia zwłoka w dostawach rakietowego oręża, od którego będzie zależało w sytuacji kryzysowej bezpieczeństwo kraju, nie jest tak istotna jak pozyskanie najnowocześniejszej wersji broni oraz włączenie krajowego przemysłu w jej produkcję.

Kluczowy IBCS

Wojskowi przyznają, że dziś zacięty bój toczy się przede wszystkim o to, by w zestawach Patriot dla Polski znalazły się najnowsze systemy dowodzenia IBCS. – Mamy nadzieję, że wynik prezydenckich wyborów w USA nie wpłynie na technologiczne wybory i preferencje US Army, bo produkt Northrop Grummana z polskiego punktu widzenia ma wiele zalet. Można do niego podłączać dodatkowe źródła informacji, np. radary polskiej produkcji, takie jak P-18 PL czy pasywny wykrywacz źródeł emisji elektromagnetycznych PLC/PET. Na ich konstruowanie poprzez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wydaliśmy już z budżetu setki milionów złotych – mówi szef Inspektoratu Uzbrojenia. Gen. Adam Duda dodaje, że pozyskanie IBCS jest istotne, bo znacznie zwiększa możliwości oferowanych w zestawach Patriot najnowszych zaawansowanych technologicznie pocisków PAC 3 MSE produkcji Lockheeda. – Nawet odnowiony ostatnio system dowodzenia Raytheona nie daje takich efektów – mówi gen. Duda. Podkreśla, że konsekwentna walka o IBCS ma sens, bo w przyszłości, na polu walki, umożliwiłoby to bezproblemową współpracę z najpotężniejszym z naszych sojuszników.

– Technologie i rozwiązania zastosowane w IBCS mogłyby też być doskonałą platformą integracji istniejących, lecz rozproszonych dziś narodowych systemów kontroli i obrony powietrznej – dodaje Michał Likowski.

W czym więc problem? W terminach i decyzjach Waszyngtonu po wyborach. W przyszłym roku Northrop Grumman wypuści dopiero partię próbną IBCS, a po usunięciu wszelkich niedoskonałości system ma szansę na wdrożenie w USA w latach 2019–2020. Oczywiście, jeśli nowy amerykański prezydent nie zarządzi inaczej.

Zapewne też później, niż zapowiadano, system Patriot zyska nowy radar skonstruowany w przyszłościowej technologii wykorzystującej azotek galu. – Chcemy mieć ten wydajniejszy, nowy radar, a celem rządu powinno być zapewnienie udziału w tworzeniu najnowocześniejszych systemów radiolokacji firmom Polskiej Grupy Zbrojeniowej – podkreśla Michał Likowski. To jeszcze jeden warunek, kłopotliwy dla Raytheona, który może spowodować poślizg w pozyskaniu patriotów w ustalonym terminie.

Amerykański Raytheon i europejscy konkurenci

Dopiero na początku września szef MON Antoni Macierewicz potwierdził ubiegłoroczny wybór rządu Ewy Kopacz i zdecydował, że to amerykański system Patriot będzie bronił polskiego nieba.

Już na początku pertraktacji producent patriotów zapewnił, że krajowy przemysł w ramach offsetu uzyska dostęp do ponad 60 rozwiązań i nowoczesnych technologii wojskowych. Niezależnie od tego Raytheon zobowiązał się też co najmniej 50 proc. wartości zamówienia ulokować w postaci inwestycji i zleceń produkcyjnych w polskiej zbrojeniówce.

W kwietniu 2015 r. w finale „rakietowego przetargu stulecia" na oręż dla tarczy powietrznej Wisła Raytheon i patrioty pokonały francuskie koncerny MBDA i Thales, czyli konsorcjum Eurosam oferujące przeciwlotnicze systemy SAMP/T – wykorzystujące pociski Aster 30. Szefom Europejskiego Domu Rakietowego MBDA nie udało się przekonać polskich władz, by postawiły na budowę europejskich systemów broni przeciwlotniczej. Konsorcjum Eurosam bezskutecznie kusiło włączeniem krajowej zbrojeniówki do współpracy i produkcji każdego z istotnych elementów broni: od radarów, urządzeń dowodzenia i kierowania ogniem po najnowsze, kierowane pociski Aster 30, w tym zwykle ściśle chronione przez producentów systemy naprowadzania.

W grze o oręż dla systemu Wisła liczyło się też na początku amerykańsko-europejskie konsorcjum MEADS International, proponujące włączenie Polski jako kolejnego udziałowca międzynarodowego przedsięwzięcia, które najbliżej sukcesu jest obecnie w Niemczech (rząd w Berlinie warunkowo postawił na system MEADS wykorzystujący pociski PAC 3 MSE Lockheed Martin).Potwierdzenie zamówienia nastąpi w 2017 r.

Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Złote Spinacze 2024 rozdane! Kto dostał nagrody?