Polska nie chce zamawiać istniejących zestawów Patriot, bo walczy o nową wersję przeciwrakietowego oręża, która w przyszłości ma szansę trafić również do US Army. Ministerstwo Obrony Narodowej rozpoczęło w Waszyngtonie desperacki bój o skonstruowany z myślą o obronie powietrznej modułowy system dowodzenia IBCS, który pozwala na integrację broni m.in. z polskimi radarami i daje naszej zbrojeniówce rzeczywistą szansę na udział w technologicznym wyścigu. Amerykański Raytheon, producent Patriotów usilnie forsuje w Polsce własne rozwiązania. Trudno się dziwić – system IBCS to dzieło konkurencyjnego koncernu Northrop Grumman.
– Problem jest poważniejszy niż rywalizacja koncernów z USA. System Patriot oferowany obecnie przez Raytheon nie spełnia oczekiwań polskiej armii co najmniej w dwóch kluczowych warunkach. Nie dysponuje radarem o pełnym, dookólnym (360 st.) zakresie obserwacji i nowoczesnym systemem dowodzenia o otwartej architekturze umożliwiającym wykorzystywanie różnych źródeł obserwacji i rozpoznania, takich jak drony czy dodatkowe, zewnętrzne sensory – mówi Michał Likowski, redaktor naczelny fachowego pisma „Raport WTO".
Zawieszone inwestycje
Gigantyczny program Wisła ma w polskiej armii priorytet, bo w tej chwili nasze siły zbrojne nie dysponują skutecznym systemem obrony powietrznej zapewniającym osłonę ośrodkom kierowania krajem, infrastrukturze krytycznej państwa czy militarnym instalacjom.
Dlatego pierwsze dwie z zamawianych ośmiu baterii rakietowych Patriot miały trafić do Polski prosto z fabryk amerykańskiego koncernu Raytheon w 2019 roku. W kolejnych latach amerykańskie technologie wykorzystywane do modernizacji przeciwrakietowej broni średniego zasięgu, którą konstruowano jeszcze w czasach zimnej wojny, miały zasilić spółki Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Już w tym roku jako negocjacyjny sukces obecnego kierownictwa MON przedstawiano ustalenie z producentami, że co najmniej 50 proc. wartości zamówień związanych z systemem Patriot ulokowanych zostanie w polskiej zbrojeniówce. Dziś wiadomo, że polska obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa, a także rodzime firmy sektora obronnego, będą musiały poczekać na rakietowy oręż i obiecane inwestycje.
– Realnie oceniamy, że w wyjątkowo sprzyjających warunkach i po uzyskaniu w USA licencji eksportowej pierwsze patrioty w wymaganej konfiguracji mogą dotrzeć na polskie posterunki najwcześniej w 2021 roku – twierdzi gen. Adam Duda, szef kontraktującego uzbrojenie dla armii Inspektoratu Uzbrojenia w MON.