Ekonomia współdzielenia (ang. sharing economy) zdobywa sobie coraz większą popularność na świecie, a jednym z niezaprzeczalnych liderów w tym zakresie Chiny. W Państwie Środka możemy już nie tylko wynająć po taniości taksówkę, ale także rower (rynek ten wart jest obecnie miliard dolarów), baterie do smartfonu, akcesoria sportowe czy… parasol.
Na ten ostatni pomysł wpadł niedawno chiński przedsiębiorca Zhao Shupin. Jak przekonywał w rozmowie z dziennikiem South China Morning Post, dziś wszystko na ulicy może już zostać wypożyczone. Postanowił przetestować tę tezę na praktycznym przedmiocie, którego często brakuje nam kiedy najmniej się tego spodziewaliśmy – parasolu. W ubiegłym tygodniu stworzył więc aplikację Sharing E Umbrella, która pozwala na wypożyczenie tych niezawodnych obrońców przed deszczem w jedenastu chińskich miastach.
System jest prosty. Po wpłaceniu kaucji w wysokości ok. 2,79 dol. użytkownicy mogą wypożyczyć parasol w najbliższym punkcie na mieście, zwykle przy stacji metra bądź autobusów. Za pośrednictwem aplikacji otrzymują specjalny kod, który pozwala na otwarcie blokady załączonej do uchwytu parasola. Każde pół godziny użytkowania kosztuje ok. 0,75 dol. Potem wystarczy odłożyć parasol do jakiegokolwiek punktu, zablokować go i po sprawie – nie trzeba się przejmować niepotrzebnym już, mokrym balastem, który trzeba gdzieś odłożyć, by wysechł.
Nie wyszło jednak tak pięknie, jak zakładał Shupin. Już po tygodniu twórca aplikacji ogłosił, że z punktów odbioru zniknęło niemal 300 tys. parasoli. Wielu klientów postanowiło bowiem zabrać przedmiot ze sobą do domu, zamiast kłopotać się z szukaniem w deszczu odpowiedniego stojaka.
To nie pierwszy taki przypadek. W ubiegłym miesiącu chiński startup Wukong Bicycles, umożliwiający wypożyczanie rowerów, poinformował, że zamyka swoją działalność po tym, jak niemal wszystkie jego dwukołowe pojazdy zostały skradzione. Podobny scenariusz zdarzył się również pekińskiej firmie 3Vbike.