Łącznie 11 banków (z wyjątkiem jednego mają zagranicznych właścicieli), ma zapłacić łączną karę w wysokości równowartości 43,1 mln dol. (9,49 mld forintów). Według GVH nie dość energicznie namawiały one swoich klientów, by pozbywali się kredytów walutowych.
Urząd dotarł przy tym do e-maili wymienianych przez instytucje finansowe oraz przejął dokumenty świadczące o tym, że między bankami doszło do zmowy i wspólnie zaplanowanej akcji przekonywania Węgrów, że skorzystanie z oferty nie będzie dla nich opłacalne. Kredytobiorcy mieli w tym czasie możliwość spłacenia całej pożyczki po bardzo zaniżonym kursie walut wobec forinta. Z pewnością nie było to jednak korzystne dla banków, które z tego tytułu ponosiły straty.
GVH przyznał, że kary byłyby znacznie wyższe, gdyby nie to, że banki miały bardzo mało czasu na całą akcję – tylko od września 2011 r. do stycznia 2012 r. Pod uwagę wzięto również braki personelu, który miałby się zająć obsługą tych transakcji.
Ostatecznie ukarano 11 instytucji kontrolujących 90 proc. rynku. Najwyższą grzywnę ma zapłacić rodzimy OTP Nyrt – 3,92 mld forintów, a węgierski oddział belgijskiego KBC Group – 1,73 mld. Wysokie kary mają zapłacić też Unicredit, Intesa Sanpaolo, MKB i należący do GE Money Budapest Bank. Citi, UCB i węgierska kasa oszczędnościowa Takarekszowetkezeti łącznie mają zapłacić tylko 85 mln forintów.
Banki oczywiście się bronią. OTP oświadczył, że kara jest niezasłużona, i poinformował, że z całą sprawą idzie do sądu, a K&H– węgierski oddział austriackiego Erste – kategorycznie zaprzecza, jakoby miał podejmować wspólną akcję z konkurencją i także wynajął prawników. MKB Bank Zrt, węgierski oddział Bayerische Landesbanku, który miał największy udział kredytów walutowych w swoim portfelu, zapewnił, że zaangażował się w proces oddłużania Węgrów w znacznie większym stopniu niż konkurenci i nie zamierza teraz płacić jakichkolwiek kar.