Banki zaczęły oferować płatności mobilne. Niedawno PKO BP zaprezentował system IKO, a wkrótce BZ WBK razem z siecią Biedronka. Zastanawiacie się nad wejściem do jakiegoś dużego systemu, który się upowszechni, czy zbudujecie swój system płatności mobilnej?
Analizujemy różne opcje, ale nie planujemy budowania swojego własnego autorskiego systemu. Przede wszystkim dlatego, że musi mieć dużą skalę, żeby stać się rynkowym standardem. System taki trzeba stale rozbudowywać, co wymaga dużych nakładów. Trudno też przystosowywać się do wszystkich rozwiązań pojawiających się na rynku. Trwa analiza i prace nad wyborem rozwiązań docelowych, ale widzimy duży potencjał dla płatności mobilnych.
Czy na polskim rynku jest miejsce na kolejne fuzje?
Myślę, że w różnych konfiguracjach konsolidacja będzie dalej postępowała.
To jest wynik tego, że jest polskim rynku jest wielu graczy czy raczej efekt sytuacji za granicą?
Raczej efekt wielu różnych czynników. W pewnym momencie instytucje finansowe, które mają niewielki udział w rynku, 2-3 proc. muszą sobie zadać pytanie, czy jeżeli nie były w stanie przez 10 lat tej pozycji w żadnym stopniu zbudować, to czy jest to stan satysfakcjonujący i do utrzymania w dłuższym okresie.
Czasami to jest kwestia modelu działania, bo zupełnie inaczej funkcjonują banki uniwersalne a inaczej mocno specjalistyczne. W tym drugim przypadku udział w rynku jest niższy, ale model biznesowy dużo bardziej rentowny. Funkcjonowanie banku uniwersalnego, spełniającego wszystkie wymogi, które są bankom obecnie stawiane, z udziałem 2-3 procentowym wydaje się trudne do utrzymania w długim okresie.
Czy wydarzenia wokół Cypru mogą popsuć nastroje w skali europejskiej i podkopać zaufanie do sektora finansowego?
To co się wydarzyło na Cyprze można uznać za błąd. Zobaczyliśmy odmienne podejście do różnych członków Unii. Jak popatrzymy na skalę pomocy, którą Cypr uzyska czyli około 10 mld euro, to w porównaniu do innych programów pomocowych jest to relatywnie mała kwota. System gwarantowania depozytów na poziomie 100 tys. euro został wybrany nie bez przyczyny. Pokrywa większość oszczędności, w przypadku Polski, ponad 95 proc., które są w sektorze bankowym. To stworzyło komfort funkcjonowania dla osób deponujących środki w bankach, a przecież oszczędności są niezbędne w gospodarce.
Naruszenie tego poziomu bezpieczeństwa choćby w planach jest bardzo symptomatyczne. Patrząc na duże depozyty, nie jest wykluczone, że zwiększy się skłonność, również po stronie firm, do wyboru kraju poza strefą euro do lokowania swoich pieniędzy, co byłoby niekorzystne dla Europy
Od pewnego czasu toczy się debata na temat euro. Czy z punktu widzenia przedsiębiorców, z którymi się Pani spotyka, to byłaby korzyść czy jednak posiadanie własnej waluty przydaje się w czasach kryzysu?
Doświadczenia Polski pokazują, że posiadanie własnej waluty wyszło nam na dobre. Jak popatrzymy w szczególności na rok 2009, który był w skali gospodarki globalnej najtrudniejszy w ostatnim kryzysie to możliwość prowadzenia własnej polityki monetarnej dała nam ogromną przewagę ekonomiczną. Przez bardzo silne osłabienie złotego nasi eksporterzy zyskali dużą konkurencyjność. Eksport plus konsumpcja w tamtych czasach stały się substytutem inwestycji, których zabrakło.
Wydaje mi się, że dopóki gospodarka nie jest wystarczająco samodzielna, konkurencyjna, to możliwość prowadzenia własnej polityki monetarnej jest atutem.
W świetle nowych wymogów regulacyjnych powszechna jest opinia, że polski sektor bankowy nie będzie miał dużych problemów z wymogami kapitałowymi, ale będzie kłopot z wymogami płynnościowymi. Jak pani to ocenia?
Wyliczamy te wszystkie wskaźniki dla naszego banku i my spełniamy kryteria Bazylei III, zarówno jeżeli chodzi o kapitały jak i płynność. To wynika z polityki, którą prowadzimy. Zawsze staraliśmy się o to, żeby być mocnym bankiem oszczędnościowym. Jeżeli patrzymy na ten wskaźnik kredytów do depozytów, to w naszym przypadku on jest na poziomie poniżej 80 proc. Nie wszystkie banki są w takiej sytuacji i pewnie będą musiały korzystać z innych źródeł finansowania, takich jak rynek kapitałowy. My również mamy za sobą bardzo udany debiut na rynku obligacji. To jest jedno z alternatywnych źródeł finansowania.
Oczywiście system zachęt dla długoterminowego oszczędzania poprzez ulgi podatkowe byłby jak najbardziej pożądany. Wspierałby budowanie oszczędności w długim okresie. Gdyby były dodatkowe zachęty, jestem przekonana, że skłonność do oszczędzania w dłuższym horyzoncie byłaby jeszcze bardziej wzmocniona. Patrząc generalnie na sytuację Polski, to my wciąż jesteśmy takim krajem, który powinien więcej oszczędzać. Dla całego rynku wskaźnik kredytów do depozytów jest powyżej 100 proc.
Czy będą zmiany w sieci oddziałów?
- Kontynuujemy nasz proces modernizacji placówek. Już prawie 1/3 funkcjonuje w nowym formacie. To nie jest tylko modernizacja polegająca na zmianie wystroju, ale również nowy model obsługi, zresztą bardzo pozytywnie oceniany przez klientów. Staramy się wszystkie procesy scentralizować, tak żeby doradca miał czas dla klienta, by komfortowych warunkach, profesjonalnie porozmawiać o finansach.
Widać, że Polacy chcą mieć zaufanego doradcę na wzór lekarza rodzinnego?
Tak, ale tylko na zasadzie analizowania potrzeby i wytłumaczenia jakie są możliwości, a nie agresywnego sprzedawania i wciskania produktu. Powszechnie wydaje się, że doskonale znamy się na finansach, a jeśli przychodzimy do konkretów często okazuje się, że nasza wiedza jest powierzchowna.
Taka rozmowa w oddziale jest ceniona przez klientów ze względu na to, że mogą dopytać o szczegóły oferty, różne funkcjonalności w systemie bankowości internetowej, upewnić się, że robią to we właściwy sposób. Może się też okazać, że potrzebują jakiejś usługi o której wcześniej nie myśleli bądź jej nie znali.
Budowanie długoterminowej relacji z klientami indywidualnymi i korporacyjnymi jest wpisanie w nasze funkcjonowanie od zawsze.