Obaj zdobyli w futbolu prawie wszystko, obaj stali się wzorem dla milionów młodych chłopaków. Również poza boiskiem. Trzeba ze smutkiem przyznać, że tacy piłkarze to już gatunek na wymarciu. 39-letni Buffon nie opuścił Turynu nawet po karnej degradacji do Serie B, trzy lata młodszy Casillas niemal całą karierę spędził w Realu.
I pewnie grałby tam nadal, gdyby w 2015 roku do odejścia nie zmusiły go okoliczności. Mówiono, że źle wpływał na atmosferę w szatni, wynosił sekrety do mediów, a kadrę dzielił na przyjaciół i wrogów. Nie bronił też już tak jak dawniej. Z Madrytu wyjeżdżał ze łzami w oczach.
– Na zawsze pozostaniesz ikoną Królewskich – pocieszał go Buffon po transferze do Porto. Nigdy nie szczędzili sobie pochwał, do dziś darzą się ogromną sympatią i szacunkiem.
– Gra przeciw Gigiemu to przyjemność. Zakończę karierę wtedy, gdy on to zrobi – zapowiada Hiszpan.
Buffon na emeryturę na razie się nie wybiera. Ma jeszcze jedną misję do wykonania. W bogatej kolekcji trofeów brakuje mu pucharu za zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Dwukrotnie był w finale (2003 i 2015), ale na przeszkodzie stanęły Milan i Barcelona.