Silny monopol na zwycięstwa

Siatkarki z Polic w ostatnim sezonie wygrały w Polsce wszystko, co było do wygrania. Czy teraz uda im się podbić także Europę?

Publikacja: 19.05.2016 22:00

W zeszłym sezonie siatkarki Chemika wygrywały mecze łatwo i kończyły je zwykle wygraną 3:0

W zeszłym sezonie siatkarki Chemika wygrywały mecze łatwo i kończyły je zwykle wygraną 3:0

Foto: PAP, Adam Warzawa Adam Warzawa

– To my czujemy się zwycięzcami tych rozgrywek. Trzeba bowiem przyznać, że Chemik z tak potężnym budżetem zniszczył rynek siatkarski. Stać go było na każdą zawodniczkę. Co można zrobić przeciwko nim? Ich kadra jest jak Ferrari – mówił na początku maja Lorenzo Micelli, szkoleniowiec Atomu Trefla Sopot. Jego zespół w zakończonym niedawno finale siatkarskiej Orlen Ligi drugi rok z rzędu spotkał się drużyną z Polic, która broniła zdobytego rok wcześniej trofeum. I choć momentami wydawało się, że siatkarki z Sopotu grają na tyle dobrze, by tym razem dopaść faworytki, to skończyło się tylko na jednym wygranym secie w trzech krótkich meczach. Trofeum za mistrzostwo – jak rok i dwa lata wcześniej – powędrowało do gabloty klubu z 40-tysięcznej miejscowości pod Szczecinem.

Gigant nie do pokonania

O tym, jak bardzo Chemik zdominował w minionym sezonie siatkarskie rozgrywki kobiet w Polsce, świadczy statystyka meczów z wicemistrzem z Sopotu. Zawodniczki z Polic wygrały dziesięć ostatnich starć z Atomem, a w całym sezonie przegrały w sumie zaledwie dwa mecze – po których zresztą działacze zdecydowali się zmienić trenera, twierdząc, że zespół jest w kryzysie. Mało? Od 2013 roku, kiedy drużyna awansowała do Orlen Ligi, siatkarki z Polic na krajowych parkietach nie wywalczyły tylko jednego trofeum – w 2014 roku dały się ograć Atomowi w finałowym starciu o Puchar Polski. Siatkarki Chemika – tak samo jak piłkarze ręczni Vive Tauron Kielce czy koszykarze Stelmetu Zielona Góra – stały się monopolistkami w swojej dyscyplinie.

Fundamentem tego monopolu są finanse – rekordowo wysoki budżet, zdecydowanie najwyższy w lidze. W zeszłym sezonie wynosił 16 mln zł. Aż 12 mln zapewniła Grupa Azoty, a resztę dołożyły pozostali sponsorzy, biznesowo związani z głównym darczyńcą. Jednym z nich był m.in. PGNiG. – Pieniądze, jakimi dysponuje klub, to oczywiście potężny atut, ale same pieniądze nigdy niczego nie wygrały. Wydaje mi się, że Chemik to jeden z niewielu klubów w Polsce, które realizują konkretny, skrojony na możliwości plan corocznego rozwoju i jest w tym konsekwentny. Nie przeszkadzają mu nawet takie wydarzenia, jak zmiana trenera w trakcie sezonu. Do tego dochodzą przemyślane transfery i właściwy dobór siatkarek pod względem umiejętności oraz charakteru, a to rzadka rzecz w naszej lidze pań – uważa Michał Kaczmarczyk, ekspert kobiecej siatkówki, dziennikarz serwisu „WP Sportowe Fakty".

Wysoki budżet i sukcesy przyciągają gwiazdy. Dotychczas największą była Małgorzata Glinka-Mogentale, ale nie udało jej się namówić na zmianę decyzji o końcu kariery. W zeszłym sezonie kluczowe role odegrały więc Izabela Kowalińska, która aż siedmiokrotnie wygrywała nagrodę MVP meczu, a prócz tego wracająca z ligi włoskiej reprezentacyjna rozgrywająca Joanna Wołosz, atakujące Anna Werblińska, Kolumbijka Madelaynne Montano oraz Helena Havelkova. Tę ostatnią doceniono nawet w ojczyźnie – drugi rok z rzędu została siatkarką roku w Czechach. Co ciekawe, żadna z zawodniczek Chemika w minionym sezonie nie była wysoko w klasyfikacjach indywidualnych. Przyczyną takiego stanu rzeczy mogły być łatwe i kończone zwykle wygraną 3:0 mecze.

Czego więc zabrakło, by wzorem siatkarzy z PlusLigi podbić także Europę?

W minionym sezonie działacze Chemika liczyli, że drużyna w końcu awansuje do Final Four Ligi Mistrzyń – drużyna z Polic co prawda grała tam już w 2015 roku, ale dostała się do czwórki najlepszych zespołów dlatego, że Chemik był organizatorem finałowego turnieju, zawody odbyły się w Szczecinie. W tym roku zespół miał wywalczyć awans do europejskiej elity w sportowej walce. Nie udało się. W fazie grupowej Chemik trafił na późniejszego triumfatora rozgrywek, czyli Pomi Casalmaggiore oraz Eczacibasi Stambuł i Agel Prostejov. Na sześć spotkań zespół z Polic wygrał cztery – dwa razy pokonał drużynę z Czech, a po razie Pomi i Eczacibasi. Gdyby nie pechowa minimalna porażka na własnym parkiecie z drużyną z Włoch, zawodniczki Chemika być może skończyłyby tę fazę rozgrywek na lepszej pozycji. Ostatecznie zajęły trzecie miejsce, w play off trafiły na Fenerbahce Grundig Stambuł i odpadły. Turczynkom nie zdołały urwać nawet seta.

To po tym dwumeczu pracę stracił szkoleniowiec Giuseppe Cuccarini. W lutym zastąpił go dotychczasowy asystent Jakub Głuszak. Młody szkoleniowiec poradził sobie znakomicie, mistrzostwo Polski świętował dokładnie w swoje 30. urodziny.

– W przegranym dwumeczu z Fenerbahce brakowało po prostu jakości sportowej. Polska siatkówka kobieca wciąż musi gonić Europę i na to potrzeba czasu. Nie spodziewam się, by medal Ligi Mistrzyń przyszedł już w najbliższym sezonie. Faktem jest jednak, że Chemik rok po roku budowany jest mądrze, w sposób nawet inteligentniejszy niż najlepsze kluby Europy. Kwestią czasu jest, kiedy będziemy mieć w Polsce medalistę rozgrywek europejskich – uważa Kaczmarczyk.

Co dalej ze sponsorem?

Na to, by ktoś mógł dopaść giganta na polskich parkietach, jednak się nie zanosi. – Chemikowi próbuje grozić PGE Atom Trefl Sopot, spodziewałem się, że zrobi to także Impel Wrocław, ale poprzedni sezon zweryfikował faktyczną siłę tej drużyny. Na dobrą sprawę Chemik wydaje swoje pieniądze najlepiej i wygląda na to, że może się powtórzyć sytuacja z ligi siatkarzy, w której przez długie lata niepodzielnie rządziła Skra Bełchatów. Myślę, że w kolejnych latach nie pojawi się finansowa konkurencja dla klubu z Polic, a to za sprawą niepewnej sytuacji państwowych spółek sponsorujących polską siatkówkę – twierdzi Kaczmarczyk.

Czy może to spowodować mniejsze zaangażowanie Grupy Azoty? O tym, że sponsor nieco obniży swój wkład w klubowy budżet, mówi się od jakiegoś czasu. Informację jako pierwszy podał „Kurier Szczeciński". Dziennikarze nieoficjalnie dowiedzieli się, że więcej dostanie Pogoń Szczecin, drugi po Chemiku flagowy produkt marketingowy Grupy Azoty. W ramach obecnej umowy Portowcy otrzymują od Grupy Azoty 3 mln zł. Prezes Mariusz Bober podczas ostatniej konferencji zapowiedział, że wkład w budżet piłkarskiego klubu może być wyższy. Jednocześnie zastrzegł, że nie chce zmniejszać zaangażowania finansowego w pozostałe zespoły. Przy okazji jednak wymienił zagraniczne kluby, które odnosiły sukcesy mimo niższych niż konkurenci nakładów finansowych, np. Leicester czy Hoffenheim.

Na razie niewiele wiadomo, jak będzie wyglądał zespół z Polic w nowym sezonie – ani w kwestii budżetu, ani jeśli chodzi o skład zespołu. Trochę wiadomo już na temat zarządzających. Ze stanowiska zrezygnowała prezes klubu Joanna Żurowska, której miejsce zajmie Adam Kulbiej. Drużyna ma mieć także nowego trenera, a kadra zostanie nieco odmłodzona. Co z tego wyjdzie, przekonamy się już w nowym sezonie.

Ale za zespół z Polic warto trzymać kciuki. To swego rodzaju fenomen. Na mecze Chemika w nowoczesnej hali Azoty w Szczecinie niemal co mecz przychodzi komplet kibiców, tam padł zresztą tegoroczny rekord frekwencji Ligi Mistrzyń – spotkanie z Dynamem Kazań obejrzało z trybun 5,5 tysiąca widzów. Grupa Azoty mądrze łączy promocje wszystkich wspieranych przez siebie drużyn, zapraszając wzajemnie na swoje spotkania siatkarki z Polic, siatkarzy z Kędzierzyna-Koźla i piłkarzy Pogoni Szczecin. Do tego klub rozwija się medialnie, ma swoją telewizję klubową, jest aktywny w mediach społecznościowych... – To zasługa m.in. menedżera Radosława Anioła. W ten sposób budujemy swoją markę w europejskiej siatkówce. A Chemik Police jest jej idealną wizytówką – kończy Kaczmarczyk.

– To my czujemy się zwycięzcami tych rozgrywek. Trzeba bowiem przyznać, że Chemik z tak potężnym budżetem zniszczył rynek siatkarski. Stać go było na każdą zawodniczkę. Co można zrobić przeciwko nim? Ich kadra jest jak Ferrari – mówił na początku maja Lorenzo Micelli, szkoleniowiec Atomu Trefla Sopot. Jego zespół w zakończonym niedawno finale siatkarskiej Orlen Ligi drugi rok z rzędu spotkał się drużyną z Polic, która broniła zdobytego rok wcześniej trofeum. I choć momentami wydawało się, że siatkarki z Sopotu grają na tyle dobrze, by tym razem dopaść faworytki, to skończyło się tylko na jednym wygranym secie w trzech krótkich meczach. Trofeum za mistrzostwo – jak rok i dwa lata wcześniej – powędrowało do gabloty klubu z 40-tysięcznej miejscowości pod Szczecinem.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego