Tylko trzy znaczniki do badań i terapii nowotworowych można dziś wytwarzać w Polsce, a pozostałych nie opłaca się sprowadzać z zagranicy. Wszystko dlatego, że prawo farmaceutyczne traktuje radiofarmaceutyki jak leki tradycyjne i ich wytwarzanie podlega takim samym rygorom jak produkcja leków. Cierpią na tym pacjenci.
Miażdżący raport
Na fakt, że publiczne ośrodki wykorzystują do diagnostyki nowotworowej PET preparaty własnej produkcji, nieposiadające wymaganych certyfikatów jakościowych, zwróciła uwagę Najwyższa Izba Kontroli. W czerwcowym raporcie zasugerowała, że radioaktywne substancje wykorzystywane do rozpoznawania i leczenia nowotworów są stosowane niezgodnie z przepisami. Polskie Towarzystwo Medycyny Nuklearnej (PTMN) tłumaczyło wówczas, że nie ma mowy o narażaniu bezpieczeństwa pacjentów, a brak certyfikatów wynika ze skomplikowanych przepisów.
Ponieważ prawo farmaceutyczne nie wyodrębnia radiofarmaceutyków, ich produkcję obowiązują te same zasady co przemysłowe wytwarzanie leków. Tymczasem, jak tłumaczy prof. Krzysztof Składowski, dyrektor Centrum Onkologii w Gliwicach, zgodnie z dzisiejszymi przepisami dla każdego radiofarmaceutyku trzeba pozyskać odrębny certyfikat.
Czytaj także: