– Jesteśmy gotowi do leczenia pacjentów z nCoV, ale od kilku dni nie mamy odpowiedzi, jakie środki ochrony przygotowano dla nas. Nikt nie powiedział lekarzom, w jaki sposób zakładać maski, by chroniły, i jak prawidłowo nosić kombinezon. Może dlatego, że ich nie ma – mówi anestezjolog z jednego z największych szpitali na Mazowszu. Dodaje, że na jego oddziale jest tylko jeden komplet masek. Zapasowe skierowano na SOR.

– Tylko patrzeć, jak personel rozwlecze wirusa po szpitalu – dodaje.

Podobne sygnały docierają do nas z Lubelszczyzny, Wielkopolski czy Pomorza.

Dyrekcje tamtejszych szpitali rozesłały do pracowników komunikaty, że masek brakuje, dlatego należy stosować je oszczędnie.

Maski znikają także z aptek, a farmaceuci mają kłopoty z zamówieniem nowych. – W wielu hurtowniach słyszymy, że będą za jakiś czas, ale najprawdopodobniej pojawią się, gdy nie będą potrzebne – mówi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. I dodaje, że na razie dużo bardziej niebezpieczny niż nCoV jest wirus grypy, w przypadku którego również potrzebne są maski.