Paszporty immunologiczne pogłębią podziały

Paszporty immunologiczne mają taki wiele wad, że nie wiadomo od której zacząć – twierdzą autorki raportu opublikowanego w czasopiśmie Nature.

Publikacja: 20.06.2020 09:00

Paszporty immunologiczne pogłębią podziały

Foto: AFP

Wyobraź sobie dystopijne społeczeństwo, w którym o tym czy możesz iść do pracy, pójść do kina czy teatru, a być może w ogóle wyjść na ulicę, decyduje kod QR. To kolejny pomysł, który ma zapewnić nam bezpieczeństwo i odwrócić zgubne dla ekonomii skutki pandemii. Władze zniosłyby ograniczenia w stosunku do osób, co do których zakłada się, że mają odporność na koronawirusa, umożliwiającą im powrót do pracy, socjalizację i podróżowanie.

W Polsce już pod koniec kwietnia pojawił się pomysł aby wyposażyć obywateli w aplikację, która przeprowadzi selekcję klientów w sklepach dzieląc ich na 3 kategorie: po zakażeniu – kolor czerwony, po kwarantannie – żółty i zielony gdy nie doszło do kontaktu z wirusem. Aplikacja miałaby zwiększyć dostęp do sklepów „zielonym” klientom.

Estonia poszła jeszcze dalej. Właśnie rozpoczęła testowanie „paszportu immunologicznego” pracownika, który umożliwi mu powrót do pracy po zarazie. Ten paszport immunologiczny to aplikacja, która generuje na określony czas kod QR. Na jego podstawie pracodawca może sprawdzić wyniki testów potwierdzających, że dana osoba jest całkowicie zdrowa i nie jest nosicielem SARS-CoV-2. Nad pomysłem zastanawiają się także rządy innych państw między innymi Wielkiej Brytanii, Francji czy Włoch.

Jednak jak wynika z raportu Natalie Kofler (założycielka światowej inicjatywy Editing Nature i doradca w ramach Scientific Citizenship Initiative, Harvard Medical School) i Françoise Baylis (profesor filozofii ze specjalizacją bioetyka na Uniwersytecie Dalhousie w Halifax w Nowej Szkocji) opublikowanego w brytyjskim czasopiśmie Nature, ten pomysł ma bardzo wiele wad. Podobny funkcjonował przez większą część XIX wieku w Nowym Orleanie. Oddzielał tych, którzy przeżyli żółtą febrę, od tych niemających za sobą tego doświadczenia. Brak odporności dyktował, kogo można było poślubić, gdzie można było pracować, a dla niewolników, ile byli warci. Immunitet bezpieczeństwa koncentrował władzę polityczną i ekonomiczną w rękach bogatej elity. Usprawiedliwiał i umacniał białą dominację.
Jak informuje Nature, już 24 kwietnia Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ostrzegła przed wydawaniem paszportów odpornościowych, ponieważ nie można było zagwarantować ich prawidłowości. „Nie ma obecnie dowodów, że osoby, które wyzdrowiały po COVID-19 i mają przeciwciała, są chronione przed drugą infekcją” - czytamy w raporcie. Mimo wszystko, pomysł nie został odłożony do szuflady.

Chiny już wprowadziły wirtualne kontrole zdrowia, śledzenie kontaktów i certyfikaty QR, które mają za zadanie ograniczyć przepływ osób, a Chile zamierza wydawać ważne trzy miesiące świadectwa lekarskie ozdrowieńcom. Jednak zdaniem specjalistek, wszelka dokumentacja, która ogranicza wolności jednostki na podstawie biologii, może stać się platformą do ograniczania praw człowieka, zwiększa dyskryminację i zagrażanie, a nie ochronę - zdrowia publicznego. Kofler i Baylis piszą w „Nature” o dziesięciu powodach, czterech praktycznych, a sześciu etycznych, które pokazują jak złym pomysłem jest paszport immunologiczny.

Ostatnie dane sugerują, że większość ozdrowieńców wytwarza pewną ilość przeciwciał przeciwko SARS-CoV-2. Naukowcy nie wiedzą jednak, czy wszyscy produkują ich na tyle dużo, aby zagwarantować przyszłą ochronę, jaki może być bezpieczny poziom lub jak długo odporność może trwać. Obecne szacunki, oparte na odpowiedziach immunologicznych na blisko spokrewnione wirusy, takie jak te, które wywołują ostry zespół ostrej niewydolności oddechowej (SARS) i bliskowschodni zespół oddechowy (MERS), sugerują, że osoby które wyzdrowiały mogłyby być chronione przed ponownym zakażeniem przez maksimum dwa lata. Może się jednak okazać, że odporność na SARS-CoV-2 jest krótsza.

Kolejny problem to testy serologiczne, które są niewiarygodne. Testy do pomiaru przeciwciał SARS-CoV-2 we krwi mogą być cennym narzędziem do oceny częstości występowania i rozprzestrzeniania się wirusa. Jednak różnią się one znacznie pod względem jakości i skuteczności. Doprowadziło to do tego, że WHO i były amerykański komisarz ds. żywności i leków Scott Gottlieb, ostrzegają przed ich stosowaniem w ocenie indywidualnego stanu zdrowia lub stanu odporności. Kilka dostępnych testów jest wystarczająco dokładnych. Ich czułość sięga 99 proc. Jednak wstępne dane sugerują, że zdecydowana większość z nich jest niewiarygodna. Powoduje to, że pojawiają się błędy. To prowadzi do sytuacji w której osoby oznaczone jako odporne, takiej odporności nie mają.

Nawet jeśli założymy, że wszystkie testy są wystarczająco dokładne, to ilość potrzebnych badań jest niewykonalna. Dla krajowego programu certyfikacji odporności potrzebne byłyby dziesiątki lub setki milionów testów. Autorki opinii podają tu przykład Niemiec, dla których potrzebnych byłoby 168 milionów testów. Uważają, że dwa testy na osobę to absolutne minimum ponieważ każda z osób o wyniku negatywnym, może wkrótce zostać zarażona. Prócz tego, testy powinno się powtarzać nie rzadziej niż raz w roku. Od czerwca firma Roche Pharmaceuticals ma dostarczać Niemcom 5 milionów testów miesięcznie. Pozwoli to na testowanie zaledwie 6 proc. populacji kraju.

Nawet gdyby paszporty były wydawane jedynie pracownikom służby zdrowia, to nadal liczba testów byłaby niewykonalna. Na przykład Stany Zjednoczone potrzebowałyby ponad 16 milionów takich testów. Do tej pory amerykańskie instytucje zdrowia publicznego wykonały około 12 milionów testów diagnostycznych dla SARS-CoV-2 (3 proc. populacji), a Korea Południowa, kraj o wysokim wskaźniku badań, zdołała przebadać zaledwie 1,5 proc. populacji.

Odsetek osób, o których wiadomo, że wyzdrowiały z COVID-19, jest bardzo zróżnicowany w różnych populacjach. Raporty z punktów zapalnych w Niemczech i Stanach Zjednoczonych sugerują, że w niektórych lokalizacjach wyzdrowienia mogą wynosić od 14 proc. do 30 proc. Na przykład w stanie Nowy Jork, gdzie 3 000 osób zostało przebadanych losowo w miejscach publicznych, 14,9 proc. miało przeciwciała przeciwko COVID-19. Ale to badanie wydaje się być wyjątkiem. Podczas kwietniowej konferencji prasowej WHO oszacowała, że tylko 2-3 proc. światowej populacji wyzdrowiało po zarażeniu wirusem.

Ta niewielka liczba, ograniczone możliwości testowania i nierzetelne testy oznacza, że tylko nieznaczny odsetek każdej populacji zostałby uznany za zdolnych do pracy. Na podstawie obecnej liczby potwierdzonych przypadków w USA, tylko 0,43 proc. ludności otrzymałoby certyfikat. To odsetek nieistotny dla gospodarki.

Cały sens paszportów immunitetowych polega na kontroli ruchu. Dlatego też każda strategia certyfikacji immunitetu musi zawierać system identyfikacji i monitorowania. Abstrahując od tego, że dokumentacja jest podatna na fałszerstwa, to stanowi zagrożenie dla prywatności. W chińskim systemie kody QR na smartfonach kontrolują wyjścia do miejsc publicznych na podstawie stanu zdrowia danej osoby. Ale nie tylko. Podają też lokalizacje ludzi, historię ich podróży, osoby z którymi się zetknęli i informacje zdrowotne, począwszy od temperatury ciała, a skończywszy na tym, czy byli ostatnio przeziębieni. Nie ma żadnej gwarancji, że aplikacje te znikną, gdy COVID-19 odejdzie. Chiny ogłosiły, że elementy ich systemu śledzenia kodów QR prawdopodobnie pozostaną po zakończeniu pandemii.
Wraz ze wzmożonym monitorowaniem zwiększa się nadzór policyjny, a wraz z nim większe ryzyko tworzenia profili potencjalnie szkodliwych dla grup rasowych, seksualnych, religijnych i innych mniejszości. Już podczas pandemii Chiny były oskarżone o tworzenie profili rasowych mieszkańców poprzez zmuszanie wszystkich obywateli afrykańskich do przeprowadzenia testów na obecność wirusa. Natomiast Azjaci, spotkali się z uprzedzeniami rasowymi w innych częściach świata. Jeszcze przed pandemią w 2019 roku 88 proc. osób zatrzymanych i przeszukanych w Nowym Jorku pochodziło z Afryki lub Ameryki Łacińskiej. W czasie pandemii mniejszości narodowe są obserwowane jeszcze uważniej. Między połową marca a początkiem maja na Brooklynie w Nowym Jorku, 35 z 40 osób aresztowanych za łamanie przepisów dotyczących fizycznego oddalenia było czarnych. To głęboko niepokojące. Immunitet cyfrowy mógłby zostać wykorzystany do monitorowania niektórych społeczności i powiązany, na przykład, ze statusem imigracyjnym.

Ze względu na brak testów wiele osób nie będzie miało do nich dostępu. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że osoby zamożne mają większe szanse na otrzymanie testu niż osoby ubogie i podatne na zagrożenia. W wielopoziomowych systemach opieki zdrowotnej te nierówności są jeszcze bardziej odczuwalne. „Testowanie dzieci przed powrotem do szkoły może mieć niski priorytet, podobnie jak testowanie emerytów i osób, które stoją w obliczu fizycznych, psychicznych lub poznawczych wyzwań” - piszą autorki raportu.

Etykietowanie ludzi na podstawie ich statusu COVID-19 stworzyłoby nową miarę, dzięki której można by podzielić "tych, którzy mają" i "tych, którzy nie mają" - tych uprzywilejowanych i tych pozbawionych odporności. Takie stygmatyzowanie dotyczy w szczególności braku bezpłatnej, powszechnie dostępnej szczepionki. Jeśli szczepionka stanie się dostępna, ludzie mogą zdecydować się na jej zakup i uzyskać certyfikat odpornościowy. Bez niego stratyfikacja zależałaby od szczęścia, pieniędzy i osobistych okoliczności.

Nierówności społeczne i finansowe zostałyby pogłębione. Na przykład pracodawcy, mogliby uprzywilejować pracowników i preferencyjnie zatrudnić tych, którzy mają „potwierdzoną” odporność. Już teraz osoby będące nosicielami wirusa HIV podlegają ograniczeniom dotyczącym wjazdu, życia i pracy w krajach, w których obowiązują prawa naruszające prawa osób należących do mniejszości seksualnych i płciowych - takich jak Rosja, Egipt i Singapur.

Platformy certyfikacji immunologicznej SARS-CoV-2 mogłyby zostać łatwo rozszerzone o inne formy danych osobowych dotyczących zdrowia, takie jak rejestry zdrowia psychicznego i wyniki badań genetycznych. Dzisiejsze paszporty immunologiczne mogłyby stać się wszechobejmującymi paszportami biologicznymi jutra. Wprowadziłyby one nowe ryzyko dyskryminacji, gdyby pracodawcy, firmy ubezpieczeniowe, funkcjonariusze organów ścigania i inne osoby mogły uzyskać dostęp do prywatnych informacji zdrowotnych dla własnej korzyści.

Jeśli dostęp do pewnych społecznych i ekonomicznych swobód byłby tylko osobom, które odzyskały zdrowie po COVID-19, wówczas paszporty immunitetowe mogą stanowić zachętę dla zdrowych osób do świadomego poszukiwania infekcji, narażania siebie i innych na ryzyko. Trudności ekonomiczne mogą wzmocnić tę zachętę. Jeśli paszport byłby jedynym sposobem otrzymania pracy i płacy, konieczność zdobycia paszportu może wejść na drogę łamania prawa. Pojawi się korupcja, fałszerstwa, które pociągną za sobą dalsze rozprzestrzenianie się wirusa.

Autorki raportu twierdzą, że pomysł paszportów promuje jednostkę, a odwraca uwagę od rozwiązań, które mogłyby pomóc wszystkim. „Sukces zależy od solidarności, uznania, że wszyscy jesteśmy w tym razem. Etyka oparta na indywidualnej autonomii jest rażąco niewłaściwa w czasie kryzysu zdrowia publicznego; nadrzędnym celem musi być promowanie wspólnego dobra” - podkreślają.

Sugerują dwa rozwiązania, które pomogą zażegnać kryzys. Pierwsze to: testowanie, śledzenie i izolowanie – czyli metoda, która sprawdziła się na świecie. Drugim jest opracowanie, produkcja i globalna dystrybucja szczepionki dla SARS-CoV-2. „Jeżeli możliwy stanie się powszechny, terminowy i wolny od opłat dostęp do szczepionki, to z etycznego punktu widzenia może być konieczne wprowadzenie wymogu certyfikacji. Jeśli jednak dostęp do szczepionki zostanie w jakikolwiek sposób ograniczony, wówczas niektóre z podkreślanych przez nas nierówności mogą nadal mieć zastosowanie” - podsumowują raport.

 

Wyobraź sobie dystopijne społeczeństwo, w którym o tym czy możesz iść do pracy, pójść do kina czy teatru, a być może w ogóle wyjść na ulicę, decyduje kod QR. To kolejny pomysł, który ma zapewnić nam bezpieczeństwo i odwrócić zgubne dla ekonomii skutki pandemii. Władze zniosłyby ograniczenia w stosunku do osób, co do których zakłada się, że mają odporność na koronawirusa, umożliwiającą im powrót do pracy, socjalizację i podróżowanie.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Choroby zakaźne wracają do Polski. Jakie znaczenie mają dziś szczepienia?
Zdrowie
Peru: Liczba ofiar tropikalnej choroby potroiła się. "Jesteśmy w krytycznej sytuacji"
Zdrowie
W Szwecji dziecko nie kupi kosmetyków przeciwzmarszczkowych
Zdrowie
Nerka genetycznie modyfikowanej świni w ciele człowieka. Udany przeszczep?
Zdrowie
Ptasia grypa zagrozi ludziom? Niepokojące sygnały z Ameryki Południowej