Reklama

Koronawirus: czy jesteśmy przygotowani na epidemię

Wbrew zapewnieniom resortu zdrowia oddziały zakaźne mogą sobie nie poradzić w razie epidemii – ostrzegają specjaliści.

Aktualizacja: 06.03.2020 08:07 Publikacja: 05.03.2020 18:04

Koronawirus: czy jesteśmy przygotowani na epidemię

Foto: Adobe Stock

Zgodnie z najnowszym raportem wojewodów, który spłynął do Ministerstwa Zdrowia, w Polsce są 83 szpitale ze 105 oddziałami zakaźnymi i blisko 2,5 tys. łóżek „zakaźnych". Jeśli dodać do tego kolejne blisko 500 łóżek obserwacyjno-zakaźnych, łącznie jest ich 2977 – wynika z informacji resortu. – Mamy w pełni zabezpieczone potrzeby pod możliwy wzrost zarażeń koronawirusem – zapewnia rzecznik ministerstwa Wojciech Andrusiewicz.

Zdaniem specjalistów od chorób zakaźnych może to jednak nie wystarczyć:

– Mówienie, że na oddziałach zakaźnych mamy blisko 3 tys. łóżek, jest nieporozumieniem, bo to znaczy, że w razie epidemii dysponujemy tylko tysiącem miejsc. Żelazną zasadą jest, że każdy chory – czy to na obserwacji, czy w kwarantannie, czy też z już potwierdzonym zakażeniem – powinien mieć osobną salę – mówi prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Czytaj także: W projekcie ustawy ws. koronawirusa zabrakło pielęgniarek

– Wbrew opiniom wypowiedzianym ostatnio z mównicy Sejmu liczba zakażeń wirusowym zapaleniem wątroby typu C (HCV) wcale nie jest szczątkowa. Mamy 150 tys. zakażonych HCV – w większości tego nieświadomych. Tymczasem z wirusem Covid-19 jest tylko jeden – podkreśla prof. Flisiak.

Reklama
Reklama

Jego zdaniem problemem jest zbyt mała liczba specjalistów chorób zakaźnych. Z rejestru Naczelnej Rady Lekarskiej wynika, że w Polsce pracuje 1122 zakaźników. – To nie wystarcza, by zabezpieczyć dyżury na wszystkich oddziałach, tym bardziej że wielu lekarzy już dawno przekroczyło wiek emerytalny. W wielu szpitalach jest dwóch–trzech i w razie epidemii musieliby pracować niemal non stop – ostrzega prof. Flisiak. Jego zdaniem zła sytuacja tej dziedziny medycyny wynika z jej wieloletniego niedofinansowania.

Niepewni przygotowania są również specjaliści pracujący na oddziałach intensywnej terapii:

– Brakuje lekarzy, podstawowych środków ochronnych, a sprzęt pozostawia wiele do życzenia. Mamy stare, często psujące się respiratory, wszystko naprawiamy na plaster, izolatka to kurtyna zamiast śluzy – skarży się anestezjolog z dużego szpitala klinicznego. I ostrzega, że w razie epidemii część personelu pójdzie na zwolnienie.

Z kolei Ogólnopolski Związek Świadczeniodawców Wentylacji Mechanicznej przestrzega, że po wybuchu epidemii może być kłopot z dostępem do respiratorów: – Niestety, Chiny wykupiły praktycznie cały asortyment dostępny na światowym rynku i będziemy musieli radzić sobie z tym, co mamy w Polsce – przestrzega szef OZŚWM dr Robert Suchanke. Resort zdrowia zapewnia jednak, że monitoruje przygotowanie oddziałów intensywnej terapii do obsługi pacjentów z niewydolnością oddechową.

Zdaniem dr. Jerzego Gryglewicza z Uczelni Łazarskiego w razie epidemii problemem może być nie tyle brak przygotowania, ile sytuacja epidemiologiczna, która może pogłębić braki lekarzy.

– Na tym etapie zarządzanie kryzysowe w naszym kraju jest modelowe. Ale jeśli lekarze zaczną chorować, a ich koledzy zostaną poddani kwarantannie, pogłębi to istniejące już braki kadrowe – ostrzega dr Gryglewicz.

Prawo karne
Prokurator krajowy o śledztwach ws. Ziobry, Romanowskiego i dywersji
Konsumenci
Nowy wyrok TSUE ws. frankowiczów. „Powinien mieć znaczenie dla tysięcy spraw”
Nieruchomości
To już pewne: dziedziczenia nieruchomości z prostszymi formalnościami
Praca, Emerytury i renty
O tym zasiłku mało kto wie. Wypłaca go MOPS niezależnie od dochodu
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama