Bułgarskie kurorty nad Morzem Czarnym są bliskie Polakom nie tylko ze względu na nostalgię – w PRL był to jeden z nielicznych kierunków pozwalających zasmakować prawdziwie słonecznych wakacji. Bułgaria od kilku lat przeżywa turystyczny renesans. Jest też na celowniku osób zainteresowanych posiadaniem tam czterech kątów na własny użytek, ale i na wynajem.
Las Vegas i Krym
– Polacy bardzo chętnie kupują nieruchomości w Bułgarii, trend wzrostowy obserwujemy od kilku lat. Głównym powodem, poza tym że ciepły sezon trwa od maja do października, są niezwykle atrakcyjne w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej ceny – komentuje Stanisław Lewicki, prezes ILS Poland Group, firmy pośredniczącej w zakupie nieruchomości na zagranicznych rynkach.
Nic dziwnego, skoro już zaledwie 10 tys. euro (43 tys. zł) wystarczy, by stać się właścicielem mieszkania typu studio – odpowiednikiem naszej kawalerki – z umeblowaniem i wyposażeniem. Dwupokojowe lokum można znaleźć już za kilkanaście tysięcy euro (65–70 tys. zł).
– Obserwujemy większe zainteresowanie apartamentami niż domami – wskazuje Lewicki. – Klienci interesują się przede wszystkim nieruchomościami z rynku wtórnego. Są wtedy pewni, że kupują dokładnie to, co widzą. Nie muszą się martwić, czy deweloper zrealizuje inwestycję na czas, czy nie zbankrutuje. Ze względu na doświadczenia z przeszłości praktycznie nie oferujemy lokali z rynku deweloperskiego. Najpopularniejszym regionem jest kurort Słoneczny Brzeg – zwany Las Vegas Europy Wschodniej.
Bułgarski rynek oferuje też propozycje dla ambitniejszych klientów. Już za 4–5 tys. euro (17–21 tys. zł) można stać się właścicielem domu na wsi, z dużą działką, relatywnie niedaleko od morza. Haczyk? W takich przypadkach to budynki z połowy poprzedniego stulecia, do kapitalnego remontu jeśli nie wyburzenia.