Ta upadłość to problem głównie Wielkiej Brytanii i Niemiec

Nie obawiamy się reakcji klientów na trudności związane z upadkiem Thomasa Cooka, bo biura podróży zapracowały sobie na zaufanie polskich turystów – mówi Piotr Henicz, wiceprezes Itaki i wiceprezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki

Publikacja: 25.09.2019 21:00

Piotr Henicz: Biura podróży zapracowały na zaufanie klientów

Piotr Henicz: Biura podróży zapracowały na zaufanie klientów

Foto: materiały prasowe

Co oznacza dla polskiego rynku turystycznego ogłoszenie niewypłacalności przez biuro Neckermann?

Dla całej branży turystycznej upadek Neckermanna to wyjątkowo przykra wiadomość. Na problem trzeba jednak spojrzeć szerzej, bo jest konsekwencją bankructwa potężnej korporacji Thomas Cook. Na szczęście jednak Thomas Cook w Polsce był obecny w bardzo niewielkim stopniu. Należący do niego niemiecki Neckermann, według dostępnych informacji miał w tym roku na naszym rynku 90 tysięcy klientów. To bardzo mały procent klientów wylatujących z Polski na wakacje.

Nazwa „Thomas Cook" dla przeciętnego polskiego urlopowicza tak naprawdę nic nie znaczy. Kojarzą ją ludzie z branży. Z tego właśnie powodu konsekwencje upadku i Thomasa Cooka, i Neckermanna będą w innych krajach – w Wielkiej Brytanii, w krajach skandynawskich, w Niemczech. Wszędzie tam, gdzie Thomas Cook miał główne grupy klientów i gdzie był liderem rynku.

Czytaj też opinie innych menedżerów: "Upadek Neckermanna? Bez większego znaczenia dla rynku".

Nie obawia się pan, że po tym jak „nawet Neckermann" jest niewypłacalny, turyści będą się obawiali kupowania wycieczek z dużym wyprzedzeniem?

To pokaże czas. Sytuacja dotycząca Neckermanna omawiana jest w mediach od kilku dni. Śledzimy więc skrupulatnie naszą sprzedaż i jeśli chodzi o wyloty na październik, na zimę 2019/2020 i na lato 2020, w poniedziałek 23 września i wtorek 24 września wszystko było na normalnym poziomie.

Mam nadzieję, że sytuacja Neckermanna nie będzie miała wpływu na polskie rezerwacje. Po złych latach 2011/2012, kiedy upadłości było bardzo dużo, wszyscy pracowaliśmy na zaufanie klientów. Ostatnie siedem sezonów było okresem stabilizacji na polskim rynku i wzrostu zaufania polskich turystów do touroperatorów.

Co pana zdaniem powinni teraz zrobić pozostawieni za granicą turyści Neckermanna, których hotelarze zmuszają, aby za swój pobyt zapłacili po raz drugi?

To bardzo przykra sytuacja, ale pamiętajmy, że w Polsce istnieją zabezpieczenia, czyli gwarancje, jakie każdy touroperator musi posiadać. W sytuacji kryzysowej dysponują nimi marszałkowie poszczególnych województw. Jest też jeszcze Turystyczny Fundusz Gwarancyjny, działający od dwóch lat, na który składają się wszyscy touroperatorzy i klienci.

Praktycznie z niego nie korzystaliśmy. Są więc pieniądze na to, aby turyści, którzy znaleźli się za granicą, mogli bezpiecznie wrócić do kraju. Są także pieniądze na to, by klienci Neckermanna, którzy zapłacili za wycieczkę, ale jeszcze nie wylecieli z kraju, dostali 100 procent zwrotu wpłaconej kwoty. Polskie prawodawstwo uregulowało w pełni takie sytuacje.

Oczywiście sytuacja, w której klient jest gdzieś za granicą i hotelarz domaga się od niego ponownej zapłaty, jest przykra, ale niestety nie ma z niej dobrego wyjścia. Marszałek województwa musi zapewnić powrót tego turysty do kraju, niezbędny jest więc bezpośredni kontakt marszałka województwa mazowieckiego z Neckermannem i ustalenie terminów, kiedy turyści mają wrócić.

Ewentualne załatwianie przez klientów biura na własną rękę przedłużenia pobytu i próba odzyskania później tych należności mogą okazać się skomplikowane. W pierwszej kolejności zwroty idą do dostawców środków transportu, w drugiej do tych klientów, którzy jeszcze nie wylecieli. Szczerze mówiąc, nie liczyłbym, że po przyjeździe do Polski na klientów Neckermanna będzie czekał worek pieniędzy. Jeśli zdarzyła się taka nieprzyjemna sytuacja, trzeba starać się jak najszybciej wracać do kraju.

Czy takie biura jak Itaka mają już zakontraktowane hotele i pobyty także na 2020 r.?

Wszystko mamy już pozamykane.

Nie będzie pokusy skorzystania z miejsc, które rezerwowały Thomas Cook i Neckermann?

Ten temat nas nie dotyczy. To miliony miejsc dla krajów, w których Thomas Cook działał. Nasz rynek się nie zwiększy. Spośród 90 tysięcy polskich klientów Neckermanna przynajmniej kilkanaście tysięcy korzystało z wakacji z dojazdem własnym i zostaje kilkadziesiąt tysięcy, które zagospodarują duzi touroperatorzy. Ostatecznie więc tort podzieli się po kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy dla konkretnego dużego touroperatora. Dla nas są to bardzo drobne ilości.

W planach Itaki, gdzie wszystko mamy zapłacone i dopięte na ostatni guzik, z powodu upadku Neckermanna nie będziemy wprowadzać zmian. Może się okazać, że dołożymy dwa, trzy samoloty na kierunkach, w których Neckermann był mocno obecny, ale będą to bardzo drobne ruchy, nie mające żadnego wpływu na naszą politykę. To nie ten rynek.

W Niemczech, w krajach skandynawskich, w Wielkiej Brytanii touroperatorzy muszą teraz usiąść i mocno zastanowić się nad nową strategią, a przede wszystkim nad pomysłami, jak zagospodarować rynek i przygotować ofertę.

Nie chciałby pan być w sytuacji menedżera biura podróży z takiego właśnie rynku?

W żadnym razie. My musimy sobie poradzić z obsługą rosnącej liczby turystów w sytuacji niedoboru samolotów czarterowych, a co dopiero mówić o milionach nowych klientów. Hotele to jedno, ale potrzebny jest konkurencyjny rynek czarterów, którego w Polsce ciągle nie ma.

Jak podsumuje pan sezon 2019?

Wszystko idzie w dobrym kierunku. Sprzedajemy podobne liczby wycieczek, jak w roku ubiegłym. Ceny poszły w górę, więc rentowność powinna być wyższa niż rok temu. Rynek się ustabilizował, nie było dumpingowych cen TUI, chociaż początek sezonu był dość trudny.

Teraz poukładaliśmy się i stabilność na rynku touroperatorów przekłada się na również stabilną ofertę dla klientów. Liczba ofert będzie dostosowana do zapotrzebowania i podaż z popytem już nam się nie rozjadą, jak to było w 2018 roku. Mamy jeszcze kilkanaście tysięcy miejsc na wyloty październikowe i sprzedają się dobrze. Ale to, co najlepsze i po najlepszych cenach, sprzedaje się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.

Wspomniał pan o kłopotach na rynku czarterowym. Zniknęły Small Planet, a Smartwings i Enter Air nie mają B737 MAX. Ale przecież te maszyny wrócą?

MAX-y miały być w czwartym kwartale 2019 r. Z ostatnich informacji, jakie mam, ma to być drugie półrocze 2020 roku.

Jakich nowych kierunków możemy się spodziewać?

Dołożymy kilkadziesiąt tysięcy miejsc w Turcji i Albanii. Będą nowości: Curaçao na Karaibach, w Egipcie kurort Marsa Matrouh nad Morzem Śródziemnym, Saidia w Maroko i kolejna grecka wyspa Mykonos.

CV

Piotr Henicz jest wiceprezesem, dyrektorem sprzedaży i marketingu biura podróży Itaka. Związany z firmą niemal od początku jej istnienia. Ukończył Akademię Ekonomiczną w Poznaniu. Wieloletni wiceprezes Wielkopolskiej Izby Turystycznej. Od 2014 r. członek zarządu Polskiego Związku Organizatorów Turystyki.

Co oznacza dla polskiego rynku turystycznego ogłoszenie niewypłacalności przez biuro Neckermann?

Dla całej branży turystycznej upadek Neckermanna to wyjątkowo przykra wiadomość. Na problem trzeba jednak spojrzeć szerzej, bo jest konsekwencją bankructwa potężnej korporacji Thomas Cook. Na szczęście jednak Thomas Cook w Polsce był obecny w bardzo niewielkim stopniu. Należący do niego niemiecki Neckermann, według dostępnych informacji miał w tym roku na naszym rynku 90 tysięcy klientów. To bardzo mały procent klientów wylatujących z Polski na wakacje.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację