Szef Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) Travis Tygart mówi, że WADA to tonący „Titanic”, na którym wymienia się krzesła. Co pan na to?
Możemy wspólnie zastanowić się nad tym, w jakim kierunku powinna podążać WADA, ale jeśli ktoś chce naprawiać świat, to niech zacznie od własnego podwórka. Szef USADA powinien odpowiedzieć na pytanie, co z NBA, NFL, NHL oraz sportem akademickim, które działają w Ameryce na własną rękę i nie są stronami światowego kodeksu antydopingowego.
Zaskoczył pana krytyczny wobec WADA raport przygotowany przez Amerykanów i ujawniony przez „Washington Post”?
Wszystkich zaskoczył. Miesiąc temu miałem konstruktywne spotkanie z Jamesem Carrollem (szef ONDCP – Krajowego Biura ds. Kontroli Leków – przyp. red.), który odpowiadał za przygotowanie raportu. Rozmawialiśmy o współpracy, zostałem poinformowany o raporcie, mieliśmy wnieść do niego uwagi. Po spotkaniu dotarły do WADA tylko trzy paragrafy, a naszych poprawek nie uwzględniono. Wreszcie raport wyciekł. Jest kompromitujący, bo pełen ewidentnych błędów oraz przekłamań. Sprawia wrażenie pisanego na kolanie – pod silnym wpływem USADA.
Dlaczego powstał?