WADA nie jest na sprzedaż

Szef Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) Witold Bańka o konflikcie z USA i staraniach o większy budżet.

Publikacja: 16.07.2020 21:00

WADA nie jest na sprzedaż

Foto: Aleksandra Szmigiel/REPORTER

Szef Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) Travis Tygart mówi, że WADA to tonący „Titanic”, na którym wymienia się krzesła. Co pan na to?

Możemy wspólnie zastanowić się nad tym, w jakim kierunku powinna podążać WADA, ale jeśli ktoś chce naprawiać świat, to niech zacznie od własnego podwórka. Szef USADA powinien odpowiedzieć na pytanie, co z NBA, NFL, NHL oraz sportem akademickim, które działają w Ameryce na własną rękę i nie są stronami światowego kodeksu antydopingowego.

Zaskoczył pana krytyczny wobec WADA raport przygotowany przez Amerykanów i ujawniony przez „Washington Post”?

Wszystkich zaskoczył. Miesiąc temu miałem konstruktywne spotkanie z Jamesem Carrollem (szef ONDCP – Krajowego Biura ds. Kontroli Leków – przyp. red.), który odpowiadał za przygotowanie raportu. Rozmawialiśmy o współpracy, zostałem poinformowany o raporcie, mieliśmy wnieść do niego uwagi. Po spotkaniu dotarły do WADA tylko trzy paragrafy, a naszych poprawek nie uwzględniono. Wreszcie raport wyciekł. Jest kompromitujący, bo pełen ewidentnych błędów oraz przekłamań. Sprawia wrażenie pisanego na kolanie – pod silnym wpływem USADA.

Dlaczego powstał?

To wygląda na polityczną grę i próbę uzyskania kontroli nad światowym systemem antydopingowym przez USADA. Niewielu wie, że amerykański Kongres podjął decyzję, zgodnie z którą środki przeznaczone na działalność WADA oraz USADA będą pochodziły z tej samej kieszeni. Raport może być próbą walki USADA o większe środki kosztem WADA. Biały Dom nigdy nie podnosił publicznie wątpliwości dotyczących działalności organizacji. Więcej: Carroll zagłosował za naszym strategicznym planem na lata 2020–2024, a wcześniej Amerykanie poparli projekt reformy WADA.

Amerykanie chcą swojego człowieka w 12-osobowym Komitecie Wykonawczym WADA, bo do 37-milionowego budżetu organizacji dokładają 2,7 mln dolarów. Nie mają racji?

Członków Komitetu Wykonawczego i Zarządu wybierają rządy oraz przedstawiciele ruchu olimpijskiego i jeśli Amerykanie chcieli mieć swojego przedstawiciela w Komitecie Wykonawczym, to powinni uczestniczyć w spotkaniu państw obu Ameryk, które decydowały o reprezentacji regionu w strukturach WADA. Prowadzimy ponadto proces wyboru dwóch niezależnych członków Komitetu Wykonawczego – Amerykanie nie zgłosili kandydatury. Podobnie było z ciałami doradczymi, gdzie chcą mieć więcej reprezentantów. Łączenie wielkości finansowania z liczbą miejsc w Komitecie Wykonawczym oraz Zarządzie oznaczałoby wyrzucenie z niego całej Afryki i dużej części Azji oraz włączenie do władz Rosji. Tego chcą Amerykanie? Kontrola nad WADA nie jest na sprzedaż.

Obawia się pan, że wycofają się z finansowania?

Jestem otwarty na dialog. Mam zaproszenie od Jamesa Carrolla i przyjmę je, gdy granice zostaną otwarte. Raport Amerykanów spotkał się z negatywnym odbiorem na świecie. Dostałem list od Komisji Unii Afrykańskiej, wyrażający pełne wsparcie dla WADA, wcześniej podobne pismo przyszło z Ameryki Południowej. Wspierają nas także Europa i Azja.

Szybko przyszło się panu mierzyć z poważnym kryzysem na nowym stanowisku…

Zawsze mówiłem, że rola szefa WADA nie będzie rejsem spokojną łódką, to nie jest łatwa praca. Wymaga spokoju, cierpliwości i dyplomacji. Nigdy nie pozwolę na to, żeby Agencja stała się elementem politycznej gry między mocarstwami. Dziś jednocześnie krytykują nas takie potęgi jak USA oraz Rosja – to może dowód, że jesteśmy niezależni.

Amerykanie uważają, że WADA była zbyt delikatna wobec Rosjan. Mają rację?

Głównym przedmiotem krytyki jest przywrócenie Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA) do systemu antydopingowego w 2018 roku. Dzięki tej decyzji uzyskaliśmy jednak dostęp do danych i próbek moskiewskiego laboratorium, co zaskutkowało przekazaniem do międzynarodowych federacji 298 pakietów dowodowych dotyczących potencjalnego naruszenia przepisów oraz ponad 50 pozytywnymi wynikami ponownych analiz próbek. Z perspektywy czasu widać, że była to dobra decyzja. Dzięki niej mogliśmy w grudniu ubiegłego roku nałożyć na Rosję sankcje. Sprawą niedługo zajmie się Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie. Sędziowie rozpatrzą odwołanie w listopadzie.

Z tego punktu widzenia na wieść o przełożeniu igrzysk w Tokio musiał panu spaść kamień z serca...

Wypełniliśmy swoją misję, przedstawiliśmy dowody i będziemy bronić naszej decyzji, ale wszystko jest w rękach Trybunału Arbitrażowego.

Wiecie już, według jakich reguł rosyjscy sportowcy będą mogli wystartować na igrzyskach?

Pracujemy nad tym, liczba wymaganych kontroli w danym okresie będzie uzależniona od wielu czynników. Reguły kwalifikacji podamy niezwłocznie po ogłoszeniu wyroku Trybunału.

Jednym z pana celów jest zwiększenie budżetu WADA i przeznaczenie tych środków na innowacje i pion śledczy. Skąd wziąć pieniądze?

Rozmawiam z rządami. Chcemy też otworzyć trzecią drogę finansowania (oprócz rządów i MKOl – przyp. red.), czyli fundusz solidarnościowy, z wpłat od prywatnych sponsorów, wspierających działalność antydopingową w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu. Sygnały były bardzo optymistyczne, pandemia koronawirusa wstrzymała rozmowy, ale tego projektu nie zatrzyma.

Jakie są dziś największe wyzwania stojące przed WADA?

Chcemy być nie tylko regulatorem, ale też organizacją służącą sportowcom, otwartą na dialog i nowe wyzwania. Potrzebujemy innowacji. Uwaga mediów skupia się na skandalach, a są przecież kraje bez własnego systemu antydopingowego. Ważny jest budżet, bo chciałbym finansować albo współfinansować zwiększenie zakresu kontroli w konkretnych regionach. Chcemy edukować, pokazywać, jakie zagrożenia niesie doping.

Mistrz świata w sprincie Christian Coleman cztery razy uniknął kontroli. Będziecie się domagali dla niego maksymalnej kary, dwuletniego zawieszenia?

Czekamy na decyzję Athletics Integrity Unit (organ World Athletics, dawniej IAAF – przyp. red.). Nie mogę spekulować, ale jeśli nie będziemy usatysfakcjonowani wyrokiem, to się odwołamy.

Czy ustawa Rodczenkowa, nad którą pracuje amerykański Kongres, jest zagrożeniem dla systemu antydopingowego?

Nie jesteśmy przeciwni tej ustawie, bo daje ona USADA więcej narzędzi do walki z dopingiem, ale nie wszystkie elementy nam się podobają. Problemem jest zasada eksterytorialności, która daje Amerykanom m.in. prawo działania wobec dopingowiczów poza granicami USA. Co będzie, kiedy inne kraje zdecydują się na podobne rozwiązanie? To spowodowałoby gigantyczne zamieszanie i utrudniło ochronę sygnalistów. Czy były kierownik moskiewskiego laboratorium antydopingowego Grigorij Rodczenkow zdecydowałby się zeznawać, gdyby wiedział, że inny kraj może próbować go zatrzymać na terenie USA? Wątpię. 80 procent śledztw prowadzonych przez organy antydopingowe zaczyna się dzięki sygnalistom. Co ciekawe, spod jurysdykcji ustawy Rodczenkowa wyjęte są amerykański sport akademicki i ligi zawodowe.

Pobieranie suchej krwi, czyli jednej kropli, tak jak robią to np. diabetycy, odmieni walkę z dopingiem?

To może być prawdziwy game changer, program ten pilotażowo wprowadzimy jeszcze przed igrzyskami w Tokio. Ta metoda jest mniej inwazyjna oraz mniej kosztowna i może pozwolić rozpocząć kontrole tam, gdzie do tej pory były one ograniczone lub w ogóle się nie odbywały.

Pracujecie też nad wykorzystaniem sztucznej inteligencji...

Tak. Pomoże nam analizować zbiory danych i wyszukiwać podejrzane zachowania sportowców. Chcemy zamknąć ten temat w ciągu dwóch lat.

Zdalne kontrole, które prowadzą już Amerykanie, to przyszłość antydopingu?

Ten model ma dużo luk, możliwe jest podważenie wiarygodności kontroli przed sądem. To metoda trudna to pogodzenia z kodeksem antydopingowym. Doceniam jednak kreatywność, której potrzeba w czasach pandemii.

Pandemia wstrzymała kontrole, obawia się pan o czystość igrzysk w Tokio?

Antydoping to nie tylko kontrole, ale także paszporty biologiczne, analiza długoterminowa, współpraca ze służbami czy śledztwa. Mamy różne narzędzia, z których korzystamy, i cały czas monitorujemy sytuację. Większość narodowych agencji wraca do normalnego testowania, ale musimy być gotowi na różne scenariusze.

Szef Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) Travis Tygart mówi, że WADA to tonący „Titanic”, na którym wymienia się krzesła. Co pan na to?

Możemy wspólnie zastanowić się nad tym, w jakim kierunku powinna podążać WADA, ale jeśli ktoś chce naprawiać świat, to niech zacznie od własnego podwórka. Szef USADA powinien odpowiedzieć na pytanie, co z NBA, NFL, NHL oraz sportem akademickim, które działają w Ameryce na własną rękę i nie są stronami światowego kodeksu antydopingowego.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji