Bogaty jak poseł do Parlamentu Europejskiego

Ponad 8 tysięcy euro, wynosi miesięczna pensja europarlamentarzysty. To nie wszystkie pieniądze, jakie otrzymują. Do tego dochodzą najróżniejsze diety i dodatki. Ostatecznie można uzbierać naprawdę duże kwoty.

Aktualizacja: 08.04.2019 18:01 Publikacja: 08.04.2019 12:56

Parlament Europejski

Parlament Europejski

Foto: AFP

A wobec niskiego poziomu świadomości , o czym tak naprawdę decyduje PE liberałowie z Grupy Alde oraz ukazujący się w Brukseli „EUobserver" postanowili ujawnić ile tak naprawdę bierze do kieszeni europarlamentarzysta.

Do roku 2009 wysokość miesięcznej pensji była uzależniona od średniej zarobków w kraju z którego eurodeputowany pochodził. W tej sytuacji pojawiły się ogromne rozbieżności i np. Maltańczyk otrzymywał wypłatę w wysokości 21 tys. euro rocznie, podczas gdy Włoch — 170 tys. euro. Ostatecznie więc, żeby zapobiec takim sytuacjom ustalono, że każdy eurodeputowany, niezależnie od tego z jakiego kraju pochodzi otrzymywał miesięcznie 8,757 tys. euro miesięcznie, czyli 6,825 tys. po opodatkowaniu.

Stanowi to 38,5 proc. wynagrodzenia sędziego w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości. Tyle, że nie są to wszystkie pieniądze. Do tego dochodzą najróżniejsze dopłaty, diety i dodatki, a niektóre z nich są wypłacane nawet po tym, jak polityk przestaje być deputowanym do PE.

Na przykład były eurodeputowany hiszpański, Miguel Arias Canete, który jest teraz komisarzem odpowiedzialnym za zmiany klimatu, oprócz wynoszącego 20 tys. euro wynagrodzenia komisarza, otrzymuje jeszcze dodatkowo wypłatę z parlamentarnego funduszu emerytalnego. Ten fundusz, o którym wielokrotnie mówiono, że będzie rozwiązany, ma w tej chwili 326 mln euro deficytu. Ostatecznie zakończył przyjmowanie nowych członków w 2009 roku, ale nadal wypłaca pieniądze, tym którzy pozostali na jego listach.

Do miesięcznej pensji eurodeputowanym przysługuje jeszcze dodatek: 4,5 tys. euro miesięcznie na utrzymanie biura poselskiego. Te pieniądze są przesyłane bezpośrednio na konto bankowe polityka, który nie musi się rozliczać z jakichkolwiek wydatków.

Dla PE jest to koszt 40 mln euro rocznie. „EUobserver" ujawnił, że na przykład niemiecki polityk Manfred Weber, który ma duże szanse zostać następnym prezydentem Unii Europejskiej swoje biuro poselskie ma w dobudówce do domu na bawarskiej wsi. W swojej kampanii wzywa do większej przejrzystości w wydatkach na koszty pokrycia biur poselskich.

Rok temu „EUobserver" ujawnił, że 249 parlamentarzystów z 751 nie ma żadnego biura, a 42 z nich z brukselskich pieniędzy finansuje działalność biur partii, z których się wywodzi.

Eurodeputowani otrzymują również dzienne diety na pokrycie hotelu i kosztów wyżywienia w wysokości 320 euro wypłacane wówczas, gdy służbowo podróżują do Brukseli, czy Strasbourga. Do tej kwoty jest jeszcze dodawane 160 euro dziennie, jeśli wyjeżdżają poza Unię Europejską. Na takie wyjazdy mogą wydać rocznie nie więcej, jak 4,454 tys. euro - w każdym razie tyle właśnie pokrywa PE. Natomiast dla chorowitych europarlamentarzystów ważne jest i to, że jeśli poczują się gorzej, to parlament zwróci im dwie trzecie kosztów leczenia.

Antanas Guoga

Antanas Guoga

wikipedia.com/CC BY-SA 4.0/Nouser

Przy tym praca w PE, jeśli deputowany potrafi ją sobie dobrze ustawić wcale nie musi być absorbująca i z łatwością można dorobić sobie na boku, jeśli ktoś ma większe potrzeby.

Nigel Farage

Nigel Farage

AFP

Najbogatszym parlamentarzystą jest Litwin, Antanas Guoga, zawodowy gracz w pokera i przedsiębiorca, który poza wypłatami z PE dorobił w 2018 roku 800 mln euro. Z kolei jeden z największych krytyków Unii Europejskiej, Nigel Farage zarobił w zeszłym roku „na boku" 420 tys. euro, a na sesje przylatuje wynajętym odrzutowcem.

Wynagrodzenia
Daleko do równych zarobków kobiet i mężczyzn na Wyspach
Wynagrodzenia
Pracownicy nie walczą o podwyżki. To temat tabu
Wynagrodzenia
Płaca minimalna rządzi podwyżkami. Ile przeciętnie zarabiają Polacy?
Wynagrodzenia
Polacy zarobków nie ujawniają nawet najbliższym
Wynagrodzenia
Koniec szybkich podwyżek płacy minimalnej? Tusk przejmuje pałeczkę po PiS