– Chcę Polski rozmawiającej, chcę Polski, gdzie wszyscy przestrzegamy reguł, gdzie partie polityczne ktoś powstrzymuje przed wyciągnięciem ręki do tego, co wspólne, po spółki Skarbu Państwa i telewizje – mówił Szymon Hołownia w szczelnie wypełnionej sali.
Spotkanie w Gdańsku było w praktyce inauguracją kampanii prezydenckiej. Prowadził je Michał Kobosko, były redaktor naczelny m.in. „Newsweeka" i „Dziennika Polska-Europa-Świat".
Czytaj także: Hołownia, czyli problem partii
– Chcę kandydować w wyborach – mówił Hołownia, a w swoim przemówieniu wspominał śmierć prezydenta Pawła Adamowicza jako moment, który sprawił, „że coś w nim pękło" i przybliżyło do decyzji o starcie.
Hołownia zapowiedział nie tylko start. Mówił, że od dwóch miesięcy w Polsce organizują się setki wolontariuszy, by go wesprzeć. – My naprawdę chcemy wygrać te wybory – zapewniał.
– Dlaczego to robię? Bo czas na człowieka, który przychodzi od dołu i naprawi to, co zepsute od góry. Chce Polski, w której nie będzie „albo, albo", tylko „i" – podkreślał.
W jego przemówieniu padła między innymi deklaracja dotycząca relacji państwo–Kościół. – Mówię to jako katolik, trzeba przeprowadzić przyjazny rozdział państwa od Kościoła – powiedział.
Głównym wątkiem jego przesłania było jednak hasło odbudowy wspólnoty i podjęcie przez Polskę wyzwań XXI wieku, zwłaszcza ekologicznych. Oberwało się też partiom, które zajęte są tylko tym, „kto będzie nowym przewodniczącym", a nie np. przygotowywaniem oferty dla młodego pokolenia.
Istotnym elementem wystąpienia było odwoływanie się do potrzeby niepartyjnego prezydenta. – System się zawiesił. Aby się odwiesił, trzeba zamontować w nim niepartyjny bezpiecznik. Nie zrobi tego nikt z partii – powiedział. O wspólnocie jest też jedno z haseł prekampanii: „Polska to duży kraj, zmieścimy się w niej wszyscy".
Hołownia, który zdradził, że pierwsze myśli o starcie w wyborach pojawiły się u niego dwa lata temu, zapowiedział też, że jego kampania będzie finansowana głównie ze zbiórki.
– Nie ma tu Dominiki Kulczyk, jezuitów czy amerykańskich pieniędzy. Głęboko wierzę w finansowanie społecznościowe – mówił Hołownia, odnosząc się do różnych informacji na ten temat. Jak przyznał, do czasu ogłoszenia formalnie kampanii będzie finansował swoje działania ze środków własnych.
Teraz ma podróżować po Polsce i spotykać się z wyborcami.
– Nie wesprą mnie partyjne przelewy, struktury, machiny, wielki biznes. Nie potrzebuję ich, bo mam was – podkreślał.
Kto stoi za Szymonem Hołownią? Poza prowadzącym spotkanie Michałem Koboską nie ujawniono żadnych współpracowników. Z naszych informacji wynika, że w projekt zaangażowane są na przykład osoby, które wcześniej współpracowały Ryszardem Petru w Nowoczesnej.
Projekt Hołowni pozycjonowany jest jako długoterminowy, który – jak wynika z naszych rozmów – będzie miał swój ciąg dalszy po majowych wyborach prezydenckich.
Hołownia mówił m.in. w Gdańsku o nowym pokoleniu polityków, którzy będą mieli istotną rolę do odegrania w 2023 roku, wyraźnie grając na generacyjną zmianę. Wspomniał Adriana Zandberga, Władysława Kosiniaka-Kamysza, Michała Kurtykę czy Jadwigę Emilewicz. – Oni nie klonują sporów lat 90. – mówił. – To początek długiej drogi, która przed nami.
– Olga Tokarczuk mówiła w Sztokholmie o nowych sposobach opowiadania o świecie. Hołownia nie tylko chce ten świat opowiadać, on też chce nowy świat współtworzyć – powiedział na koniec spotkania Michał Kobosko.