Jakie są pana cele w polityce zagranicznej?
W pierwszej kolejności interesowałbym się Unią Europejską, w drugiej państwami europejskimi, a dopiero w trzeciej USA. Przyjaciół trzeba szukać blisko siebie. Jestem zwolennikiem pogłębiania integracji europejskiej, by UE docelowo stała się czymś na wzór Stanów Zjednoczonych. Chodzi więc o ograniczenie państw narodowych, o równą minimalną płacę w całej Unii, o to, by obywatele byli tak samo traktowani, niezależnie, czy żyją nad Wisłą czy nad Renem. Docelowo powinniśmy przyjąć euro, bo to da szansę, by płace w Polsce nadgoniły Zachód. Ale do tego potrzeba referendum, by to była wyraźna wola narodu, a nie tylko jakiejś wąskiej grupy. Chciałbym też powrotu do dobrej współpracy ze wschodem Europy. Nie możemy się plecami odwracać do sąsiadów, bo prędzej czy później obróci się to przeciwko Polsce.