Według tureckich mediów Cavusoglu powiedział w poniedziałek, że Ankara jest gotowa wznowić operację „Źródło pokoju” w północnej Syrii, jeśli kurdyjskie Powszechne Jednostki Ochrony (YPG) nie wycofają się spod granicy turecko-syryjskiej. Szef MSZ Turcji oskarżył także Waszyngton i Moskwę o niepodejmowanie kroków, uzgodnionych wcześniej z Ankarą.

Oświadczenie tureckiego ministra o niespełnieniu przez Rosję obietnic i groźbach wznowienia operacji wojskowej jest zaskakujące - skomentował we wtorek w rozmowie z dziennikarzami rzecznik rosyjskiego MON Igor Konaszenkow.

- Rosyjskie Ministerstwo Obrony było zaskoczone, słysząc oświadczenie tureckiego ministra spraw zagranicznych Mevluta Cavusoglu o rzekomym niespełnieniu przez Rosję obietnic, a także o groźbach związanych z operacją w północnej Syrii - powiedział. - Oświadczenie tureckiego szefa dyplomacji wzywające do działań wojskowych może prowadzić do wzrostu napięcia na północy Syrii, zamiast je złagodzić, zgodnie ze wspólnym memorandum, podpisanym przez prezydentów Rosji i Turcji - dodał Konaszenkow.

Inwazja wojskowo Turcji w północnej Syrii, pod nazwą „Źródło pokoju”, rozpoczęła się 9 października. Lotnicze i artyleryjskie ataki na ponad 180 celów po syryjskiej stronie granicy rozpoczęły w środę wieczorem inwazję tureckich sił na obszar Syrii. W pierwszych godzinach operacji naliczono ponad 20 zabitych, w tym cywilów. Rannych zostało kilkakrotnie więcej. Ataki przeprowadzono przede wszystkim na cele znajdujące się w rękach Kurdów syryjskich. Po nich do akcji wkroczyła doskonale wyszkolona i świetnie uzbrojona armia turecka, posuwając się z wolna na południe oraz wschód.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan twierdził, że celem całej operacji jest ustanowienie strefy bezpieczeństwa po południowej stronie granicy. Dwa tygodnie później operacja została zatrzymana, po przyjęciu przez Moskwę i Ankarę memorandum o porozumieniu.