Według Konaszenkowa "prowokacyjny atak" sześciu izraelskich F-16 w pobliżu Damaszku "bezpośrednio zagrażał" samolotom cywilnym.
Konaszenkow stwierdził również, że syryjska obrona przeciwlotnicza nie odpowiedziała w pełni na atak, aby nie trafić przypadkowo cywilnych samolotów. Syryjscy kontrolerzy lotu mieli skierować samolot mający lądować w Damaszku do używanej przez Rosjan bazy lotniczej w prowincji Latakia.
Nie jest jasne czy w czasie nalotu, o którym mowa, syryjska obrona przeciwlotnicza użyła systemów rakietowych S-300 dostarczonych jej przez Rosję w październiku, po tym jak 17 września w czasie nalotu izraelskiego lotnictwa syryjscy przeciwlotnicy zestrzelili rosyjski samolot rozpoznawczy.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu, przemawiając na uroczystości wojskowej w środę, nie odniósł się bezpośrednio do nalotu, o którym mówił rzecznik rosyjskiego resortu obrony, ale podkreślił, że Tel Awiw nie pozwoli swojemu arcywrogowi, Iranowi, na ustanowienie stałej obecności wojskowej w Syrii. To właśnie siły irańskie, a także magazyny z dostarczaną z Iranu bronią i wojskowe konwoje z Iranu mają być najczęściej obiektem nalotów Izraela w Syrii (Izrael zazwyczaj nie potwierdza przeprowadzania tego rodzaju ataków).
Netanjahu podkreślił też, że izraelskie lotnictwo ma "niezrównane możliwości osiągania miejsc "bliskich i dalekich, bardzo dalekich".