W zimny marcowy poniedziałek Robert Biedroń postanowił przypomnieć, że czas na wiosenne porządki. Pod takim hasłem odbyła się jego konferencja przed biurem podawczym Kancelarii Prezydenta, gdzie lider Wiosny złożył wniosek o ujawnienie zarobków w KRPM. Identycznie mają zrobić setki osób w całej Polsce – sprawdzić zarobki w urzędach wojewódzkich, marszałkowskich i nie tylko. – Wielu urzędników, wielu polityków ukrywa przed nami wynagrodzenia. To coś, co powinno być jawne. Ukrywają nie tylko ze względu na dysproporcje między kobietami a mężczyznami, ale dlatego, że są tam Misiewicze, kierownicy basenów, asystentki-rusycystki – powiedział Biedroń.
Nie poprzestał na tym, ale w towarzystwie dziennikarzy przemył jedną z zewnętrznych szyb biura podawczego KPRM i tabliczkę z nazwą. Planowane jest sprawdzenie ok. 8 tysięcy urzędów, a finałem akcji ma być projekt ustawy.
Biedroń akcją „Wiosenne porządki" realizuje swoją strategię nakreśloną już w przemówieniu na Torwarze 3 lutego. Po pierwsze, podkreśla swoje kompetencje powiązane z kadencją w Słupsku. Jak chwalił się w poniedziałek, w Słupsku za jego urzędowania ujawniono zarobki wszystkich – w tym pracujących w Słupsku katechetów.
Po drugie, Biedroń realizuje plan „rejsu po błękitnym oceanie", czyli nawiązywania do tematów spoza bieżącego sporu politycznego. W trakcie konferencji odpowiadał na pytania o wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego i kwestie LGBT, ale celem konferencji było pokazania akcji związanej z jawnością życia publicznego.
Biedroń (co jest widoczne w jego strategii od samego początku) nie stronił od mocnych uderzeń w Platformę. – Gdyby poprzednie rządy przyjęły mój projekt dotyczący mowy nienawiści, to dziś Kaczyńskiemu byłoby trudniej. Ten projekt odrzuciła PO – powiedział Biedroń. Jak dodał, ma nadzieję, że karta LGBT stanie się jednym z kluczowych punktów programu Koalicji, skoro „Trzaskowski był tak odważny, że ją podpisał".