Rzeczywistość jest coraz bardziej skomplikowana. Eksperci NATO, Polski i Norwegii, a zapewne także innych krajów zastanawiają się, jak najlepiej przygotować się na potencjalny konflikt. W tym świetle tezy Janusza Korwin-Mikkego o zoologicznej rusofobii tych, którzy chcą nas przygotować na groźbę nowej wojny światowej, wydają się absurdalne. Dobrze przygotowani możemy odstraszyć przeciwnika przed agresją.
W tekście „Patriota kupuje patrioty" Janusz Korwin-Mikke, znany z sympatii do Włodzimierza Putina, jak sam go nazywa, sugeruje, że decyzja polskiego rządu o zakupie systemu rakietowego Patriot od Amerykanów mogła być „zimną kalkulacją podszytą dolarami", a minister obrony narodowej Antoni Macierewicz serwuje nam „zoologiczną nienawiść do Rosji". Tymczasem fakty są takie, że zbrojenia we współpracy z USA i innymi partnerami w NATO rzeczywiście wynikają z zimnej kalkulacji, ale opartej na trzeźwej ocenie zagrożenia. Zagrożenia, które jest absolutnie realne.
Wojna przyszłości
Jak może wyglądać wojna przyszłości? W raporcie think tanku GLOBSEC, „GLOBSEC NATO Adaptation Initiative", znajdziemy jej dwa możliwe scenariusze, a to, który z nich miałby się zrealizować, jest uzależnione od decyzji sojuszu północnoatlantyckiego. Pokazują, w jaki sposób słabości państw członkowskich mogą wystawić je na nieszablonowy atak agresora (w dokumencie w tej roli występuje Rosja). Okazuje się, że między innymi słabość infrastruktury krytycznej, czyli energetyki, wystawia NATO na niespodziewany cios porównywany przez autorów pracy do Pearl Harbor.
Pierwszy z opisywanych scenariuszy zakłada, że NATO nie będzie przygotowane na niespodziewany atak. Przedstawia wizję świata w 2025 roku. Europa znajduje się pod presją kolejnych fal migracyjnych, natomiast na Pacyfiku rośnie napięcie związane z rywalizacją USA i Chin. Tymczasem na Morzu Barentsa dochodzi do incydentu. Rosjanie dyslokują dużą grupę bojową w pobliże Norwegii. NATO nie odpowiada ruchem odstraszającym, bo jego siły, reprezentowane w dużym stopniu przez siły amerykańskie, są związane niespodziewanie pogłębionym kryzysem na Pacyfiku (być może za wolą Chin) oraz nagłym pogorszeniem się sytuacji na Morzu Śródziemnym w związku z inspirowanymi przez Rosję i Iran katastrofami humanitarnymi.
W obliczu braku reakcji brytyjski lotniskowiec HMS „Queen Elizabeth" wraz z jego grupą bojową zostaje zaatakowany w cyberprzestrzeni. Nad grupę ściąga chmura dronów. Zerwane są wewnętrzne i zewnętrzne systemy komunikacji. Drony atakują określone instalacje na okręcie. Ominąwszy systemy wykrywania 3G i 4G, rosyjskie okręty podwodne zatapiają lotniskowiec. Ze względu na niemożliwość udzielenia adekwatnej odpowiedzi NATO jest zmuszone do faktycznego uznania rosyjskiej kontroli nad Morzem Barentsa, a konkretnie złożami Arktyki. Rosjanie ogłaszają, że ich strategiczny interes został osiągnięty, i zachęcają Zachód do negocjacji. Mniej pesymistyczny scenariusz zakłada, że dobrze przygotowane NATO odpowiada skutecznie jeszcze na początkowym etapie konfliktu. Gasi go wraz z odstraszeniem przed dalszą koncentracją sił rosyjskich w pobliżu Norwegii. Aby było to możliwe, sojusz musi zainwestować w zdolności obronne, przede wszystkim przed niespodziewanymi zagrożeniami.