Wojciech Jakóbik: Chcesz pokoju, szykuj się do wojny

Zagrożenie ze strony Rosji jest realne. Aby je oddalić, musimy jak najlepiej przygotować się do ewentualnego konfliktu – pisze analityk stosunków międzynarodowych.

Aktualizacja: 11.12.2017 21:59 Publikacja: 10.12.2017 19:18

Wojciech Jakóbik: Chcesz pokoju, szykuj się do wojny

Foto: AFP

Rzeczywistość jest coraz bardziej skomplikowana. Eksperci NATO, Polski i Norwegii, a zapewne także innych krajów zastanawiają się, jak najlepiej przygotować się na potencjalny konflikt. W tym świetle tezy Janusza Korwin-Mikkego o zoologicznej rusofobii tych, którzy chcą nas przygotować na groźbę nowej wojny światowej, wydają się absurdalne. Dobrze przygotowani możemy odstraszyć przeciwnika przed agresją.

W tekście „Patriota kupuje patrioty" Janusz Korwin-Mikke, znany z sympatii do Włodzimierza Putina, jak sam go nazywa, sugeruje, że decyzja polskiego rządu o zakupie systemu rakietowego Patriot od Amerykanów mogła być „zimną kalkulacją podszytą dolarami", a minister obrony narodowej Antoni Macierewicz serwuje nam „zoologiczną nienawiść do Rosji". Tymczasem fakty są takie, że zbrojenia we współpracy z USA i innymi partnerami w NATO rzeczywiście wynikają z zimnej kalkulacji, ale opartej na trzeźwej ocenie zagrożenia. Zagrożenia, które jest absolutnie realne.

Wojna przyszłości

Jak może wyglądać wojna przyszłości? W raporcie think tanku GLOBSEC, „GLOBSEC NATO Adaptation Initiative", znajdziemy jej dwa możliwe scenariusze, a to, który z nich miałby się zrealizować, jest uzależnione od decyzji sojuszu północnoatlantyckiego. Pokazują, w jaki sposób słabości państw członkowskich mogą wystawić je na nieszablonowy atak agresora (w dokumencie w tej roli występuje Rosja). Okazuje się, że między innymi słabość infrastruktury krytycznej, czyli energetyki, wystawia NATO na niespodziewany cios porównywany przez autorów pracy do Pearl Harbor.

Pierwszy z opisywanych scenariuszy zakłada, że NATO nie będzie przygotowane na niespodziewany atak. Przedstawia wizję świata w 2025 roku. Europa znajduje się pod presją kolejnych fal migracyjnych, natomiast na Pacyfiku rośnie napięcie związane z rywalizacją USA i Chin. Tymczasem na Morzu Barentsa dochodzi do incydentu. Rosjanie dyslokują dużą grupę bojową w pobliże Norwegii. NATO nie odpowiada ruchem odstraszającym, bo jego siły, reprezentowane w dużym stopniu przez siły amerykańskie, są związane niespodziewanie pogłębionym kryzysem na Pacyfiku (być może za wolą Chin) oraz nagłym pogorszeniem się sytuacji na Morzu Śródziemnym w związku z inspirowanymi przez Rosję i Iran katastrofami humanitarnymi.

W obliczu braku reakcji brytyjski lotniskowiec HMS „Queen Elizabeth" wraz z jego grupą bojową zostaje zaatakowany w cyberprzestrzeni. Nad grupę ściąga chmura dronów. Zerwane są wewnętrzne i zewnętrzne systemy komunikacji. Drony atakują określone instalacje na okręcie. Ominąwszy systemy wykrywania 3G i 4G, rosyjskie okręty podwodne zatapiają lotniskowiec. Ze względu na niemożliwość udzielenia adekwatnej odpowiedzi NATO jest zmuszone do faktycznego uznania rosyjskiej kontroli nad Morzem Barentsa, a konkretnie złożami Arktyki. Rosjanie ogłaszają, że ich strategiczny interes został osiągnięty, i zachęcają Zachód do negocjacji. Mniej pesymistyczny scenariusz zakłada, że dobrze przygotowane NATO odpowiada skutecznie jeszcze na początkowym etapie konfliktu. Gasi go wraz z odstraszeniem przed dalszą koncentracją sił rosyjskich w pobliżu Norwegii. Aby było to możliwe, sojusz musi zainwestować w zdolności obronne, przede wszystkim przed niespodziewanymi zagrożeniami.

Przygotować się na nieznane

Oczywiście nie da się w pełni trafnie prognozować przyszłości konfliktów zbrojnych; nasze doświadczenia z przeszłości wynaturzają przewidywania przyszłych wydarzeń. Nie udało się przewidzieć upadku Związku Sowieckiego albo nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję. Podobnie trudno przewidzieć kształt ewentualnego konfliktu zbrojnego na skalę ogólnoświatową w XXI wieku.

Na te przewidywania wpływają doświadczenia z przeszłości, na przykład wspomniana aneksja Krymu. Doświadczenie to sprawiło, że analitycy spodziewają się, że rosyjskie „zielone ludziki" mogą kiedyś pojawić się na Svalbardzie (norweskiej prowincji w Arktyce), aby sprawdzić gotowość NATO do reakcji. Z tych samych powodów jest analizowany atak na tzw. przesmyk suwalski, czyli połączenie między państwami bałtyckimi a Polską w pobliżu obwodu królewieckiego.

Taki scenariusz jest jednak tym mniej prawdopodobny, że byłby powtórzeniem zastosowanego już zagrania, co zmniejsza jego potencjał wywołania zaskoczenia u przeciwnika. Nowa wojna światowa może równie dobrze wyglądać podobnie lub całkiem inaczej niż dotychczasowe konflikty tej skali. Pomimo tej niepewności można jednak rozpocząć przygotowania, które pozwolą lepiej się przygotować na mniej spodziewane zagrożenia.

NATO pracuje nad oceną nowych zagrożeń dla bezpieczeństwa jego członków. W utajnionych pracach sojuszu poruszony jest temat cyberataków, w tym ataków na infrastrukturę krytyczną, której składową są także instalacje energetyczne. Wizja analityków GLOBSEC może się stać rzeczywistością. Svalbard już teraz jest przedmiotem targów między krajami arktycznymi, którym przygląda się Polska. To z tego powodu na szczycie sojuszu w Warszawie istotną rolę odegrała dyskusja o bezpieczeństwie w Arktyce, ale także jeśli chodzi o szlaki dostaw surowców energetycznych.

Z ustaleń polskich i norweskich analityków współpracujących regularnie w ramach badań na temat bezpieczeństwa wynika, że szlaki dostaw węglowodorów z Rosji, jak proponowany gazociąg Nord Stream 2 mający powstać obok istniejącego Nord Stream, mogą się stać punktami zapalnymi nowego konfliktu.

Istotny jest także obszar na północ od Norwegii. Nie tylko ze względu na to – co słusznie zauważył GLOBSEC – że dla Rosji jest to źródło surowców na przyszłość, kiedy złoża syberyjskie zaczną się kończyć, a pokrywa lodowa być może odsłoni swe bogactwa surowców energetycznych oraz rzadkich metali, które może skrywać Arktyka. To zagrożenie jest istotne także dla Norwegów, którzy muszą szukać nowych złóż w celu uzupełniania starych. Bezpieczeństwo na Svalbardzie objętym opieką wojskową NATO jest zatem kluczowe dla bezpieczeństwa energetycznego Polski i Norwegii, a także innych państw członkowskich. Z drugiej strony zależność od rosyjskich węglowodorów zwiększa wrażliwość na ewentualne ataki w tym zakresie. Nieoficjalnie można usłyszeć, że sojusz już podjął prace nad ustaleniem skali zagrożenia oraz przygotowaniem odpowiednich środków zaradczych.

Romantyzm Korwin-Mikkego

Jednak to do polityków poszczególnych państw należy odpowiedzialność za trudną społecznie decyzję o zwiększeniu wysiłku wojskowego w celu przygotowania się na niewiadomą. NATO może jedynie zachęcać do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego przez uniezależnienie się od Rosji – dostawcy, który jest wskazywany jako główne zagrożenie sojuszu. To politycy muszą jednak przekonać społeczeństwo do zapewnienia środków na odpowiednią obronę, wzorem Polski deklarującej chęć podniesienia wydatków na zbrojenia do 3 proc. PKB oraz dążącej do zbudowania z Norwegami i Duńczykami gazociągu Baltic Pipe.

W tym kontekście ciekawie wygląda dyskusja o rakietach Patriot dla Polski. Ministerstwo Obrony Narodowej w nazbyt chyba przejrzysty sposób komunikuje, że nie zgodzi się na zbyt wysoką cenę systemu. Robi to ustami wiceministra. Minister, zgodnie ze swoją rolą, kontynuuje dialog i zapewnia o woli doprowadzenia kontraktu do realizacji. To skuteczne antidotum na tezy pojawiające się w rosyjskich i niektórych polskich mediach – że Polska zbroi się z nienawiści do Rosji i za zbrojenia te słono przepłaca.

Właśnie do pożądanych działań na rzecz dozbrojenia Polski zniechęcają opinię publiczną teksty Janusza Korwin-Mikkego, który próbuje odgrywać rolę ostoi realizmu politycznego, jednocześnie w zamian za współpracę z USA proponując sojusz z Francją i Rosją. Taka postawa nie ma nic wspólnego z realizmem, to tak naprawdę romantyzm, na który nie możemy sobie pozwolić w obliczu realnego zagrożenia ze Wschodu. Aby je oddalić, musimy być jak najlepiej przygotowani do ewentualnego konfliktu. Jeśli chcemy pokoju, musimy szykować się na wojnę.

Autor jest redaktorem naczelnym portalu biznesalert.pl

Rzeczywistość jest coraz bardziej skomplikowana. Eksperci NATO, Polski i Norwegii, a zapewne także innych krajów zastanawiają się, jak najlepiej przygotować się na potencjalny konflikt. W tym świetle tezy Janusza Korwin-Mikkego o zoologicznej rusofobii tych, którzy chcą nas przygotować na groźbę nowej wojny światowej, wydają się absurdalne. Dobrze przygotowani możemy odstraszyć przeciwnika przed agresją.

W tekście „Patriota kupuje patrioty" Janusz Korwin-Mikke, znany z sympatii do Włodzimierza Putina, jak sam go nazywa, sugeruje, że decyzja polskiego rządu o zakupie systemu rakietowego Patriot od Amerykanów mogła być „zimną kalkulacją podszytą dolarami", a minister obrony narodowej Antoni Macierewicz serwuje nam „zoologiczną nienawiść do Rosji". Tymczasem fakty są takie, że zbrojenia we współpracy z USA i innymi partnerami w NATO rzeczywiście wynikają z zimnej kalkulacji, ale opartej na trzeźwej ocenie zagrożenia. Zagrożenia, które jest absolutnie realne.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem