Zapobiec podziałowi Europy. Właśnie przed takim wyzwaniem stanie polski minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz i jego niemiecki odpowiednik Heiko Maas, gdy w poniedziałek spotkają się we franciszkańskim klasztorze nieopodal Oświęcimia. Dzisiejsze konfrontacje między elitami obydwu krajów zagrażają bowiem jedności Europy. Na porozumienie nie ma jednak co liczyć. Wręcz przeciwnie: wobec narastających konfliktów czas myśleć o ochronie podstaw naszych stosunków.
Renesansu nie będzie
Głównym problemem polskiego rządu jest fakt, że pole manewru ograniczają wytyczne prezesa Kaczyńskiego. Nie zmieniły się one od momentu przejęcia przez Prawo i Sprawiedliwość władzy i nic nie wskazuje na to, aby teraz miało być inaczej.
Program polityki zagranicznej Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenia opiera się na trzech założeniach. Po pierwsze, na polu polityki wewnętrznej przyszłość Polski jest zagrożona przez sieć postkomunistycznych układów, która może zostać zerwana tylko przez władzę nieskrępowaną prawnymi ograniczeniami. Po drugie, poprzednie rządy za sprawą swojej uległości zredukowały Polskę do „niemiecko-rosyjskiego kondominium", rezygnując de facto z suwerenności. Po trzecie, Unia Europejska jest zagrożeniem – bo interweniuje w sprawie wewnętrznych reform łamiących zasady praworządności, hamuje rozwój polskiej gospodarki i dąży do narzucenia społeczeństwu kosmopolitycznej wizji świata.
Tego efektem jest polityka pełna sprzeczności. Kaczyński opowiada się za „Europą ojczyzn" ze słabą Komisją Europejską, która trzymać się będzie z dala od wewnętrznych spraw państw członkowskich. Z drugiej strony sprzeciwia się powstaniu „koncertu mocarstw", w którym Unia Europejska zdominowana byłaby przez Niemcy i Francję, co wymaga silnej Komisji.
Druga sprzeczność dotyczy postawy wobec politycznych kompromisów. Inne państwa członkowskie powinny robić to, czego życzy sobie polski rząd, na przykład przyjąć korzystny dla Polski budżet unijny. Jednocześnie Warszawa nie tylko nie jest skora do odwzajemnienia się, choćby w sprawach migracji, ale coraz mocniej narusza prawo europejskie i zapowiada, że nie zamierza się z tego wycofać. Przy czym polski rząd argumentuje, w tym wypadku nie bez racji, że bezkompromisowe podejście zdarza się także Niemcom – jak w przypadku budowy gazociągu Nord Stream 2.