– Chcę być liderem listy Europejskiej Partii Ludowej w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku i przewodniczącym KE. Europa potrzebuje nowego początku i więcej demokracji – oświadczył w środę Manfred Weber, polityk niemieckiej CSU i szef frakcji EPL w europarlamencie.

Na początek Weber w przyszłym miesiącu weźmie udział w wewnętrznych wyborach w EPL, w których będą też głosować polskie partie należące do tej grupy politycznej – PO i PSL. Na razie nie ma jeszcze konkurentów, nieoficjalnie wiadomo, że nad startem w tych prawyborach zastanawiają się Alexander Stubb, były premier Finlandii, i Michel Barnier, unijny negocjator brexitu. Jeśli 46-letni chadek z Bawarii uzyska nominację partyjną, to potrzebuje jeszcze, żeby jego grupa polityczna wygrała wybory do PE w maju 2019 roku (co jest bardzo prawdopodobne), a następnie żeby stworzyła koalicję poparcia w nowym PE. Na przykład z udziałem socjalistów i liberałów, którzy w zamian mogliby dostać inne wysokie stanowiska w UE, jak przewodniczącego Rady Europejskiej oraz wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.

Nie wiadomo jednak, czy taka koalicja będzie miała większość w wyborach, w których tradycyjny układ partii głównego nurtu podmywany jest z jednej strony przez lewicującą bezpartyjną inicjatywę Emmanuela Macrona, a z drugiej przez partie populistycznej prawicy na czele z Matteo Salvinim, liderem włoskiej Ligi. Wreszcie na koniec jego kandydatura będzie musiała zostać zaakceptowana przez Radę Europejską, czyli przywódców państw i rządów państw UE. Teoretycznie wystarczy większość, ale trudno sobie wyobrazić, żeby szefem KE został kandydat bez poparcia Francji. A Paryż na razie mówi „nie" całemu procesowi tzw. spitzenkandidaten, czyli automatycznego mianowania na szefa KE lidera partii, która wybory wygrała.

Szanse Webera poważnie osłabiają dwa czynniki. Po pierwsze, jest Niemcem, a tradycyjnie Niemcy nie zajmowali jednak wysokich stanowisk w UE, bo i tak – jako największy kraj UE – mają w niej najwięcej do powiedzenia. Po drugie, Weber nazywany jest sojusznikiem Viktora Orbána. Od lat, mimo werbalnej krytyki, chroni węgierskiego premiera przed sankcjami i chce utrzymania jego partii Fidesz w EPL. To może mu zaszkodzić w oczach bardziej liberalnych przywódców z lewicy czy centrum. Weber nie jest fanem Orbána, ale zawsze powtarzał, że trzeba budować szerokie koalicje. Szczególnie w Europie zagrożonej przez populistów pokroju Salviniego, którego uważa za gorszego od Orbána. Na równi z Salvinim stawia też Kaczyńskiego i PiS, choć nigdy nie był w awangardzie tych eurodeputowanych, którzy apelowali o sankcje dla Polski za łamanie praworządności.

Swoich czołowych kandydatów na wybory europejskie wybiorą też na jesieni inne partie. Wśród socjalistów, którzy mogą stracić nawet kilkadziesiąt mandatów, niedawno mówiło się o kandydaturze Fransa Timmermansa, wiceprzewodniczącego KE, który prowadzi procedurę ochrony praworządności przeciw Polsce. – Jego gwiazda blednie – powiedział nam jednak ambasador jednego z państw UE. Według niego Holender zna języki, wygłasza świetne przemówienia, ale jest nieskuteczny i skonfliktował się z Junckerem.