Niemiecki rząd oczekuje europejskiego rozwiązania. To, co dzieje się na Morzu Śródziemnym, jest sprawą europejskiej solidarności – oświadczył w poniedziałek Stefan Seibert, rzecznik niemieckiego rządu. Berlin nie pozostawia wątpliwości, że oczekuje od partnerów z UE, iż przyjmować będą uratowanych na Morzu Śródziemnym rozbitków.
To uchodźcy i imigranci, których na pełne morze wysyłają działający w Libii przemytnicy, wiedząc, że mają niemałe szanse na uratowanie przez krążące w tym regionie statki ratunkowe zarówno włoskiej straży przybrzeżnej, jak i licznych organizacji humanitarnych jak niemiecka Sea Watch.
Kilka dni temu głośno było o aresztowaniu na Lampeduzie pani kapitan statku Sea Watch, która z 41 rozbitkami zacumowała za pomocą ryzykownego manewru w porcie bez zgody włoskich władz. Uczyniła to po 17 dniach monitów i próśb motywowanych katastrofalną sytuacją humanitarną na pokładzie.
„Drogi niemiecki rządzie, portów nie otworzę" – napisał kilka dni temu na Twitterze Matteo Salvini, włoski wicepremier Włoch, szef MSW oraz lider prawicowo-narodowego ugrupowania Liga. Była to odpowiedź na prośbę Horsta Seehofera kierującego niemieckim MSW, aby włoski rząd zezwolił statkom ratowniczym z rozbitkami na pokładzie na zawijanie do portów. Zgodnie z prawem międzynarodowym ma on prawo nie udzielać zgody, z czego nacjonalista Matteo Salvini korzysta, argumentując, że Włochy nie mogą stać się „europejskim obozem dla uchodźców".
Problem w tym, że rozbitkowie mają prawo do złożenia we Włoszech wniosku o azyl i pozostania w tym kraju na jakiś czas. Nie ma żadnego automatyzmu w sprawie przekazania uchodźców i imigrantów do innych państw i ich los rozstrzyga się od przypadku do przypadku. Często jednak ich przyjęcie deklarują Niemcy, nierzadko Francja, Portugalia, Luksemburg i Finlandia. Pozostałe państwa UE nie wykazują zainteresowania.