Buldożery wjechały do miasteczka namiotowego San Ferdinando w Kalabrii pod czujnym okiem 600 policjantów.
Według włoskiego stowarzyszenia Lekarze na rzecz Praw Człowieka (MEDU) w zeszłym roku w obozie zginęło czterech migrantów. Zgony spowodowane były podpaleniami lub przez wypadki.
Śmierć w lutym br. Moussy Ba, 29-latka z Senegalu, którego ciało znaleziono w spalonej przyczepie kempingowej, skłoniła rząd do zamknięcia zatłoczonego i brudnego obozu. Ma zostać zrównany z ziemią.
San Ferdinando, położone na obrzeżach miasta Rosarno, było domem dla ponad 1,5 tys. osób, które szukają pracy głównie w okolicznych gajach pomarańczowych i oliwnych. Większość pracowała nielegalnie dla lokalnych rolników, za bardzo nędzne pieniądze.
Po zapowiedzi zamknięcia obozu część koczujących w nim migrantów wyniosła się. We wtorek i w środę nad ranem pozostałych 900 osób zostało eksmitowanych przez policję.