Ostatnie dwa lata to okres sporych zmian. Inwestycje w Stoczni Szczecińskiej oraz powrót w polskie ręce Stoczni Gdańskiej na nowo wywołały debatę na temat przyszłości branży. Jaki jest polski potencjał stoczniowy? Odpowiedzi szukali paneliści podczas debaty „Reindustrializacja w praktyce – czy odbudowa polskich stoczni się uda?", która odbyła się podczas Kongresu 590. W ocenie ekspertów, gdy patrzymy na branżę stoczniową w Polsce, to powinniśmy patrzeć z optymizmem. Dobra koniunktura oraz coraz silniejsze trendy reindustrializacji gospodarek rozwiniętych sprawiają, że przemysł nie powinien narzekać na brak pracy. Do zachodzących procesów trzeba jednak podejść z odpowiednim planem. W przypadku stoczni wymieniono dwa główne kierunki rozwoju. Pierwszy związany jest z morską energetyką wiatrową.

– Mamy unikatową okazję do zbudowania całej nowej gałęzi przemysłu, której dzisiaj nie ma – wskazywał Andrzej Kensbok, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu, podkreślając, że mówimy tutaj o rozwoju technologii przyszłości, której dzisiaj jeszcze nie ma.

– Polskie projekty wiatrowe będą rozwijane za trzy–cztery lata. Oznacza to, że już dzisiaj musimy rozpocząć prace nad rozwiązaniami, które będą nam potrzebne jutro. To są zupełnie nowe technologie o zupełnie innej wydajności, które mogą się stać ogromnym impulsem rozwojowym dla polskiej gospodarki – wyjaśniał Kensbok.

Drugi z wymienionych kierunków to sektor związany z budową tzw. ekologicznych promów. Zwrócił na niego uwagę Paweł Brzezicki, prezes Związku Armatorów Polskich. Przypomniał aferę dieselgate, która spowodowała, że władze lokalne z dnia na dzień zakazały wjazdu do centrów miast samochodom z silnikiem Diesla. To samo może czekać promy. Ocenił, że to ogromna szansa dla rodzimego przemysłu. – Przyszłość należy do jednostek zasilanych LNG, czysto elektrycznych czy hybrydowych. Polskie stocznie wyczuły koniunkturę i już od kilku lat rozwijają nową technologię. Można więc śmiało założyć, że w przyszłości będą jednym z głównych graczy na tym rynku – mówił. ©?