Uber może uruchomić w Polsce usługę zamawiania taksówek z poziomu aplikacji – wynika z nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej". Jak ustaliliśmy, już dziś zdarza się, że niektóre kursy – zamiast zwykłych aut osobowych – realizują taksówki. Dotarliśmy do danych, z których wynika, że już pod koniec 2016 r. 17 proc. kierowców Ubera stanowili byli lub obecni taksówkarze. – Szacujemy, że dziś ten odsetek jest dużo większy – nie ukrywa Ilona Grzywińska, dyrektor komunikacji na nasz region Europy w Uberze.
Pierwszym, który wprowadził w naszym kraju możliwość zamawiania taksówki przez aplikację, był kilka dni temu estońsko-chiński Taxify. Na razie taką opcję mają klienci w Warszawie, ale – jak się dowiedzieliśmy – już wkrótce pojawi się ona w kolejnych miastach, m.in. Szczecinie.
– Udostępnienie aplikacji licencjonowanym kierowcom, w tym taksówkarzom, to krok we właściwym kierunku – komentuje Ilona Grzywińska. Podkreśla przy tym, że wszyscy partnerzy korzystający z tej aplikacji mają od września br. obowiązek posiadania licencji na krajowy przewóz osób samochodem osobowym bądź licencji taksówkarskiej. Z kolei Alex Kartsel, szef Taxify na Polskę, wyjaśnia, że współpraca z niezrzeszonymi taksówkarzami i mniejszymi korporacjami to dla użytkowników aplikacji dodatkowa usługa, a dla samych licencjonowanych kierowców szansa na utrzymanie się na rynku.
– Wprowadzenie opcji zamawiania taksówki w aplikacji Taxify daje klientom możliwość transportu dziecka bez fotelika, dojechania w miejsca, które są wyłączone z ruchu dla pojazdów prywatnych i jazdę buspasami, z pominięciem korków – wylicza Kartsel. Jak tłumaczy, rozmawia on już z mniejszymi korporacjami w stolicy i innych miastach o współpracy. – Taxify to dla taksówkarzy często jedyna alternatywa dla korporacji taxi, którym muszą płacić co miesiąc 700–1200 zł. Dla tych jeżdżących np. na pół etatu to kompletnie nieopłacalne. My nie pobieramy od nich tych opłat – dodaje nasz rozmówca.