Szansa dla transportu publicznego

Choć na Zachodzie popyt na auta elektryczne rośnie bardzo umiarkowanie, polski rząd chciałby dokonać na drogach elektrycznej rewolucji.

Publikacja: 27.03.2017 20:52

Szansa dla transportu publicznego

Foto: 123RF

Ministerstwo Energii zakłada, że do 2025 r. w Polsce będzie jeździć milion samochodów na prąd. Przy tym głównie polskiej produkcji. Resort ogłosił już konkurs na opracowanie takiego samochodu i zapowiada, że państwo zaangażuje się w realizację potencjalnego przedsięwzięcia. Patronat nad konkursem objęły państwowe spółki energetyczne.

– Czy taki pojazd będzie w Polsce produkowany, ostatecznie zweryfikuje rynek. Pewne jest, że to wyzwanie musimy i chcemy podjąć. Jestem przekonany, że nasze przedsięwzięcie odniesie sukces – twierdzi minister energii Krzysztof Tchórzewski.

Plan z kapelusza

Przedstawiciele importerów i eksperci branży motoryzacyjnej odeniają rządowe zapowiedzi jako oderwane od rzeczywistości. I trudno się dziwić: do tej pory zainteresowanie takimi autami w Polsce jest śladowe. Jak podaje Instytut Samar, w ub.r. w Polsce zarejestrowano 170 osobowych i dostawczych aut elektrycznych wobec 123 egzemplarzy w roku 2015.

Nic także nie wskazuje, by popyt miał się znacząco zwiększyć. Auta na prąd są drogie, do tego wciąż mało funkcjonalne ze względu na ograniczony zasięg. Kluczowym mankamentem jest także brak rozbudowanej infrastruktury ładowania. Co prawda Ministerstwo Energii zapowiada budowę ładowarek w 32 aglomeracjach i na najważniejszych trasach w latach 2019–2020, ale to na razie tylko projekty.

Można też przypuszczać, że urzędnicy zechcą skłonić kontrolowane przez państwo spółki Orlen i Lotos do montażu ładowarek na stacjach paliw. Ale to wciąż za mało dla zabezpieczenia się przed wyczerpaniem baterii w czasie jazdy.

Rządowy program przewiduje różnego rodzaju stymulatory popytu, choć ich efektywność nie wystarczy do wykreowania efektu skali. Zakłada się m.in. uruchomienie programów pilotażowych dla miast i samorządów, które mają zwiększyć zainteresowanie elektrycznymi pojazdami, np. poprzez wspieranie firm rozwijających elektryczny car sharing lub budujących floty elektrycznych samochodów usługowych. Takie carsharingowe firmy już działają, ale ich usługi są drogie.

Kolejnym krokiem byłoby zamykanie w miastach stref, gdzie dopuszczony byłby jedynie ruch pojazdów bezemisyjnych. Najprawdopodobniej jednak takie strefy – ze względów czysto praktycznych – byłyby mocno ograniczone.

Założenia miliona elektrycznych samochodów na drogach wydają się tym bardziej nierealne, że rząd nie potrafi podjąć decyzji w sprawie ograniczenia prywatnego importu używanych i zdezelowanych aut z zagranicy, rezygnując z wprowadzenia przygotowanych niedawno zmian w podatku akcyzowym.

Zamawiają autobusy

Dużo bardziej realny wydaje się program „Bezemisyjnego transportu publicznego". Tysiąc autobusów elektrycznych za pięć lat w miastach – taką wizję przedstawia Polski Fundusz Rozwoju, który w lutym podpisał z 41 samorządami list intencyjny o współpracy w rozwijaniu elektromobilności.

Rząd liczy, że program nie tylko przyniesie pozytywne efekty środowiskowe, ale też przyczyni się do zwiększenia tempa rozwoju gospodarki. Kluczowe będzie wykorzystanie doświadczeń polskich producentów. Polska należy do liderów w produkcji autobusów elektrycznych, a elektrobus produkowany przez Solaris został laureatem prestiżowego konkursu „Bus of the Year 2017",

Także producenci są zdania, że ten program jest dużą szansą dla polskich firm. Zdaniem Marka Pola, dyrektora ds. rozwoju grupy kapitałowej Pol-Mot Holding i szefa rady nadzorczej Ursus Bus, największe zagraniczne fabryki autobusów mają ograniczone możliwości przestawienia się z napędów spalinowych na napędy alternatywne. – Nie robiliśmy własnych silników. Jesteśmy więc bardziej elastyczni, co daje nam niepowtarzalną szansę wyprzedzenia konkurencji – powiedział Pol.

Rządowy program zakłada, że uda się zbudować rynek autobusów elektrycznych o wartości ok. 2,5 mld zł rocznie, który miałby dostarczyć ok. 5 tys. nowych miejsc pracy. Na razie wydaje się to dość odległe: w całej Polsce samorządy kupiły i użytkują na regularnych trasach dopiero 23 elektryczne autobusy. Dziesięć kursuje po Warszawie, sześć w Krakowie, po dwa w Inowrocławiu, Ostrołęce i Jaworznie oraz jeden w Lublinie.

Ale samorządy już zadeklarowały chęć kupna 780 autobusów elektrycznych. Do liderów należy Warszawa, która kolejnych dziesięć autobusów ma otrzymać jeszcze w tym roku, a następne dziesięć jest w trakcie przetargu. Na elektryfikację transportu publicznego nastawiają się także mniejsze miasta. Przykładem jest 90-tys. Jaworzno, które w krótkiej perspektywie chce elektrobusami zastąpić połowę obecnej floty miejskiego przewoźnika.

Eksperci podkreślają, że w projekcie rozwijania elektromobilności kluczowa będzie rozbudowa infrastruktury ładowania, a także zwiększanie skali programu. – Potrzebujemy takiej infrastruktury, która służyłaby celom publicznym i z której mogłyby korzystać także osoby prywatne – twierdzi Aleksander Kierecki, szef specjalistycznego serwisu branżowego Infobus.

Fiacik z wtyczką

Produkcję samochodów elektrycznych zapowiedziało przedsiębiorstwo z Bielska-Białej. Ma wytwarzać nawet tysiąc aut elektrycznych rocznie. W ofercie jest jeden model, ale wkrótce będzie ich więcej. Auto jest zbudowane na bazie Fiata 500. Nadwozie i platforma produkowane są w Tychach, natomiast finalny montaż pojazdu odbywa się w Bielsku-Białej, w Fabryce Samochodów Elektrycznych (FSE). – Mamy już zamówienie na pierwszych dziesięć samochodów z opcją na kolejne pięćdziesiąt. Klientem jest duża sieć wypożyczalni – powiedział Thomas Hajek, dyrektor generalny FSE. Parametry auta nie są jednak znane, podobnie jak cena.

Transport
Czy Dreamlinerami można latać bezpiecznie? Boeing w ogniu pytań
Transport
Boom na rynku rowerów. Coraz większą popularnością cieszą się elektryczne
Transport
Prezes Lufthansy pod specjalnym nadzorem
Transport
Ukraińcy polecą dla Wizz Aira
Transport
Airbus produkuje coraz więcej, w Boeingu nadal problemy