Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa krytycznie ocenia tzw. sojusz drogowy zawarty w Paryżu 31 stycznia 2017 r. przez ministrów transportu Austrii, Belgii, Danii, Francji, Luksemburga, Niemiec, Norwegii, Szwecji oraz Włoch. – W ocenie MIB jest on zapowiedzią dążeń do pogłębiania różnic na rynku przewozów drogowych i usankcjonowania praktyk protekcjonistycznych na poziomie prawa unijnego, stosowanych dotychczas jedynie przez niektóre państwa członkowskie – stwierdza rzecznik resortu Szymon Huptyś.
– Sojusz paryski niszczy równowagę na rynku transportowym i jest zaprzeczeniem fundamentalnych zasad funkcjonowania Unii Europejskiej – uważa wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit.
Polska nie jest osamotniona
Najprawdopodobniej w drugim kwartale (gdy na dobre przestanie funkcjonować system nicejski) Komisja Europejska podda pod dyskusję i następnie głosowanie dyrektywę o pracownikach delegowanych. Sposób podejmowania decyzji przez Radę UE będzie regulować Traktat z Lizbony z 2007 roku. Wymaga on do podjęcia decyzji podwójnej większości, czyli 55 proc. państw członkowskich reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności UE.
Do zablokowania inicjatywy trzeba co najmniej 13 krajów, gdy we wcześniejszym Traktacie z Nicei wystarczało 11. Jeżeli Polsce nie uda się zdobyć sojuszników, przyszłość polskich przewoźników międzynarodowych będzie wyglądała źle. Może to być pierwsza polska ofiara Traktatu w Lizbonie.
Wiceminister infrastruktury i budownictwa Justyna Skrzydło zapewnia, że kwestie socjalne w transporcie oraz procedowane przez KE inicjatywy drogowe to stały punkt w rozmowach ministra Andrzeja Adamczyka z jego odpowiednikami z innych państw członkowskich oraz w rozmowach z komisarz ds. transportu Violetą Bulc.