Poprzedni projekt leżał MI od maja 2018 r. 17 października opracowane przez resort propozycje przepisów trafiły do Departamentu Prawnego w Rządowym Centrum Legislacji z adnotacją, że projekt był już przedmiotem konsultacji i uzgodnień publicznych, a także rozpatrywany był przez Stały Komitet Rady Ministrów 4 października. MI pisze również, że w jego ocenie uwzględnia ustalenia poczynione na tym posiedzeniu. W praktyce jednak przesłany do RCL projekt ustawy, wprowadzał „po cichu”, bez konsultacji z firmami pośredniczącymi w przewozach, rozwiązania, które blokują ich działalność. A w dodatku może być niezgodny z unijnymi regulacjami. Nowy projekt z 17 października wprowadzał bowiem np. obowiązek, by pośrednik przy przewozie osób posiadał wpisu do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) albo numer w KRS (proponowany art. 5c ust. 2a pkt 3). – Oznacza to, że o licencję na pośrednictwo osób, a w konsekwencji wszystkie czynności dokonywane przez pośrednika, będzie mógł mieć tylko podmiot posiadający jakąś formę obecności na terytorium RP – mówi Arkadiusz Pączka, dyrektor Centrum Monitoringu Legislacji w Pracodawcach RP.
Według niego niemożliwym będzie więc ubieganie się o licencję przez podmiot zagraniczny prawnie i faktycznie niefunkcjonujący w Polsce. A to oznacza, że Uber, czy Taxify, które swoje tzw. centra bilingowe mają za granicą (Uber w Amsterdami, Taxify w Amsterdamie i Estonii) nie będą mogły działać. Część ekspertów twierdzi, że to niezgodne z unijnym prawem.
Zmiany pod wybory samorządowe?
Firmy, które prowadzą aplikacje przewozowe w Polsce, były oburzone i zaskoczone niespodziewanym ruchem ministerstwa. Uber komentował zmiany jednoznacznie negatywnie. – Projekt uderzy przede wszystkim w tysiące małych i średnich przedsiębiorców funkcjonujących obecnie jako licencjonowani przewoźnicy osób – wyjaśniała nam Ilona Grzywinska-Lartigue, dyrektor komunikacji na nasz region Europy w Uberze.
Alex Kartsel, szef Taxify na Polskę, wskazywał z kolei, że taka szybka zmiana projektu na dzień przed protestem taksówkarzy w Warszawie może sugerować, iż miał on uspokoić tę grupę społeczną. Miało to bowiem miejsce na kilka dni przed zeszłorocznymi wyborami samorządowymi. „Rzeczpospolitej” udało się ustalić, że na 12 godzin przed rozpoczęciem protestu przeciwko przewoźnikom przedstawiciele taksówkarzy zostali zaproszeni do siedziby MI. Spotkali się z wiceministrem Markiem Chodkiewiczem. Rozmowy dotyczyły projektu ustawy, ale na spotkaniu zabrakło przewoźników. – Rozmawialiśmy o naszych oczekiwaniach względem ustawy. Wiceminister zapewnił nas, że będzie czuwał nad rozwiązaniami, które uwzględniają nasze postulaty. Czujemy wyraźne wsparcie resortu – nie ukrywał wówczas Artur Wnorowski, wiceprzewodniczący związku zawodowego Warszawski Taksówkarz.
Do spotkania doszło między godz. 19 a 21. – To było wieczorne czytanie projektu ustawy, na którym zastanawialiśmy się jak uszczelnić ten rynek – zdradza nam jeden z uczestników spotkania.
Według niego przez działalność takich firm, jak Uber, Taxify, które nie płacą podatków od prowizji w naszym kraju, za granicę wypływają potężne pieniądze. – Tak, jak w przypadku mafii vatowskich, te pieniądze można byłoby zatrzymać w Polsce i przekazać np. na podwyżki dla innych grup społecznych, choćby służb mundurowych – zaznacza.