Festiwal w Salzburgu. Rodzina utopiona w morzu krwi

Znakomita, świetnie przyjęta „Elektra” Krzysztofa Warlikowskiego otworzyła w sobotę setny festiwal.

Publikacja: 02.08.2020 21:00

Ausrine Stundyte (Elektra) i Asmik Grigorian (Chrysostemis)

Ausrine Stundyte (Elektra) i Asmik Grigorian (Chrysostemis)

Foto: Mat. Pras.

Korespondencja z Salzburga

Tak jak po wulkanicznej eksplozji pochłonięta przez morze została mityczna Atlantyda, tak Krzysztof Warlikowski wraz ze scenografką Małgorzatą Szczęśniak w inscenizacji opery Richarda Straussa symbolicznie zatopili świat wojen, w tym rodzinnych, z towarzyszącymi im porachunkami i zemstą. Aby wszystko było tak jak w antycznej historii, uruchomił też z Wiedeńskimi Filharmonikami pod perfekcyjną dyrekcją Franza Welsera-Mösta wulkaniczne emocje. Eksplodują w finale, opisywane w libretcie również jako wojna żywiołów: wody i ognia, który przybiera kolor krwi.

Dialog z przeszłością

„Stałam się poczerniałym trupem pośród żywych, a teraz jestem ogniem życia i mój płomień spala ciemności świata” – mówi Elektra do swej siostry Chrysotemis w odpowiedzi na jej słowa, że brat Orestes zamordował ich matkę Klitajmestrę oraz Ajgistosa, jej kochanka i nowego władcę Myken. Rodzinna wojna trwa 20 lat od czasu, gdy mąż Klitajmestry Agamemnon chciał złożyć na ołtarzu córkę Ifigenię, by zdobyć przychylność bogów w walce o Troję. Wracając do rodzinnego miasta, zostaje zamordowany przez żonę, a Elektra tylko cudem uniknęła śmierci, podobnie jak Orestes.

Dla salzburskiej premiery, jednej z dwóch podczas tegorocznej rocznicowej edycji festiwalu, ograniczonej z powodów pandemii, niezwykłe znaczenie ma dialog inscenizacji naszych artystów z przestrzenią Felsenreitschule, dawnej Akademii Jazdy Konnej, gdzie mieścił się barokowy teatr z lożami wykutymi w skale. Skalne zamknięcie perspektywy sceny stanowi od dekad naturalną scenografię spektakli, a do nowoczesnej inscenizacji wnosi aurę jaskini, w której kumulują się najbardziej barbarzyńskie i pierwotne emocje.

Warlikowski wszedł też w dialog z ojcami założycielami festiwalu. Richard Strauss do stworzenia libretta opery zaprosił Hugo von Hofmannsthala po tym, jak w 1903 r. w Berlinie zachwycił się jego dramatem „Elektra” w inscenizacji Maxa Reinhardta. Niemiecki dramaturg zerwał ze wzniosłym wyobrażeniem antyku. Inspirował się dzikością opisaną w „Narodzinach tragedii” Friedricha Nietzschego oraz lekturą Zygmunta Freuda, który zdiagnozował kompleks Elektry równoznaczny z synowskim kompleksem Edypa.

Premiera opery odbyła się w Dreźnie w 1909 r., w 1920 r. zaś wszyscy twórcy – Strauss, Hofmannsthal i Reinhardt – połączyli siły, aby stworzyć festiwal w Salzburgu symbolicznie kończący czas wojny.

Warlikowski pokazuje ją w rodzinnym wymiarze. Niemal od początku, co eksponował m.in. w przełomowym „Hamlecie” z 1997 r., interesują go głęboko skrywane rodzinne patologie. Jednocześnie dodał teraz do salzburskiej historii summę własnych spektakli oraz ich formę współtworzoną z Małgorzatą Szczęśniak. Na początku słyszymy fragment „Ifigenii w Taurydzie” Glucka, pierwszej opery, jaką wystawił poza Polską. Liczne są też nawiązania do „(A)polloni” zamówionej przez Festiwal Awinioński.

Na gigantycznej scenie stanęły dziecięce figury-manekiny, niemi uczestnicy rodzinnego dramatu, którym nasiąkają od najwcześniejszych lat, aż wybuchnie w nich w nieprzewidziany sposób, gdy staną się dorośli. Jest też w Salzburgu gigantyczny, szklany mobilny kubik. Zazwyczaj zaciemnione rodzinne terrarium, ale też rozświetlone jak salon. Znakiem charakterystycznym scenografii Małgorzaty Szczęśniak są od lat domowe sanitariaty, w których Warlikowski najpierw odsłania skrywany brud, a potem dokonuje oczyszczenia tabuizowanych doświadczeń i emocji. Teraz w centralnej części sceny oglądamy rząd efektownych pryszniców tuż ponad wąskim ogrodowym basenem. To tu bawią się w scenach retrospekcji Elektra i Orestes, grani przez dziecięcych aktorów. W mgnieniu oka dostrzegamy, że ozdobne prysznice zżera od fundamentów pałacu rdza. Zapowiedzią losu królewskiej rodziny są też delikatnie opalizujące na skale refleksy wody. Wspomnienie idylli dziecięcych zabaw odchodzi bezpowrotnie, gdy w stronę basenu zaczyna toczyć się niczym walec szklany salon. W kulminacyjnym momencie piekielną czerwień wnętrza zastępuje żałobny fiolet.

Szekspirowski duch

W Salzburgu Warlikowski nasycił operową przestrzeń wieloma planami aktorskiej gry. Poza retrospekcjami mamy czarnoskórą służącą, nagą kąpiel pod prysznicami i dodany na początku do dzieła Straussa monolog Klitajmestry, który zgodnie z duchem tragedii równoważy racje bohaterów. Agamemnon lekceważył żonę jako człowieka i kobietę, co Tanja Ariane Baumgartner wydobywa w pełnej intymności monologu, stojąc przed widzami tylko w halce.

Z kolei Elektra jest zafascynowana ojcem, który pcha ją do zemsty, pojawiając się jak szekspirowski duch. Pełne napięcia relacje wzmagają śpiewacy. Litewska sopranistka Ausrine Stundyte, która zadebiutowała w Salzburgu jako Elektra, jest również wybitną aktorką, podobnie jak Asmik Grigorian w roli Chrysotemis. Orestesa (Derek Weltona) zagrzewa do zemsty pogrążona w depresji, poruszająca się jak automaty służba.

Krzysztof Warlikowski zaś, nienachalnie zabierając głos w dzisiejszej dyskusji o rodzinie, tę, która stała się ostoją patologii, w finale salzburskiej „Elektry” zalewa potopem krwawych wizualizacji.

Korespondencja z Salzburga

Tak jak po wulkanicznej eksplozji pochłonięta przez morze została mityczna Atlantyda, tak Krzysztof Warlikowski wraz ze scenografką Małgorzatą Szczęśniak w inscenizacji opery Richarda Straussa symbolicznie zatopili świat wojen, w tym rodzinnych, z towarzyszącymi im porachunkami i zemstą. Aby wszystko było tak jak w antycznej historii, uruchomił też z Wiedeńskimi Filharmonikami pod perfekcyjną dyrekcją Franza Welsera-Mösta wulkaniczne emocje. Eksplodują w finale, opisywane w libretcie również jako wojna żywiołów: wody i ognia, który przybiera kolor krwi.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Teatr
Zagrożone sceny. Czy wyniki wyborów samorządowych uderzą w teatry