Teatr TV: Półkownik III RP

W poniedziałek w Jedynce premiera „Bezkrólewia” Wojciecha Tomczyka. Sztuka czekała na wystawienie dziewięć lat.

Publikacja: 26.04.2020 18:00

Foto: TVP

„Bezkrólewie” znalazło się w finale Festiwalu Dramaturgii w Gdyni w 2011 roku i wkrótce potem zostało opublikowane w „Dialogu”, ale mimo to nie było dotąd chętnego do realizacji. Na konferencji prasowej przed obecną premierą Wojciech Tomczyk mówił:

– Wszyscy wiemy, że 10 lat temu wydarzyła się tragedia smoleńska. Teatr polski bardzo silnie na nią zareagował. W sezonie 2011/2012 najczęściej grano „Burzę” Szekspira rozpoczynającą się rozbiciem statku, którym podróżuje król. Równie często wystawiano „Hamlet”. Też postanowiłem odreagować, zmierzyć się z traumą. Stąd pomysł, by napisać o roli nygusa w polskiej historii, czyli o człowieku lubiącym jeździć limuzyną, dobrze się ubierać, błyszczeć w świetle kamery. Taki typ jest w polskiej historii obecny przynajmniej od trzech stuleci. Dzięki tej sztuce poznałem Redbada Klynstrę, reżysera pierwszego publicznego czytania „Bezkrólewia" w 2012 roku. Był nadkomplet widzów, a owacja na stojąco trwała 10 minut. Tak zaczęła się legenda tej sztuki jako półkownika III RP. Teraz właśnie umiera. 

Realizację „Bezkrólewia” powierzono debiutującemu w Teatrze TV Jerzemu Machowskiemu, który w 2010 roku był jeszcze w klasie maturalnej. Na pytanie, czy skojarzyłby tekst z katastrofą smoleńską odpowiada: 

– Gdybym o tym nie wiedział,  pewnie nie. Już po pierwszym spotkaniu w Teatrze TV powiedziałem, że nie chcę, by był to spektakl o Smoleńsku. Nie umniejszam rangi tamtej tragedii, ale ten dramat mówi znacznie więcej niż o konkretnym zdarzeniu politycznym. Obiegowa opinia, że jest o Smoleńsku, raczej mu nie przysłużyła. Może nawet dobrze, że kilka lat czekał na premierę, bo mam nadzieję, że dzięki temu powie nam teraz coś więcej. 

Kolo (Krzysztof Szczepaniak) oraz jego starsi koledzy, Gostek (Marcin Kwaśny) i Glans (Redbad Klynstra-Komarnicki), po śmierci króla opuszczają stolicę i kierują się ku granicy państwa. Zatrzymują się w  gospodzie prowadzonej przez tradycyjnie żyjącą rodzinę: Zofię (Joanna Jeżewska), Józefa (Andrzej Mastalerz) oraz  ich córkę Justynę (Edyta Januszewska). Przybysze i miejscowi nie potrafią się ze sobą porozumieć. Nawet, gdy Kolo i Justyna zakochują się w sobie, nie dochodzi do zbliżenia dwóch odległych sposobów myślenia o świecie.  

Reżyser uważa, że wydarzenia opowiedziane w tej tragikomedii są następstwem upadku mitów stanowiących o polskiej wspólnocie. 

– Dopóki żył Jan Paweł II, był autorytetem, ważnym punktem odniesienia dla wszystkich, niezależnie czy wierzących czy nie – wyjaśnia Jerzy Machowski. – Nie ma nikogo niestety, kto by zajął jego miejsce. A w historii zawsze ktoś taki był: Kościuszko, poeci romantyczni, czy kontrowersyjny Piłsudski którego można kochać albo nienawidzić, ale nie można go lekceważyć. Teraz takich postaci nie mamy. 

W „Bezkrólewiu” pobrzmiewają  odniesienia do wielu ważnych polskich dramatów. – Są nawiązania do „Wesela” Wyspiańskiego – mówi reżyser.-– Jest i obecny „Ślub” Gombrowicza  I wreszcie „Tango” Mrożka, gdzie idealizm ściera się z cynizmem. W Glansie można pewnie szukać sobowtóra Edka, a może Jaśka z „Wesela”, który się zestarzał i wziął sprawy w swoje ręce. 

Zapytany o stosunek młodego pokolenia do naszej współczesnej historii Jerzy Machowski odpowiada:  – Myślę, że młodzi często nie identyfikują się z konfliktem polsko-polskim. Nie widzą dla siebie miejsca po żadnej z tych dwóch stron. Nasze potrzeby, interesy i marzenia o Polsce widzimy gdzie indziej. Jeśli możliwe szczęśliwe życie Kola i Justyny załamało się dlatego, że zarówno Glans i Gostek, jak Józef i Zofia rozgrywali swoje doraźne interesy, to trudno nie widzieć, że młodzi stali się ofiarami rozgrywek starszych. Jako pokolenie nie chcielibyśmy podzielić ich losu. A niejednokrotnie tak się właśnie dzieje. Wolelibyśmy po prostu szczęśliwie żyć, tu, w Polsce. Bez konieczności mierzenia się wciąż z historią. 

„Bezkrólewie” znalazło się w finale Festiwalu Dramaturgii w Gdyni w 2011 roku i wkrótce potem zostało opublikowane w „Dialogu”, ale mimo to nie było dotąd chętnego do realizacji. Na konferencji prasowej przed obecną premierą Wojciech Tomczyk mówił:

– Wszyscy wiemy, że 10 lat temu wydarzyła się tragedia smoleńska. Teatr polski bardzo silnie na nią zareagował. W sezonie 2011/2012 najczęściej grano „Burzę” Szekspira rozpoczynającą się rozbiciem statku, którym podróżuje król. Równie często wystawiano „Hamlet”. Też postanowiłem odreagować, zmierzyć się z traumą. Stąd pomysł, by napisać o roli nygusa w polskiej historii, czyli o człowieku lubiącym jeździć limuzyną, dobrze się ubierać, błyszczeć w świetle kamery. Taki typ jest w polskiej historii obecny przynajmniej od trzech stuleci. Dzięki tej sztuce poznałem Redbada Klynstrę, reżysera pierwszego publicznego czytania „Bezkrólewia" w 2012 roku. Był nadkomplet widzów, a owacja na stojąco trwała 10 minut. Tak zaczęła się legenda tej sztuki jako półkownika III RP. Teraz właśnie umiera. 

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Teatr
Kamienica świętuje 15. urodziny!
Teatr
„Wyprawy pana Broučka”: Czech, który wypił za dużo piwa
Teatr
Nie żyje Alicja Pawlicka. Aktorka miała 90 lat
Teatr
Łódź teatralną stolicą Polski. Wkrótce Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych
Teatr
Premiera „Schronu przeciwczasowego”. Teatr nie jest telenowelą