Monograficzna wystawa jest instalacją czerpiącą z całego dotychczasowego, blisko 30-letniego dorobku artystycznego Katarzyny Kozyry, rzeźbiarki, autorki instalacji i filmów wideo. Jej twórczość już od samego początku budziła nie tylko zainteresowanie, ale i kontrowersje. Dyplomowa „Piramida zwierząt” (1993) (rzeźba - instalacja składająca się z ustawionych na sobie martwych, wypchanych zwierząt – konia, psa, kota i koguta. Konia i koguta sama wybrała i zleciła ich zabicie) - przydała jej łatkę skandalistki, a kolejne prace, w których dotykała społecznych tabu związanych z chorobą, śmiercią, cielesnością - usytuowały ją w gronie ważnych artystów tzw. sztuki krytycznej.
Już samo miejsce warszawskiej wystawy Kozyry stanowi dla niej interesujący kontekst. Instytut Wzornictwa prezentuje zazwyczaj wystawy designu i wszystkiego, co można nazwać „dobrym wzorem”. Tytuł ekspozycji „Świat wzorcowy” to w przypadku tej artystki raczej wstydliwe marginesy tego, co ludzkość uznaje za doskonałość piękna, proporcji, kształtu.
Gdy otwiera się drzwi do świata Kozyry pomieszczonego w dużej sali (scenografię zaprojektowała Diana Marszałek) – oczom ukazują się dziesiątki przedmiotów, które jednak nie stoją, a sprawiają wrażenie jakby lewitowały w powietrzu. To jakby teatralna rzeczywistość – podmuchem wiatru ożywione meble, rekwizyty. Przy tworzeniu ekspozycji pracowało przez półtora miesiąca 25 osób, które pracowicie umieszczały na cienkich, niemal niewidocznych linkach, ponad 250 eksponatów będących fragmentami dzieł artystki. Od stojaka na kroplówkę, łóżka szpitalnego, prześcieradło z „Olimpii” (1996) dokumentującej zmagania Kozyry z chorobą nowotworową, poprzez męski fartuszek, sztuczny penis i owłosienie z „Łaźni męskiej” (wyróżnienie na Biennale Sztuki w Wenecji 1999), maski i peruki, zabawkę-żołnierza z „Kary i zbrodni” (2002), aż po kostium Nietzschego i Rilkego z „Lou Salome” (2005), trzy gigantyczne grzyby - muchomory z „Summertale” (2008) i kostium córki Linneusza ze „Snu córki Linneusza” (2018). Wszystkich projektów (przede wszystkim instalacji video) z których rekwizyty znajdują się na wystawie jest 18. Gdy oglądać je bez przygotowania i przewodnika dostrzec można, że mieszające się rzeczywistości sprawiające w pierwszej chwili wrażenie dziecięcego świata wyobraźni, po bliższym przyjrzeniu tracą walor beztroski…
Szukanie porządku w tym chaosie przedmiotów pozbawionych ciążenia, rozmieszczonych w obszernej przestrzeni stanowi łamigłówkę logiczną. W jej rozwiązaniu pomagać może duża fotografia twarzy artystki umieszczona przez kuratorkę wystawy, Asię Tsisar, na ścianie na końcu sali – dokładnie naprzeciw wejścia. Nie daje się odczytać jednoznacznie emocji z szeroko otwartych oczu i ust Katarzyny Kozyry, przed którymi zawieszone zostały ostatnie fragmenty instalacji: pojedyncze kwiaty, buciki, narzędzia, chirurgiczne, atrapy penisów. Widać jednak, że im bliżej jej twarzy, tym rekwizyty są mniejsze, a tych największych, zawieszonych najwyżej - najwięcej jest tuż po wejściu na wystawę. Czy artystka ogląda „wydmuchany” przez siebie świat, czy może go pochłania? – to rozważyć każdy musi sam.
Zapewne inaczej też ekspozycja prezentuje się, gdy ogląda się ją będąc w sali samemu i każdy z przedmiotów znajduje się w bezruchu. Gdy choćby kilka osób krąży w labiryncie przedmiotów zawieszonych na niewidocznych żyłkach, ich całkowity bezruch przestaje być jednak możliwy…